W szczelinie na Hintertux
Lodowcowe szczeliny zawsze robią wrażenie – także wśród narciarzy, wyobrażających sobie następstwa wpadnięcia w taką rozpadlinę.
Do tej na tyrolskim Hintertuxer Gletscher można wejść – i wtedy groza tylko rośnie. Podobnie jak zachwyt cudami natury.
Gospodarze tyrolskiego lodowca Hintertux chwalą się w tym sezonie przede wszystkim otwartym ledwie tydzień temu sześcioosobowym wyciągiem krzesełkowym Larmstange 2, którego górna stacja usytuowana jest na wysokości… 3135 m n.p.m. Krzesła obsługiwać będą czynne okrągły rok trasy na Kaserer i Olperer (Hintertux jest bowiem jedynym tyrolskim – i jednym z niewielu w Europie – lodowcem udostępnianym narciarzom przez 365 dni w roku).
Dotąd działały tam tylko orczyki – owszem, mogące pracować przy nieco silniejszym wietrze, ale dużo mniej wygodne. Nowe krzesła nie dość, że są bardzo szybkie, to mają osłony zabezpieczające przed wichurą i zacinającym śniegiem. A i pracują, o czym sam się w miniony czwartek przekonałem, przy całkiem sporych podmuchach (o zawiei nie wspominając).
Przewodnicy zwracają też uwagę na ciekawostkę inżynierską: otóż jako że nowy wyciąg biegnie przez lodowiec, którego warstwy znajdują się przecież w nieustannym de facto ruchu, więc największym problemem było umocowanie podpór. Szczęśliwie tym razem udało się znaleźć skalną grań oddzielającą dwa wielkie pola lodowcowe i to po niej poprowadzono wyciąg.
Jednak chyba największe wrażenie robi teraz na Hintertux Natur Eis Palast, czyli udostępniona do zwiedzania sieć biegnących przez lodowiec korytarzy, studni, jaskiń, a nawet strumieni. Fascynująca jest już sama historia jego odkrycia. Oto w sierpniu 2007 r. Roman Erler, mieszkaniec leżącej na początku doliny Tuxertal osady Lanersbach, podczas wędrówki po lodowcu u stóp jednej ze ścian lodu zauważył wąską na ledwie 10 cm szczelinę. Gdy zajrzał do środka, zdumiała go niebywała ciemność tam panująca. Przy pomocy czekana powiększył otwór i jego oczom ukazała się całka spora jaskinia. Przełamując strach, wszedł kilka kroków w głąb… A potem już zawiadomił naukowców.
Okazało się bowiem, że dalej rozciąga się cały system biegnących w różnych kierunkach sztolni. Na ich zbadanie trzeba było aż roku: prace prowadzili fachowcy z tyrolskich i austriackich instytutów glacjologicznych przy wsparciu Zillertaller Gletscherbergbahnen, czyli kompanii zarządzającej kolejkami linowymi na Hintertux. W końcu zdecydowano się udostępnić fenomen publiczności. O ile bowiem i na innych lodowcach modne stało się ostatnio pokazywanie ich fenomenu (m.in. procesów powstawania, przekształcania, no i, niestety, topnienia), to miejscem ekspozycji są lodowcowe korytarze drążone sztucznie przez człowieka.
W przypadku Natural Ice Palace na Hintertux praktycznie cała udostępniona do zwiedzania trasa jest dziełem natury. Plątaninę szczelin i przejść wydrążyły bowiem w lodowcu ruchy powietrza i zmiany temperatury, a na dodatek okazuje się, że w tym miejscu zbocza lodowiec jest jakimś trafem nadzwyczaj silnie przytwierdzony do skał – praktycznie więc, w przeciwieństwie do większości innych, wcale się nie porusza.
Wystarczyło więc tylko w kilku miejscach powiększyć przekrój sztolni, by można było wytyczyć ponad półkilometrowa trasę turystyczną. Oczywiście konieczne też było zamocowanie poręczówek i aluminiowych drabinek i kładek w newralgicznych miejscach. Ponadto przy większych zadymkach trzeba oczyszczać wejście do labiryntu, bo kryształy lodu, które się tam osadzają, potrafią mocno je ograniczyć.
Niektóre z korytarzy biegną na dodatek tuż pod powierzchnią lodowca (a więc i pod śladami narciarzy), inne – ponad 50 m w jego głębi (jedna ze studni o głębokości 52 m jest wciąż wykorzystywana do badań zjawisk zachodzących w strukturze lodowca). Specjalną atrakcją jest zaś podróż pontonem po wewnątrzlodowcowym strumieniu – ma jakieś 100 m długości, a temperatura wody jest bliska 0 stopni (choć ponoć znalazł się Mors z Niemiec, który pokonał tam ten dystans, i to kilkukrotnie).
Dość powiedzieć, że na pokonanie odcinka udostępnionego publiczności potrzeba od 45-60 minut (choć nie wymaga to specjalnych umiejętności wspinaczkowych), a więc dużo więcej niż w innych modnych ostatnio na lodowcach tego rodzaju atrakcjach.
Tak czy tak nawet najbardziej zapaleni narciarze powinni poświęcić godzinę pobytu na Hintertux Gletscher na wizytę w Pałacu Lodowym. Choćby właśnie po to, by zdobyć świadomość, czym tak naprawdę mogą być szczeliny w lodowcu i jak trzeba na nie uważać.