MIPS trafia pod strzechy

Historia kasku z systemem MIPS pokazuje, jak szybko w przemyśle narciarskim upowszechniają się rewolucyjne technologie. I dostępne są (także w Polsce) za przystępną cenę.

Był rok 2011, kiedy to sensacją największych na kontynencie targów sprzętu narciarsko-snowboardowego, czyli monachijskich ISPO, stał się kask z systemem nazwanym tajemniczo „MIPS”. Zaprezentowała go szwedzka firma POC. Koncept uznano za tyle rewolucyjny, że wart branżowego wyróżnienia.

W relacji z ISPO pisałem wtedy, że POC uchodzi nie tylko za firmę stylową designersko czy też modną (w jej kaskach i goglach jeżdżą takie gwiazdy narciarstwa alpejskiego jak Bode Miller, Julia Mancuso i Jon Olsson oraz freeride’owy mistrz świata Aurelien Ducroz). Słynie bowiem również z jakości swoich produktów oraz poważnego traktowania deklaracji, że misją firmy jest robić wszystko, co możliwe, by chronić życie uprawiających „sporty grawitacyjne” i zmniejszać konsekwencje ewentualnych wypadków. Szczyci się m.in. współpracą z czołowymi skandynawskimi ośrodkami naukowymi i ekspertami z różnych dziedzin – od materiałoznawców przez trenerów i zawodników po lekarzy rozmaitych specjalności.

I właśnie efektem sugestii neurologów i neurochirurgów – oraz trwających blisko 10 lat eksperymentów laboratoryjnych – była koncepcja MIPS. Otóż okazuje się, że ludzki mózg jest naturalnie zabezpieczony przed skutkami urazów głowy: podczas uderzenia może przesuwać się (a raczej ślizgać) po rodzaju membrany wewnątrzczaszkowej, co redukuje działające nań siły.

Na takiej samej zasadzie działa konstrukcja MIPS: skorupa zewnętrzna kasku oddzielona jest od wkładki wewnętrznej dodatkową warstwą charakteryzującą się niskim współczynnikiem tarcia. W efekcie podczas uderzenia skorupa minimalnie przesuwa się w stosunku do warstwy wewnętrznej, co – jak wykazały testy – znacząco zmniejsza siły działające na mózg narciarza lub snowboardzisty.MIPS pozwala też ograniczyć skutki najgroźniejszego dla mózgu rodzaju uderzeń: z siłą działającą na jego powierzchnię skośnie, a nie tylko pionowo. Odporność na takie właśnie uderzenia była dotąd najsłabszą stroną kasków narciarskich.Początkowo – własnie w sezonie 2011/12 – technologię MIPS można było znaleźć jedynie w dwóch modelach kasków POC: zjazdowym Cortex DH oraz freeride’owym Receptor Backcountry.

Na dodatek sprzedawane były w zaporowej cenie ponad 200 euro.

Minęło jednak kilka lat i to właśnie w jednej ze sportowych sieciówek natknąłem się na kask z MIPS za niespełna 300 złotych! Owszem, nie jest to POC, a mniej znana marka, ale MIPS wszak ten sam. A to sama technologia redukująca zagrożenie urazem jest przecież w kaskach najistotniejsza. I oto stała się dużo łatwiej dostępna.

PS Przy okazji wraca pytanie, czy w takich przypadkach ujawniać, o jaką sportową sieć sklepów chodzi i jakim logo opatrzony jest kask, który może szczycić się przednią technologią w dobrej cenie? Czy też może poprzestać na przytoczeniu sentencji: szukajcie, a znajdziecie! Tak się bowiem składa, że zwykle po tekstach prezentujących pozytywne zjawiska i pomysły, ciekawe miejsca bądź ludzi znajdują się tacy, którzy wytaczają zarzut kryptoreklamy, a w każdym razie podejrzewają niecne zamiary. Co innego, gdy się coś/kogoś gani bądź wynajduje dziury w całym – wtedy protestów i węszenia spisku jakoś nie ma…