Na lodowcach sezon w pełni

Na dwóch wiodących lodowcach Tyrolu: Hintertux i Stubai, śniegu nie ma jeszcze zbyt wiele, ale na nartach można już jeździć na większości tras. Nic dziwnego, że jest na to wielu chętnych.

Zwłaszcza że choć to końcówka listopada, to zdarzają się w pełni słoneczne dni – a wtedy ma się wrażenie, że jest pełna wiosna.

Hintertux w miniony czwartek (fot. Krzysztof Burnetko)

Skądinąd wieńczący dolinę Zillertal Hintertux gletscher jest otwarty dla narciarzy przez okrągły rok. Tylko tego lata trzeba było zamknąć wyciągi i trasy na dwa tygodnie – było tak gorąco, że od południa nawet na wysokości 3000 m n.p.m. śnieg zamieniał się już nawet nie w breję, ale zwykłą wodę. Media opublikowały zdjęcia z ćwiczeń skitourowych doborowej jednostki austriackiej armii, pokazujące żołnierzy nie tyle maszerujących po lodowcu, ile brodzących w wielkich kałużach. Pod taką presją menedżerowie kolejek zdecydowali się złamać tradycję, czasowo wstrzymać ich kursowanie i tym samym zamknąć dostęp do obszaru narciarskiego.

Choć oczywiście skutkiem kolejnego upalnego lata był ubytek kolejnych partii lodowca (problem zresztą już tu dawno temu opisywałem). Teraz – gdy nie spadło jeszcze dużo śniegu – najlepiej widać, jakie znaczenie mają rozmaite metody ochraniania jego powierzchni, zwłaszcza pokrywanie obszarów szczególnie narażonych na promienie słoneczne lub newralgicznych punktów (np. okolic słupów podtrzymujących liny kolejek) gigantycznymi płachtami białej (koniecznie!) włókniny. Dość powiedzieć, że różnice między osłoniętymi nią miejscami a tymi pozbawionymi potrafią sięgać od półtora do dwóch metrów. I to przecież po ledwie jednym lecie! (Swego czasu detalicznie analizowałem to tu na przykładzie lodowca Stubai).

Taką warstwę śniegu ochroniła włóknina pod jedną z podpór kolejki na lodowcu Stubai w lecie 2018 r. (fot. Krzysztof Burnetko)

Obecnie na Hintertuxie trwa operacja ściągania włókniny przy pomocy koparek i ratraków – rzecz bowiem w tym, że gdyby zostawić ją na zimę, pokryłaby ją gruba warstwa śniegu i lodu, więc potem nie byłoby szans jej usunąć. Zresztą niektórzy ekolodzy podnoszą, że tak czy tak skrawki płacht zostają na lodowcu. Ma to być – w ich mniemaniu – argument przeciwko tej metodzie ochrony… Inni odpowiadają, że to nieznaczna cena za ratowanie natury. Radykałowie krytykują zresztą również sztuczne dośnieżanie tras na lodowcu – choć ta dodatkowa warstwa najlepiej chroni jego pokrywę, wody akurat tam wody jest jeszcze w bród, a w Austrii na dodatek zakazane jest wspomaganie śnieżenia środkami chemicznymi. Cóż – na skrajności nie ma rady, więc spór trwa.

A o tym, co się teraz dzieje na nieodległym Stubaier gletscher (oraz o nowościach proponowanych na tych dwóch z piątki tyrolskich lodowców narciarskich) – napiszę wkrótce.

Stubai w miniony weekend (fot. Krzysztof Burnetko)