GrapaSki: otwarcie inne niż wszystkie

Wśród nadspodziewanie wielu stacji zimowych (m.in. Szczyrk i Wierchomla), które ruszą już w najbliższy weekend, jest GrapaSki na podhalańskiej Czarnej Górze. Tu już podczas otwarcia sezonu będzie można poprawić technikę jazdy na bramkach i tyczkach – i to pod nie byle jakim okiem.

GrapaSki to kameralna stacja sąsiadująca z Kotelnicą Białczańską. Zaprasza narciarskie rodziny, ale i tych, którzy lubą sprawdzać się w dynamicznej, sportowej jeździe.

W najbliższy weekend otwarte będą trzy trasy oraz pole saneczkowe. Na stoku już leży od 40 cm do metra wyratrakowanego śniegu – a prognozy mówią przecież o kolejnych opadach.

Co równie ważne, w sobotę i niedzielę na jednej z tras ustawione zostaną bramki i tyczki, na których narciarze ze sportowym zacięciem będą mogli potrenować gigant i slalom pod okiem trzykrotnego mistrza Polski Marka Rogalskiego, uczestnika alpejskich Mistrzostw Świata i mistrza Polski instruktorów.

Krzysztof Gąsiorek, prezes GrapaSki (i instruktor narciarski ze stażem na stokach Austrii i Szwajcarii), podkreśla pół-żartem, że chodzi o rozwiązanie „swoistego rodzinnego konfliktu rekreacyjnego, w którym albo osoba świetnie jeżdżąca nudzi się ze swoimi towarzyszami, gorzej dającymi sobie radę na nartach, albo ci drudzy przeżywają stres, nie mogąc dotrzymać kroku narciarskim ekspertom”.

Tłumaczy, że na GrapaSki jedni i drudzy mogą obserwować się nawzajem, bo po jednej ze stron czteroosobowej kolei krzesełkowej wydzielono specjalny stok dla sportowców amatorów (a czasami też profesjonalistów: w minionym sezonie trenowała tam czterokrotna olimpijka, snowboardzistka Aleksandra Król).

Na nadchodzący sezon włodarze stacji mają specjalną propozycję: „Przyjedźcie, pokonajcie trasę na bramkach pod okiem mistrza Polski instruktorów i zanotujcie swój czas otwarcia sezonu. A potem wpadajcie na Czarną Górę, by sprawdzać swoje postępy!”. Na stoku uruchomiony zostanie bowiem specjalny odcinek z pomiarem czasu dla posiadaczy karnetu Tatry Super Ski (bo to on obowiązuje w GrapaSki, a ważny jest również w kilkunastu ośrodkach po polskiej i słowackiej stronie Tatr). Choć tak naprawdę najważniejsze nie są czasy, ale sama frajda z nart, nieprawdaż?