Niesprawiedliwy slalom. I los

Te zawody staną się kolejnym w dziejach sportu dowodem niesprawiedliwości losu. Byłem ich świadkiem.

Oto deklasujący rywali w obu przejazdach nocnego slalomu na słynnej trasie Canalone Miramonti w Madonnie di Campiglio francuski alpejczyk Clement Noel wywraca się przy przedostatniej tyczce. Już na plecach mija końcową bramkę, a potem linię mety. A za nią długo nie podnosi się zrezygnowany czy może wręcz zrozpaczony. Wszyscy – w tym ja – oglądający na miejscu tę scenę nie możemy uwierzyć w to, co się stało (feralny przejazd można zobaczyć na stronie Eurosport). Doświadczamy nie tylko okrucieństwa sportu, ale i życia.

Clement Noel upada tuż przed metą 3Tre (fot. Pentaphoto)

O znaczeniu 3Tre (bo pod taką nazwą funkcjonuje od lat nocny slalom mężczyzn w trentińskiej Madonnie di Campiglio), wynikającym tyleż z pięknej tradycji, co zalet (i trudności) zbocza Canalone Miramonti, już tu wielekroć opowiadałem. Dość powiedzieć, że tegoroczna edycja była już 68.! Swoje robiły też – jak zawsze – stroma trasa, meta postawiona tuż przy głównej uliczce kurortu i wieczorna atmosfera (wielu alpejczyków, choćby słynny austriacki mistrz Marcel Hircher, od dawna podkreślało, że zawody rozgrywane w nocy przy sztucznym oświetleniu mają w sobie coś z teatru).

Meta zawodów 3Tre na trasie Canalone Miramonti w Madonnie di Campiglio (fot. Alessandro Polla)

Tym razem rolę grało i to, że rywalizacja odbywała się znowu w obecności kibiców. Minionej zimy z racji pandemii alpejczycy musieli się ścigać bez ich udziału. Teraz fani znowu mogli na żywo śledzić zmagania najlepszych slalomistów Pucharu Świata – choć oczywiście nadal obowiązywały ostre rygory sanitarne.

Po pierwsze, rozprowadzono jedynie 3,5 tys. biletów (przed pandemią SARS-CoV-2 na 3tre przyjeżdżało rokrocznie od 15-20 tys. fanów narciarstwa!). Zmieniono także układ sektorów, by zapewnić dystans między widzami. Po drugie, wszyscy fani musieli legitymować się certyfikatami pełnego zaszczepienia lub dowodem statusu „ozdrowieńca”. Było to skrupulatnie sprawdzane przez grzecznych, acz stanowczych ochroniarzy – i nikt jakoś nie protestował, gardłując o wolności, prawach jednostki czy powołując się na rozmaite teorie wyczytane w internecie.

Co więcej, obsługę imprezy, dziennikarzy, zawodników, trenerów i pozostałych członków ekip obowiązywały jeszcze surowsze rygory narzucone podczas alpejskich zawodów Pucharu Świata przez Międzynarodową Federację Narciarską FIS – wszyscy musieli przedstawić negatywny wynik testu PCR, wykonanego nie później niż 72 godziny przed zawodami. I też nikt się nie burzył.

Tak się złożyło, że w hotelu Bertelli, w którym nocowałem, kwaterował też team reprezentacji Niemiec. Dzięki temu na własne oczy przekonałem się, jaką wagę przywiązywał on do przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Znamienne choćby, że członkowie teamu, podobnie jak pozostali goście, podczas śniadań czy kolacji ściągali maseczki ochronne (i to naturalnie klasy FFP2) jedynie w trakcie spożywania posiłków. W każdej innej sytuacji – choćby w drodze do tzw. szwedzkiego stołu po kolejne dania – usta i nosy mieli osłonięte. Maseczek używali też naturalnie – znowu: jak wszyscy inni goście i cały personel hotelu – poruszając się po wspólnych przestrzeniach hotelowych.

Skądinąd system antycovidowych zabezpieczeń (oraz wysoki poziom jego egzekwowania) wprowadzony w samej stacji wart jest osobnej noty – zwłaszcza że jest wciąż udoskonalany nie tylko w celu poprawy efektywności, ale także zwykłej wygody narciarzy.

Wracając zaś do samego 3Tre sezonu 2021/22: długo pewnie trwać będą spory, czy feralny upadek Clementa Noela, nieuchronnego, zdawało się, zwycięzcy, był skutkiem rozprężenia wynikłego z przekonania o nieuchronnym zwycięstwie, czy przeciwnie – powodem była chęć zyskania rzutem na taśmę dodatkowych dziesiątków sekundy. W pamięci pozostanie pewnie również nieukończenie drugiego przejazdu przez jednego z faworytów (wcześniej trzykrotnego już triumfatora 3Tre) Henrika Kristoffersena. Oraz sukces 23-letniego Japończyka Yohei Koyamy, który startując z odległym, bo 54. numerem startowym, wywalczył ostatecznie ósme miejsce!

Podium 68 edycji zawodów 3Tre: Sebastian Foss-Solevåg (w środku), Alexis Pinturault (z lewej ) i Kristoffer Jakobsen (z prawej) (fot. Pentaphoto)

Ważne też – bo świadczące o sportowej uczciwości – było to, że oficjalny zwycięzca nocnego slalom w Madonna di Campiglio Sebastian Foss-Solevaag (Norwegia) przyznał publicznie, że w rzeczywistości najszybszy na trasie był Clement Noel.

Sebastian Foss-Solevåg w przyznawanym tradycyjnie zwycięzcom slalomu w Madonna di Campiglio pamiątkowym swetrze (fot. Pentaphoto)

Znamienne także, jak wielu zawodników zwracało po zawodach uwagę, jak wielką rolę dla poziomu i klimatu alpejskich zmagań odgrywa obecność kibicującej publiczności – choćby w ograniczonej z powodu pandemii liczbie. Z kolei włodarze trentińskiego kurortu i samej prowincji cieszyli się ze sprawnego przebiegu sporej, jak na nadzwyczajne warunki, imprezy. I sugerowali, że zastosowane w Madonna di Campiglio procedury bezpieczeństwa staną się wzorem dla innych stacji narciarskich.

PS A dla mnie sporą frajdą – prócz oczywiście okazji do pojeżdżenia po zacnych zboczach okalających Madonnę – było też spotkanie z jednym z największych alpejczyków w dziejach, czyli Alberto Tombą (m.in. trzykrotnym zwycięzcą 3Tre – 1987, 1988 i 1995). Ci, którzy prócz wiedzy o jego sportowej klasie znają nieco inne aspekty jego kariery, nie zdziwią się na wieść, że Maestro z polskich słów bezbłędnie wypowiadał: „kochanie”.