Bargiel na Leninie

Andrzej Bargiel wszedł w sobotę na Pik Lenina, najwyższy (7134 m n.p.m) szczyt kirgiskiego Pamiru. I oczywiście zjechał z niego na nartach.

Tym samym zaliczył pierwszy etap wyprawy po Śnieżną Panterę.

fot. Marcin Kin

fot. Marcin Kin

Urodzony w Łętowni, a obecnie mieszkający w Zakopanem, 28-letni skiaplista i wspinacz sam tu opowiadał o swoim dzieciństwie i filozofii gór. Relacjonowałem też kolejne jego wyprawy: na Shishapangmę (8013 m. n. p. m.), Manaslu (8163 m n.p.n.) i Broad Peak (8051 m n.p.m.).

Przypomnijmy więc tylko: słynący z niebywałej wydolności organizmu Bargiel zdobywa najwyższe szczyty na nartach skitourowych, uznając, że ułatwiają one podchodzenie, a potem znacząco przyspieszają powrót ze szczytu do bazy. W efekcie ryzyko jest nieco mniejsze (Bargiel znany jest też ze swej odpowiedzialności w górach).

Tym razem w notatce z bazy można jednak przeczytać, że plany szybkiego wyjścia z bazy na szczyt i zjazdu na nartach w czasie poniżej 12 godz. pokrzyżowały nieco warunki atmosferyczne, które opóźniły wcześniej o dobę atak szczytowy: „Bargiel wyruszył o godz. 20 czasu lokalnego z bazy do obozu III, z którego po przerwie i krótkiej drzemce od 5 rano kontynuował marsz w kierunku szczytu. Poruszał się na nartach z fokami, które ułatwiały podejście w świeżym śniegu. Po drodze minął kilka osób, jednak przez większą część drogi sam musiał zakładać ślad i torować drogę. Zameldował się na wierzchołku o 9, po czym o 11 zjechał na nartach do bazy. Zjazd ze względu na dość duże niebezpieczeństwo lawinowe był bardzo ostrożny. Pik Lenina, choć technicznie najłatwiejszy z piątki szczytów zaliczanych do trofeum Śnieżnej Pantery, uchodzi za dość niebezpieczny pod względem lawinowym. Andrzej i ekipa myślami są już jednak w Tadżykistanie, gdzie czekają do zdobycia kolejne szczyty. Nie ma czasu na odpoczynek, tuż po powrocie Andrzeja ze szczytu zaczęło się pakowanie, wymarsz i wyjazd do tadżyckiego Pamiru, pod szczyty którego Andrzej wraz z teamem dotrą helikopterem”.

Wejście na Pik Lenina jest bowiem częścią przedsięwzięcia nazwanego „Tropem Śnieżnej Pantery”. Celem jest pięć najwyższych szczytów byłego ZSRR, których zdobywca wyróżniany jest w środowisku alpinistycznym prestiżowym tytułem „Śnieżnej Pantery”. Szczyci się nim wielu wspinaczy (w tym pięciu Polaków), lecz Bargiel chce osiągnąć je swoim stylu, czyli w rekordowo szybkim czasie i przy pomocy nart.

fot. Marcin Kin

fot. Marcin Kin

Do tytułu Śnieżnej Pantery zaliczanych jest pięć siedmiotysięczników. Prócz Piku Lenina są to leżące właśnie w Tadżykistanie Pik Korżeniewskiej (7105 m n.p.m.) i Piku Ismaila Samaniego (do 1998 r. znany jako Pik Komunizmu, 7495 m n.p.m. – najwyższy szczyt byłego ZSRR).

W końcu do pokonania pozostaną uznawany za najbardziej niebezpieczny Pik Pobiedy, czyli Szczyt Zwycięstwa (7439 m n.p.m.), leżący na granicy Kirgistanu z Chinami najwyższy szczyt gór Tien-szan oraz popularny, ale trudny pogodowo najwyższy szczyt Kazachstanu, Chan Tengri (7010 m n.p.m.).

fot. Marcin KIn

fot. Marcin KIn

Obecny rekord prędkości w osiągnięciu Śnieżnej Pantery należy do Rosjan: Denisa Urubki i Andrieja Mołotowa, którzy w 1999 r. weszli na wszystkie pięć szczytów w 42 dni. Bargiel chciałby tego dokonać w ciągu miesiąca.