Gesäuse (III): nauka skitourów na odludziu

Na organizowanym w styryjskim Gesäuse Ski Touring BaseCamp można w trzy dni nauczyć się podstaw wędrówek na nartach – i oczywiście pojeździć w dziewiczym śniegu.

Niedawno przekonywałem, jak świetnym miejscem na skitoury może być mało Polsce znany Park Narodowy Gesäuse. Opisywałem też założenia Ski Touring BaseCamp, czyli kursu podstaw narciarstwa terenowego (ale też m.in. oceny ryzyka lawinowego) i kryteria (bynajmniej niewygórowane) dla chętnych.Teraz zgodnie z obietnicą pora na dokładniejszy opis, na czym ów obóz polega.

Zajęcia trwają trzy dni. Zaczynają się od pokazu ekwipunku, jaki powinno się mieć podczas skitourowej wyrypy. W praktyce – czyli najczęściej już gdzieś w odludnym miejscu w górach – często bowiem okazuje się, że choć narciarze zwykle nie zapominają o stosownej odzieży czy zapasie wody, to nie zabierają np. czołówki („po co ją tachać, skoro przecież na pewno wrócę za dnia?!”) czy kawałka liny (sam właśnie w Gesäuse przekonałem się, że może się ona przydać nawet w łatwym terenie, kiedy to posłużyła mi do naprawy zdefektowanych wiązań). Owszem, tyleż minimalny, co konieczny zestaw szpejów nieco waży, ale lepiej się nieco zmęczyć cięższym plecakiem, niż nie móc sobie poradzić w awaryjnej sytuacji. Kolejnym punktem dnia jest dobór i ocena sprzętu. Uczestnicy mogą mieć własne narty i buty, mogą też skorzystać z dobrze zaopatrzonej akurat w tourowe modele wypożyczalni w stolicy regionu Admont (25 euro za dzień). Przy okazji można oczywiście poznać zasady, którymi należy się kierować przy kompletowaniu wyposażenia.

Wreszcie pora ruszyć w góry. Na pierwszy raz przewodnicy najczęściej wybierają położony pod Admont rejon Kaiserau. Prócz dwóch orczyków – jak wspominałem, wyciągów w Gesäuse z założenia się nie stawia – są tam przednie tory biegowe oraz właśnie szlaki terenowe. Celem wyprawy, która ma m.in. sprawdzić rzeczywiste możliwości kursantów, jest urocze schronisko Klinke Hütte (1486 m n.p.m.).Wariant – a przynajmniej jego pierwszy odcinek – jest w sam raz dla początkujących: nie za stromo, szlak jest zwykle przetarty, wiedzie przez las, więc z temperaturą i wiatrem nie ma problemów, otoczenie zaś cudne. Da się zatem doskonale ćwiczyć technikę skitourowego marszu, zwłaszcza że przewodnicy co rusz służą radami, pozwalającymi poruszać się efektywnie, za to z jak najmniejszym wysiłkiem. Znaczenie ma sposób prowadzenia nart po śniegu, układ całej sylwetki i rąk z kijami itd.

Potem – o ile pogoda i kondycja uczestników dopiszą – możliwy jest dalszy marsz: do podnóża górującego nad okolicą masywu Kalbling (2196 m n.p.m.). Tu jest już stromiej (nachylenie stoku przekracza 30 st.), a teren bardziej odkryty (a więc i więcej śniegu) – można poćwiczyć marsz zakosami i zwroty kick turn. W końcu – po pokonaniu ok. 550 m różnicy poziomów – wypada ruszyć z powrotem. Oczywiście najlepiej kreśląc swoją linię w puchu, bo możliwości zjazdu – w dość łatwym terenie – jest multum.Da się więc zjechać nawet z uszkodzonymi wiązaniami…Zwieńczeniem jest minikurs lawinowy – z symulacją poszukiwań zasypanego włącznie.

Drugi dzień kursu odbywa się już w całości w terenie. A gdzie – to zależy naturalnie od pogody, sytuacji lawinowej oraz oceny umiejętności kursantów przez przewodnika. Mnie trafiła się wyprawa na Stadlfeldschneid. Ten liczący 2092 m n.p.m. szczyt leży z kolei w samym Parku Narodowym (i w okolicy osady Johnsbach – ok. 15 km od Admont). Do pokonania było już ok. 800 m przewyższenia, w ostatniej części ze sporą ekspozycją, a to w głębokim śniegu, a to po lekkiej lodoszreni – znakomita zatem okazja do dalszego doskonalenia techniki poruszania się na skitourach.I znowu: Oliver Rohrmoser, przewodnik IVBV, nie szczędził rad, korekt, a kiedy trzeba, to i pomocnej ręki.Po drodze jest czas na analizę okolicy pod kątem zagrożeń lawinowych – począwszy od obserwacji terenu po analizę struktury śniegu.A wreszcie zacny i długi zjazd – najpierw w urozmaiconym, odkrytym terenie, a poniżej linii lasu już między drzewami.Ostatni dzień zajęć to rodzaj sprawdzianu. Oto obozowicze mają… sami zaplanować trasę wyrypy. Często robią to, korzystając z gościny nowoczesnego centrum ratownictwa górskiego w Admont. Chodzi o nauczenie ich korzystania z raportów pogodowych („Ludzie z przyzwyczajenia chcą np. wykorzystywać prognozy pogody Googla, a te bywają, by tak rzec, mocno nieprecyzyjne” – zdradza Oliver) oraz komunikatów o sytuacji lawinowej. Na podstawie wszystkich zebranych danych – oraz nabytej dotąd wiedzy o mechanizmach schodzenia lawin – mają dokonać analizy ryzyka i w oparciu o mapy okolicy oraz znajomość kondycji całej ekipy wytyczyć szlak wycieczki.

„Wyzwanie nie jest łatwe – sam często poświęcam nawet i dwie godziny na wybór wariantu, a przecież dobrze znam góry Gesäuse” – przyznaje Oliver.

Ale dodaje, że to właśnie nauka oceny własnych skitourowych możliwości i ryzyka lawinowego, a w konsekwencji rozsądnego wyboru trasy narciarskich wycieczek są głównym celem Ski Touring BaseCamp. „Ta forma narciarstwa sprowadza się przecież do bezpiecznego obcowania z górami. Jeśli prawidłowo ustalimy marszrutę, sama technika czy to samego podejścia, czy zjazdu w terenie jest rzeczą wtórną” – tłumaczy.

Propozycje trasy są więc oceniane wspólnie z przewodnikiem – po czym pora tylko sprawdzić wybraną.

Mnie przypadł kompletnie odludny – nawet jak na standardy Gesäuse – szlak w okolicy kolejnego z pięknych tam masywów, a mianowicie Kitzstein (1925 m n.p.m.) w zachodniej tym razem części doliny. Wedle Oliviera to ulubiony obszar co bardziej wtajemniczonych miejscowych – właśnie z racji zupełnego już braku narciarskiego towarzystwa (wyjątkiem jest dzień w sezonie, kiedy tam właśnie rozgrywane są lokalne zawody w zjeździe na nartach tourowych). Swoje robi też pewnie wąska leśna droga dojazdowa – znakomicie jednak w rzeczywistości utrzymana. I faktycznie: na sporym stoku widniały pojedyncze tylko ślady – po dość żwawym osiągnięciu przełęczy mieliśmy więc całe zbocze dla siebie.Trudno sobie wyobrazić piękniejsze zwieńczenie obozu!

PS Koszt trzydniowego Ski Touring BaseCamp to 270 euro (bez noclegów i wyżywienia). W przyszłym sezonie w Gesäuse planowane są też obozy dla zaawansowanych już skitourowców.

Fot. Oliver Rohrmoser