Stacja zajmie się Tobą

Nową jakością wśród ofert alpejskich stacji zimowych na najbliższy sezon jest pomysł pełnej, całodziennej opieki nad gośćmi – a przy okazji zaprezentowania rozmaitych atrakcji ośrodka.

W regionie Ski amadé pakiet taki nazwano „Made my day”. Reklamowany jest tak: „Dzień na stoku bez jakichkolwiek zmartwień, oprócz konieczności założenia butów narciarskich. Wieczorem wrócisz do łóżka z głową pełną przeżyć, których nie da się szybko zapomnieć. Od sezonu 2017/18 dla gości Ski amadé będzie to jeszcze prostsze”.

Pomysł sprowadza się zaś do całodziennych, „tematycznych”, narciarskich głównie wypraw pod opieką przewodnika, podczas których uczestnicy mają poznać różne specjalności okolicy. Warto przytoczyć pełną listę propozycji choćby po to, by zorientować się w skali konceptu.

I tak w Salzburger Sportwelt „Link to heaven day” obejmie śniadanie w wagoniku kolejki G-Link nad Wagrain, zjazd po świeżo wyratrakowanym śniegu do doliny, a potem próbę zmierzenia się z tyczkami na trasie giganta (wszystko rejestrować ma fotograf specjalizujący się w ujęciach „w ruchu”). Na koniec przewidziany jest sportowy masaż oraz kolacja. Cena tych przyjemności to 194 euro na osobę.

Inny charakter ma „Rise and Shine Powderday” w Zauchensee. Tu atrakcje zaczynają się już wieczorem poprzedzającym wyprawę: wtedy przewidziana jest pogadanka dotycząca sprzętu do freeridu (oraz jego wypożyczenie). Następnego dnia swoje ulubione miejsca w terenie pokazywać ma Peter Walchhofer z miejscowej szkoły narciarskiej. Po brunchu w schronisku Gamskogel ma on też przeanalizować nagrania dokumentujące jazdę każdego z uczestników. Tu cena wynosi 130 euro/osobę.

Z kolei „Absolut Park Rat Day” przeznaczony jest dla miłośników freestyle’u – jego miejscem jest bowiem Absolutpark w Flachauwinkl-Kleinarl (faktycznie – miejsce swym rozmachem, ale i atmosferą robiące wrażenie nawet na tradycyjnie nastawionych narciarzach). Grupa pod okiem trenera będzie mogła poćwiczyć na tamtejszych railach i skoczniach. Zje też lunch (oczywiście w postaci hamburgerów) w Chill House. Tricki rejestrować ma za pomocą tzw. follow cam i drona ekipa medialna Absolutpark. Koszt zabawy: 98 euro na osobę.

Wycieczka „4 Peek Drinks & Nibbles Tour” w Schladming-Dachstein ma być zgodnie z nazwą „poświęcona głównie treningowi kubków smakowych”: liczne przerwy między zjazdami przeznaczone zostaną na kosztowanie tradycyjnych styryjskich przekąsek (na Hochwurzen), miejscowej jagnięciny (na Planai) i wina (w Hauser Kaibling). Dostępny też będzie wariant dla wegetarian. Cena: 142 euro/osobę.

W Gastein „Reload in Dorfgastein” to z kolei, prócz nart, sesja jogi na szczycie Fulseck, obiad w schronisku Wengerhütte „skomponowany odpowiednio do ćwiczeń jogi” (cokolwiek by to miało znaczyć), a po nim – zamiana nart na rakiety śnieżne i marsz „do naturalnych miejsc mocy, aby oddać się medytacji”. Cena: 70 euro/osobę.

„Take off in Bad Gastein“ to śniadanie z widokiem na wschodzące słońce w futurystycznej szklanej wieży na szczycie Kreuzkogel, potem kilka zjazdów pozatrasowych, a w końcu lot tzw. Tyrolką, czyli Flying Fox nad Bad Gastein, i degustacja… ginu. Cena: 133 euro/osobę.

„Revive in Bad Hofgastein” to przejście wiszącym mostem na platformę widokową Glocknerblick, a potem m.in. dziesięciokilometrowy zjazd (najdłuższy w Alpach Wschodnich) do doliny. Na koniec przewidziana jest wizyta w termach. Cena to 50 euro/osobę.

„The Royal Backcountry” w Hochkönig obejmuje, po „królewskim śniadaniu”, dwugodzinne podejście na Hundstein, tam szot sznapsa, a po nim dopiero zjazd różnymi wariantami (w zależności od stopnia zaawansowania) z rejestracją udostępnianymi uczestnikom kamerami GoPro, a wreszcie wykład dotyczący lawin i metod analizy ryzyka w górach. Za 102 euro/osobę.

Podobnie wyglądać powinien „Kingsline Freeride Day” – i tu przewidziane jest podejście (1000 m różnicy wysoskości), ale też dużo zjazdów off piste (w sumie 4000 metrów przewyższenia). Organizatorzy i w tym przypadku zapewniają sprzęt freeride oraz GoPro. Finałem ma być spotkanie „wine & dine” w Scheppalalm. Cena: 150 euro/osobę.

Z kolei „Kingstour – High Delicious” to, prócz nart, seria rozmaitych degustacji w kolejnych schroniskach obszaru, a wreszcie wieczorna przejażdżka konnymi saniami. Cena: 155 euro/osobę.

Grossarltal proponuje „Rocking The Alps Day” – czyli trening tricków w snowparku, a po posiłku naukę wspinaczki po lodzie z użyciem w raków i czekana oraz kurs strzelania z łuku (i podwieczorek). Cena: 165 euro/osobę.

Inny tamtejszy pomysł to „Relaxing Nature Skiday” – wczesnoporanny tour po świeżo przygotowanych trasach z Grossarl do Dorfgastein, a potem marsz na rakietach na Loosbühelalm, gdzie grupa samodzielnie przygotuje sobie posiłek w terenie (na grillu), by na koniec zjechać na sankach do doliny. Cena: 156 euro/osobę.

*

O tym, że nie jest to czysto austriacka moda, świadczy fakt, że podobną formułę proponują na przykład również stacje Południowego Tyrolu.

Przykładowo nowością nadchodzącego sezonu w Val d’Ega/Eggental mają być wyprawy Dolomiti Panorama Tour. Oto od stycznia 2018 r. w każdy czwartek pod okiem miejscowych przewodników będzie można przejechać (głównie) na nartach około 60 km szlaków pomiędzy obu stacjami doliny – czyli Obereggen i Carezza, poznając przy tym najpiękniejsze miejsca obszaru. A przecież leży on u stóp masywu Rosengarten/Catinaccio należącego – z racji swej monumentalności i „płonącej” podczas zachodów słońca barwy skał – do zasobów światowego dziedzictwa UNESCO. Jednym z przystanków będzie także słynna już z racji architektonicznych walorów Oberholz Berghütte: wybudowana na 2096 m n.p.m. w równie nowoczesnym, co wpisanym w górski charakter stylu, oferuje – prócz m.in. lokalnych serów – wielkie panoramy okolicy.

*

Oczywiście, do tej pory także można było wynająć instruktora czy przewodnika i poprosić go, by pokazał co ciekawsze i bardziej charakterystyczne miejsca stacji. Wielu gości korzystało z takiej formuły chociażby w pierwszym dniu pobytu w nieznanym miejscu, bo pozwalała im potem już samodzielnie – ale pewniej, więc bezpieczniej – poruszać się po okolicy.

Teraz dla chętnych zostało to niejako sformalizowane przez stacje. Ale oczywiście nadal można wynająć niezależnego przewodnika bądź szukać najciekawszych miejsc na własną rękę – co też ma swój urok, choć wymaga nieco doświadczenia.