Szwajcarzy tak czy tak inwestują

Pandemia już dramatycznie uderzyła w narciarską branżę. Najgorsze, że wciąż nie jest jasne, jak rozwinie się zaraza. Jak więc tworzyć strategię ośrodków zimowych czy planować inwestycje? Szwajcarzy – wedle stereotypu konserwatywni i nieskorzy do szaleństw – jednak ryzykują.

Dowodem choćby Eiger Express V-Cableway – nowa kolejka gondolowa, stawiana właśnie pod słynną północną ścianą Eigeru w regionie Jungfrau. W grudniu minionego roku otwarto tam już 10-osobową gondolę, która pozwala w ledwie 19 minut dotrzeć z terminalu w Grindelwald do rejonu narciarskiego Männlichen. Teraz przyszedł czas na drugi etap inwestycji – jest nim właśnie gondola V-3S Eiger Express, która w kwadrans wywozić będzie gości z Grindelwald na teren lodowca Eiger. Eiger Express V-Cableway ma zostać otwarty 12 grudnia.

Inwestycje planowane są także po drugiej stronie doliny – na Schilthorn, szczycie znanym nie tylko jako przedni ośrodek narciarski, ale i miejsce akcji filmu „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”, czyli przygód Jamesa Bonda – oraz największego w świecie muzeum agenta 007 (o którym już tu pisałem).

Tamtejszy operator kolejek linowych Schilthorn Cableway chce latem przyszłego roku w rejonie wyciągu krzesełkowego Riggli ulokować dwa gigantyczne „magazyny” na śnieg. Miałyby pojemność 62 tys. m sześc. i służyłyby gromadzeniu i przechowywaniu śniegu z poprzedniej zimy przez miesiące letnie tak, aby pod koniec października mógłby być on wykorzystywany do przygotowania stoku nr 11 w Engetal. Dzięki temu sezon narciarski mógłby rozpoczynać się już w pierwszy weekend listopada. Inwestycję wstępnie skonsultowano z mieszkańcami okolicy i ekologami, więc Schilthorn Cableway może starać się o ostateczne zezwolenia urzędowe.

© International Inferno-Skiraces, Bruno Petroni

Już teraz za to ogłoszono zapisy na kolejną edycję słynnego zjazdu Inferno. Wyścig pierwszy raz urządzili brytyjscy goście położonej u stóp Schilthorn wioski Mürren w 1928 r. Z czasem stał się największymi tego rodzaju amatorskimi zawodami na świecie – w końcu organizatorzy musieli wyznaczyć limit uczestników. 1850 narciarzy startuje – w niewielkich odstępach – z tzw. Kleines Schilthorn (czyli wysokości 2970 m n.p.m.). Do pokonania mają 14,9 km urozmaiconego terenu i różnicę poziomów 2170 m – a chodzi oczywiście o to, by zjechać jak najszybciej.

© International Inferno-Skiraces, Bruno Petroni

Jak zapowiadają: „Górna część trasy wymaga techniki skrętu zjazdowego i optymalnej linii. Środkowa część – idealnej pozycji zjazdowej i szybkiego ślizgu. Na podejściu od Maulerhubel do Winteregg najważniejszy może być krok łyżwowy i siła ramion. Podczas końcowego szusu znowu liczyć się będzie czysta pozycja zjazdowa i – co nie mniej ważne – wytrzymałość psychiczna”.

© International Inferno-Skiraces, Bruno Petroni

Rekord trasy to w przypadku mężczyzn 13.20,53 min, a kobiet – uzyskany skądinąd w minionym sezonie – 14.34,22 min. Większość uczestników potrzebuje na dotarcie do mety nieco więcej czasu (średnio 45 min).

© International Inferno-Skiraces, Bruno Petroni

W najbliższym sezonie zawody Inferno Race Mürren planowane są na 20-23 stycznia 2021 r., ale zapisy trwają tylko do 15 września, więc chętni czasu na decyzję mają niewiele.

© International Inferno-Skiraces, Bruno Petroni

Znamienne wreszcie, że sam prezes Swiss Ski Urs Lehmann potwierdził niedawno, iż Szwajcarski Związek Narciarski bynajmniej nie rezygnuje z planów wytyczenia bardzo długiej i położonej na sporych wysokościach (pomiędzy 3400 i 1200 m n.p.m.) trasy zjazdowej w Zermatt, na której właśnie z racji na poziom startu i mety można by było urządzać zawody w listopadzie, co znacząco zmieniłoby kalendarz alpejskiego Pucharu Świata.