Justyna biega w Alpe di Siusi

Justyna Kowalczyk, mistrzyni olimpijska w narciarstwie klasycznym, na miejsce letnich treningów wybrała w tym roku alpejską stację narciarską Alpe di Siusi we włoskim Tyrolu Południowym. Formę szlifowali też tam maratończycy z kadry lekkoatletycznej Kenii. W minioną niedzielę można się było nawet z nimi pościgać.

Złota medalistka w biegu na 30 km z Igrzysk w Vancouver spędziła w Alpe di Siusi dwa tygodnie. Trening zajmował jej od 5 do 7 godzin dziennie: rano jeździła na rowerze, a popołudniami biegała po górach.

 Justyna Kowalczyk i jej trener Aleksander Wierietielny (z lewej) w Alpe di Siusi

Na „największych górskich pastwiskach w Europie”, jak mawia się o Alpe di Siusi, wytyczono bowiem właśnie system tras do joggingu. Jest ich 20, w sumie mają 180 km, a poziom trudności jest bardzo zróżnicowany. Łączy je jednak jedno: z każdej można podziwiać przepiękny krajobraz.

 

 Największe górske pastwiska Europy

Nad położonym między 1680 a 2350 m n.p.m. obszarem Alpe di Siusi górują bowiem charakterystyczne dla Dolomitów skalne granie. Szczególną sławą cieszy się Sciliar/Schlern – zarówno z racji swych ostro zakończonych wierzchołków Santnerspitze (2414 m n.p.m.) i Eurigerspitze (2397 m n.p.m.), jak sławie miejsca mistycznego: otóż stara legenda głosi, że spotykały się tam okoliczne czarownice, zasiadając na skalnych „ławach”.

Najstarsze ślady człowieka (w postaci grotów strzał myśliwskich) w regionie Alpe di Siusi pochodzą z epoki kamiennej. Od czasów brązu był to nie tylko teren łowiecki, ale także pasterski. Na dobre zagospodarowany został w średniowieczu (m.in. jako cenione miejsce polowań ówczesnego możnowładztwa). W latach trzydziestych XX wieku na halach zbudowano wyciągi narciarskie, a niektóre szałasy zamieniono na gospody i wysokogórskie schroniska.

Po II wojnie światowej Alpe di Siusi stało się popularnym ośrodkiem sportów zimowych. Zimą można tam teraz korzystać z ponad 60 km tras zjazdowych, obsługiwanych przez 23 wyciągi, ale stacja jest częścią obszaru Dolomiti SuperSki – „największej na świecie karuzeli narciarskiej” z 1200 km tras. Na dodatek w bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się stoki prestiżowego (znanego m.in. z alpejskiego Pucharu Świata) kurortu Val Gardena.

 Alpe di Siusi zimą

Justyna Kowalczyk gościła w Alpe di Siusi pierwszy raz, ale podobno zapowiedziała, że wróci tam również w przyszłym roku. Miejscowość ma zresztą dobrą markę także wśród innych narciarzy klasycznych – m.in. dwa razy w roku przyjeżdża tam przed właściwym sezonem kadra biegaczy Norwegii.

Co ciekawe, stację cenią też lekkoatleci. Przykładowo, w tym roku już czwarty rok z rzędu trenują tam maratończycy z Kenii.

 Kenijska kadra w maratonie na trasach Alpe di Siusi

Na ich cześć nazwane zostały zresztą niektóre z tras tamtejszego parku biegowego. Oni z kolei mawiają ponoć, że hale Alpe di Siusi to „włoska Kenia”, podkreślając równocześnie wpływ alpejskich wysokości na budowanie formy wytrzymałościowej. W lipcu zjechało do Alpe di Siusi aż 30 reprezentantów Kenii w biegach długich – w tym ci najsłynniejsi, czyli James Kwambai i Martin Lel.

Więcej: w minioną niedzielę można było się z nimi pościgać. Na pastwiskach Alpe di Siusi urządzono ogólnie dostępny (wpisowe 20 euro) bieg na dystansie 12,7 km z udziałem mistrzów z Kenii oraz kadrowiczek z Chin.