W Polsce drożej (za kilometr) niż w Szwajcarii

Jeśli wziąć pod uwagę koszt narciarskich wakacji w powiązaniu z długością dostępnych za te pieniądze tras, to zimowy urlop w Polsce czy Czechach okazuje się być droższym niż we Francji i Szwajcarii, nie mówiąc już o Włoszech i Austrii. Portal travelplanet.pl obliczył, ile w poszczególnych krajach kosztuje narciarza z Polski kilometr przejechanej nartostrady.

Oczywiście, formalnie kwota wydana na tygodniowy wyjazd na narty do Austrii Francji czy Włoch w porównaniu z podobnym pobytem w Polsce, Czechach czy Słowacji jest wyższa. Na Alpy trzeba zarezerwować (oczywiście w zależności od terminu) przynajmniej 2000 zł, w Beskidach, Tatrach czy Karkonoszach da się pojeździć już za ok. 1300 zł – niższe są tu bowiem często zarówno ceny noclegów, jak karnetów.

Rzecz w tym, że istotą wyjazdu na narty są właśnie narty. Jeśli więc w okolicy jest tylko jeden – i to krótki – stok, to urlop nie będzie zbyt udany. Podobnie jeśli w okolicy jest wprawdzie więcej tras, ale na każdą obowiązują osobne skipassy itd. A tak jest chociażby wciąż w Zakopanem i wielu polskich czy czeskich stacjach.

Stąd też dużo zasadniejszą kalkulacją jest wzięcie pod uwagę nie tylko nominalnej ceny zimowego wypadu, ale też możliwości jazdy, jakie uzyskuje się za zapłacone pieniądze.

Z automatycznego podzielenia kosztów zimowych wakacji przez długość nartostrad może wynikać że najlepiej pojechać w Dolomity. Kilometr (spośród 1220 dostępnych) tras ‚kosztuje” tam jedynie 2 zł. Ale oczywiście nikt nie jest w stanie w ciągu 6 dni przejechać takiego dystansu. Ta sama uwaga tyczy austriackiego Ski Amade (860 km tras), Bram Słońca na pograniczu francusko–szwajcarskim (650 km), francuskich Trzech Dolin (600 km) czy szwajcarskich Czterech Dolin (450 km).

Dlatego jako normę do swoich obliczeń Travelplanet.pl przyjął 300 km tras. Koszty tygodniowego pobytu kalkulowano wedle cen z początku lutego 2013 r. w hotelach trzygwiazdkowych w pokoju dwuosobowym. Do tego dochodziły ceny sześciodniowego skipassu dla osoby dorosłej w sezonie wysokim oraz koszty podróży z Polski (Łodzi) – przy założeniu, że dwie osoby jadą samochodem spalającym 7 litrów etyliny E95 na 100 km. Nie uwzględniano kosztu winiet (Austria, Czechy, Szwajcaria) i opłat autostradowych (Francja, Włochy), zakładając, że nie wpływają one znacząco na koszty podróży.

W rezultacie okazało się, że kilometr przejechanej nartostrady najwięcej kosztuje narciarza w Polsce i Czechach – to od 70 zł (najdrożej wypada w Szczyrku i czeskim Szpindlerowym Młynie). Lepiej opłaca się pojechać choćby na Słowację (pomimo obowiązującego tam euro): bo kilometr nart w Jasnej (na Chopoku) kosztuje już 46 zł.

Najbardziej opłacalne – zgodnie z tymi założeniami – są zaś kraje alpejskie. We Francji i Szwajcarii kilometr nart kosztuje od ok. 20 zł., a w Austrii (Gasteinertal) i we Włoszech – od 10 zł  (Val di Fassa). Od polskich stacji tańsze są nawet słynne tak ośrodki alpejskie jak tyrolskie Soelden czy włoska Madonna di Campiglio (18 zł).

Zawsze też, radzi travelplanet.pl, warto sprawdzić ofertę połączeń lotniczych (zwłaszcza do odległej Francji), która może okazać się korzystniejsza niż podróż samochodem (zwłaszcza, że niektóre ośrodki zapewniają transport z lotniska). Ponadto w Alpach można także znaleźć kameralne ośrodki o sieci tras sięgającej ok. 50 km, ale dużo tańsze niż brane pod uwagę w tej analizie znane kurorty. Można wreszcie korzystać z ofert typu freski, czyli karnetu w cenie pobytu, dostępnych oczywiście najczęściej w tzw. niskim sezonie (choć bywają ośrodki z freski przez cały sezon, przynajmniej w powiązaniu z noclegiem w niektórych hotelach).

Kalkulacje te są zasadne jedynie przy założeniu, że podczas wyjazdu na narty chodzi głównie o możliwie intensywną jazdę na nartach. Tyle że skądinąd chyba słusznym.