Odśwież swoje narty na wiosnę

Pomysł jest przedni: kursy dla tych, którzy po  długiej przerwie – czasem sięgającej dzieciństwa – chcą znowu zaznać radości nart.
Wpadły nań austriackie stacje zimowe. W efekcie chociażby w Tyrolu (regionie patronującym temu blogowi) każda (!) z po nad dwustu działających tam szkół narciarskich ma teraz w ofercie zajęcia dla gości pragnących wrócić do tego sportu.

Co ważne, instruktorzy mają za zadanie nie tylko przekonać, że możliwe, ale też wyplenić złe nawyki i nauczyć współczesnej techniki. W pakiecie jest też porada odnośnie doboru sprzętu – wszak ten radykalnie co parę lat się zmienia (dowodem dwie ostatnie rewolucje: najpierw carvingowa, a obecnie rockerowa).

Fachowcy twierdzą przy tym, że osoby które miały niegdyś – choćby bardzo dawno – narty na nogach, uczą się dużo szybciej niż kompletni nowicjusze. Równocześnie wiosna jest do tego najlepszym momentem. W pierwszej części sezonu istnieje duże prawdopodobieństwo silnych opadów śniegu, co utrudnia ewolucje bądź silnego mrozu, który może zniechęcać niektórych kursantów W marcu i kwietnu szansa na dobrą pogodę – a więc lepszy śnieg i widoczność –
jest większa.

Zajęcia takie proponuje więc, na przykład, Ski Juwel, bodaj najmłodszy (bo otwarty w grudniu) ośrodek zimowy Austrii, obejmujący stoki sąsiadujących z sobą przez grań regionów: Alpbachtal i Wildschönau (swego czasu anonsowałem go tu: „Narciarski klejnot”, 28 września ub. roku).
Podobno jeśli ktoś uzna jednak, że nartom jednak nie podoła, to może kurs w każdej chwili przerwać, a koszty nauki, wypożyczenia sprzętu i skipassu za każdy niewykorzystany dzień będą mu zwrócone.

Z kursów „odświeżających” można oczywiście skorzystać również w innych regionach – na przykład w karyntyjskim Nassfeld (o zaletach tego najbardziej słonecznego ośrodka austriackich Alp też tu swego czasu pisałem: „Słoneczny taras z najdłuższą kolejką”, 13 lutego 2012 r.) czy w kurortach Ziemi Salzburskiej.

Warto skorzystać. Zwłaszcza, że ceny bywają niższe niż lekcji standardowych.