Na Kasprowym zdążyli przed zimą

Po tzw. przesunięciu lin nośnych i przedsezonowym przeglądzie technicznym ruszyła znowu kolejka na Kasprowy Wierch.

O detalach operacji pisałem tu

latem, kiedy poinformowano o planie przesuwania lin. Pokrótce więc tylko: normy techniczne nakazują przeprowadzić je raz na 12 lat. Powód jest prosty: wagony kolejki najeżdżając i zjeżdżając z podpór obciążają liny nośne w tych samych miejscach. dlatego muszą być raz na 12 lat przesuwane zgodnie z wymogami producenta. Dlatego co jakiś czas trzeba przesunąć osiem w sumie lin nośnych Kasprowego (cztery między Kuźnicami i Myślenickimi Turniami oraz cztery na odcinku Myślnickie Turnie – szczyt) o 128 metrów. Warto przy tym wiedzieć, że łączna masa lin to ok. 200 ton. Stąd też pracownikom PKL i ekipie producenta, czyli firmy Doppelmayr International potrzebowali na to aż dwóch miesięcy.

Równocześnie trwał przegląd elementów jezdnych i renowacja wagoników, które pojechały w tym celu do Szwajcarii.

– Prace podzieliliśmy na etapy. Na początku zdejmowaliśmy tzw. pajączki utrzymujące linę w pozycji równoległej oraz rolki, po których biegną liny. W dalszej kolejności zdemontowaliśmy wózki jezdne i kabiny, a na ich miejsce założyliśmy wózki zastępcze. Po zdjęciu wagonów konieczne było sprawdzenie    i skonfigurowanie wszystkich elementów sterowania odpowiedzialnych za ruch i bezpieczeństwo kolei. Był to czasochłonny i konieczny proces – tłumaczy Paweł Mileniak z  Doppelmayr.

Niezależnie od tego przeprowadzono rutynowe, bo wymagane dwa razy w ciągu roku, jesienią i wiosną, oględziny i roboty techniczne, które przygotowują kolej do następnego sezonu.

W efekcie jednak Transportowy Dozór Techniczny odebrał kolejkę bez uwag i zgodził się na wznowienie ruchu.