Sprawdziłem właśnie Południowy Tyrol i…

… okazało się, że całkiem dobrze da się teraz w jego części Dolomitów jeździć na nartach. A przecież wiele regionów Europy nadal narzeka na niedostatek śniegu.

20160112_093729m

Przez ostatnie cztery dni przemierzyłem na nartach (tylko na trzech odcinkach wspomagając się autobusem i uruchomionym kilka sezonów temu pociągiem Ski Express Val Pusteria) leżące w tej włoskiej prowincji północne partie Dolomitów.

Wystartowaliśmy na ich zachodnim krańcu, bo z miasteczka Seis am Schlern, położonego u podnóża płaskowyżu – a równocześnie świetnego (głównie dla rodzin i biegaczy) – terenu narciarskiego Alpe di Siusi.

Z plecakami na plecach (bo formuła wyprawy zakładała noclegi za każdym razem w innym miejscu) dotarliśmy na stoki Val Gardena (nie omieszkując oczywiście spróbować sił na Saslongu, czyli słynnej trasie zjazdu i supergiganta mężczyzn alpejskiego Pucharu Świata).

20160110_111734m

Potem była Alta Badia (a w niej m.in. kolejna alpejska sława – tym razem z pucharowego giganta mężczyzn – czyli Gran Risa).

Objechaliśmy także kilka stoków wielkiego (jedna góra i…116 km tras) Kronplatzu.

W końcu zaś dotarliśmy (wspomnianym Ski Express Val Pusteria) na wschodni kraniec południowotyrolskich Dolomitów, bo do Percha/Perca. Ta de facto stacyjka kolejowa (z kilkoma hotelami) jest równocześnie punktem startu w rejon Sextner Dolomiti: już teraz sporym i z racji urozmaicenia nader narciarsko ciekawym, a marzącym ponoć o dalszym rozwoju (w tym połączeniu się wyciągami z wschodniotyrolskim – a więc już austriackim Lienzem).

20160112_111655 m
Każdy z tych obszarów jest oczywiście wart specjalnego omówienia (czy to pod kątem zimowych tradycji, czy też sposobów ściągania gości, a wreszcie możliwości rozwoju właśnie). Teraz jednak najważniejsza jest jedna informacja: że choć w dolinach wciąż było zielono (z czasem nawet padał deszcz), to wyżej śnieg był całkiem przyzwoitej jakości.

Podczas naszej, długiej przecież i obejmującej kilka sporych obszarów zimowych, wyprawy tylko raz musieliśmy zmienić plany, bo trasa, którą mieliśmy jechać była zamknięta z powodu braku śniegu. Pomimo więc, że w południowotyrolskich Dolomitach nie udało się wciąż udostępnić wszystkich nartostrad (nie ma też raczej mowy o off piste), to te, które są otwarte, spokojnie pozwolą się zmęczyć i nacieszyć.

20160110_124529m

Prognozy mówiły zresztą o kilku dniach mrozu, a tutejsi spece od naśnieżania twierdzą, że w sprzyjających warunkach każdą praktycznie trasę można przygotować w dwa dni (i to nawet startując od poziomu trawy).