Wieści z Zakopanego
Po pierwsze, w Tatrach i na Podhalu mocno w ostatnich godzinach sypało. Ci, którym niestraszny mróz, bez kłopotu znajdą więc w najbliższy weekend jakiś stok na narty czy deskę.
Po drugie, lokalna prasa serwuje sensacyjną wiadomość: doszło jednak do porozumienia w sprawie wyciągu krzesełkowego na Nosalu. Przypomnijmy (pisałem o tym tu w listopadzie): otóż Centralny Ośrodek Sportu, zablokował w starostwie tatrzańskim wniosek Centrum Narciarskiego Nosal o możliwość czerpania wody do naśnieżania górnej części tego stoku. COS rości sobie bowiem pretensje do własności pobliskiego zbiornika wody, koniecznej do pracy armatek. Szefowie instalacji na Nosalu zdecydowali w tej sytuacji zamknąć do odwołania krzesła, prowadzące prawie na sam wierzchołek góry i wywożące dotąd chętnych na początek jednego z najbardziej wymagających w polskich Tatrach stoków (650 m długości przy 230 m różnicy poziomów oraz średnim nachyleniu ponad 35 proc.). Czynne miały być więc jedynie wyciągi orczykowe.
Strony usiadły jednak do rozmów i podpisały umowę o współpracy. Więcej: obowiązywać ma ona przez najbliższe 3 lata. Oznacza to, że nie tylko pojawia się szansa na uruchomienie krzeseł w tym sezonie, ale można też zacząć myśleć o unowocześnieniu kompleksu Nosala. Dość wspomnieć, że kolej krzesełkowa ma już 40 lat (służyła m.in. zawodnikom alpejskiego Pucharu Europy w l. 70 ub. stulecia). Przestarzała jest też instalacja do produkcji sztucznego śniegu.
Docelowo Nosal ma stać się ośrodkiem szkoleniowym dla narciarzy, będącym wspólną własnością COS, firmy Strama, a być może także samego miasta.
Przy okazji ciekawostka prawno-obyczajowa: w ponad 450-metrowym wyciągu na Nosalu dwie pierwsze podpory, dolna stacja oraz stok należą do firmy Strama Teren, a pozostałe podpory i stacja górna kolejki – do COS. Tym lepiej, że udało się dogadać….
Pojawiła się jednak, po trzecie, także mnie radosna informacja. Zakopiańscy radni – pod presją lobby lokalnych przedsiębiorców – znieśli właśnie zakaz handlu alkoholem przy wyciągach narciarskich. Teraz alkoholu nie można sprzedawać w Zakopanem jedynie w okolicach… kościołów.
Tymczasem podpici narciarze i snowboardziści są na rodzimych stokach sporym problemem. Jako że zagrażają nie tylko sobie, ale i innym, więc może trzeba walczyć z nimi nawet i tego rodzaju administracyjnymi restrykcjami.