Kask z poślizgiem, czyli MIPS POC

W przyszłym sezonie nowe technologie czekają nas nie tylko w konstrukcji nart czy desek snowboardowych, ale i kasków. I dobrze, bo przecież to już niezbędny element wyposażenia narciarza i snowboardzisty.

Lawinowo zwiększająca się liczba miłośników sportów zimowych, coraz powszechniej stosowana cięta technika jazdy oraz lepiej przygotowane (a więc i utwardzone) trasy, a równocześnie rosnąca popularność jazdy poza nimi – wszystko to powoduje, że w ostatnich latach zmieniają się tendencje tyczące skali i rodzajów wypadków na stokach.

Sam długo nie mogłem przekonać się do używania kasku czy protektora chroniącego kręgosłup. Pogląd, że te elementy ekwipunku są mocno niewygodne przeważał nad rozsądkiem. Przekonałem się do nich dopiero kilkanaście dni temu, gdy podczas Austrostrady nasz przewodnik w Fieberbrunn (dolina Pileerseetal) zaproponował zjazd między skałami nader wąskim i mocno stromym żlebem z Hochhorndlspitze (szczegółowa relacja i zdjęcia w notce „Styczniowy firn w Fieberbrunn”, 26 stycznia b.r. ). Stojąc na drżących nogach u wlotu do żlebu obiecałem sobie jak najszybciej kupić kask i „żółwika”.

Nic dziwnego, że będąc w minionym tygodniu na monachijskich ISPO ze wzmożoną uwagą oglądałem ofertę tego rodzaju sprzętu przygotowaną na przyszły już sezon.

W kaskach najważniejszą sensacją stanie się prawdopodobnie technologia MIPS. Już teraz proponuje ją szwedzka kompania POC, znana nie tylko z faktu, że w jej kaskach i goglach jeżdżą takie gwiazdy narciarstwa alpejskiego, jak Bode Miller, Julia Mancuso i Jon Olsson oraz freeride’owy mistrz świata Aurelien Ducroz (a także Jędrek „Osuch” Osuchowski – jedne z najlepszych polskich freeriderów). Słynie bowiem także z wielu branżowych nagród, dowodzących poważnego traktowania deklaracji, że misją firmy jest robić wszystko, co możliwe, by chronić życie uprawiających „sporty grawitacyjne” i zmniejszać konsekwencje ewentualnych wypadków.

POC szczyci się choćby współpracą z czołowymi skandynawskimi ośrodkami naukowymi i ekspertami z różnych dziedzin – od materiałoznawców przez trenerów i zawodników po lekarzy rozmaitych specjalności.

Właśnie efektem sugestii neurologów i neurochirurgów – oraz trwających blisko 10 lat eksperymentów laboratoryjnych – jest idea MIPS. Otóż okazuje się, że ludzki mózg jest naturalnie zabezpieczony przed skutkami urazów głowy: podczas uderzenia może przesuwać się (a raczej ślizgać) po rodzaju membrany wewnątrzczaszkowej, co redukuje działające nań siły. Na takiej samej zasadzie działa konstrukcja MIPS: skorupa zewnętrzna kasku oddzielona jest od wkładki wewnętrznej dodatkową warstwą charakteryzującą się niskim współczynnikiem tarcia. W efekcie podczas uderzenia skorupa minimalnie przesuwa się w stosunku do warstwy wewnętrznej, co – jak wykazały testy – znacząco zmniejsza siły działające na mózg narciarza lub snowboardzisty. MIPS pozwala też ograniczyć skutki najgroźniejszego dla mózgu rodzaju uderzeń: z siłą działającą na jego powierzchnię skośnie, a nie tylko pionowo. Odporność na takie właśnie uderzenia była dotąd najsłabszą stroną kasków narciarskich.

 Kask POC Receptor Backcountry z technologią MIPS

W sezonie 2011/12 technologię MIPS będzie można znaleźć w dwóch modelach kasków POC: zjazdowym Cortex DH oraz freeride’owym Receptor Backcountry. Zapewne jednak rychło znajdzie zastosowanie także w innych wzorach – a niewykluczone, że po pomysł sięgną i inne marki.