Kaski z… drewna
Okazuje się, że kaski narciarskie i snowboardowe mogą być wykonane także z drewna. Co więcej, niewykluczone, że sprawdzają się lepiej niż te z tworzyw sztucznych. Anonsuje je na portalu magazynu NTN Snow & More Dariusz Urbanowicz. A zaczęło się w latach 90. od hobby pewnego mieszkańca miasteczka Corvallis w stanie Oregon (zachodnia część Stanów Zjednoczonych).
Dan Coyle lubił dłubać w drewnie. Robił z niego m.in. oprawki do okularów i wiosła (był bowiem zapalonym kajakarzem górskim). W pewnym momencie odkrył, że drewno pod względem sztywności podobne jest do pianki, z których zrobione są kaski używane przez kajakarzy. Inne przeprowadzone prze niego eksperymenty wykazały, że drewno lepiej absorbuje energię niż poliwęglanowe tworzywa, z których zwykle produkowane są ochraniacze głowy – także te dla rowerzystów czy narciarzy. Jest też trwalsze. Kask nie zmienia nadto właściwości pod wpływem czynników atmosferycznych (na przykład słońca), a wagowo niewiele różni się od plastikowego.
Pierwsze drewniane kaski Coyla wypróbowywali jego koledzy z kajaków. A że się sprawdziły, to rozszerzył ofertę – m.in. na kaski dla miłośników sportów zimowych – i rozkręcił biznes. Kupił m.in. urządzenia do crash testów, by sprawdzać swoje patenty – film z nich można obejrzeć także na stronie NTN Snow & More (choć oczywiście wykonywane w domowych warunkach kaski nie są certyfikowane).
Do swoich wyrobów Coyle używa najróżniejszych gatunków drewna: od daglezji po orzech. Zastosowanie znajdują także trociny i korek (z niego robiona jest wyściółka kasku – podobno, prócz właściwości tłumiących, zapewnia też nader wysoki komfort użytkowania). Wreszcie, co nie jest bez znaczenia, drewniane kaski są i oryginalne, i ładne (a można jeszcze zamówić sobie ulubiony kolor, dodatkowy system wentylacyjny itd).
Najtańsze (z daglezji) kosztują wprawdzie 375 dolarów, a te z najdroższych gatunków drewna – ponad 500 USD. Ale podobno można się targować… Szczegóły na stronie manufaktury Dana Coyle’a.