Plan na Zakopiankę
Pomysł jest w sumie oczywisty i znany: goście zmierzający samochodami do Zakopanego mogliby zostawiać auta w Nowym Targu i ostatni odcinek podróży odbywać kursującym wahadłowo pociągiem.
„Naszym priorytetem jest usprawnienie komunikacji na Podhalu, dlatego rozpoczęliśmy opracowywanie koncepcji wahadłowego pociągu pomiędzy Nowym Targiem i Zakopanem. Chciałbym, żeby taki pociąg działał na podobnej zasadzie jak kolej aglomeracyjna” – zapowiedział właśnie na łamach krakowskiej „Gazety Wyborczej” marszałek małopolski Jacek Krupa. Inwestycja ma być zrealizowana wspólnie z samorządami.
Chodzi o odciążenie przynajmniej końcowego Zakopianki. Pokonanie 23 km z Nowego Targu do Zakopanego powinno trwać około 20 minut. Czasami jednak – w okresach świątecznych, podczas ferii czy tzw. długich weekendów – tworzą się tam gigantyczne, nawet i dwugodzinne, korki.
Jak informuje „Wyborcza”, pod koniec lutego w Szaflarach o szczegółach projektu dyskutowali samorządowy powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego, przez tereny których mają przejeżdżać pociągi Kolei Małopolskich. Największe zadanie stoi przed władzami Nowego Targu i Zakopanego. W Nowym Targu kluczowa będzie renowacja byłego dworca kolejowego i jego okolic. Miasto przejęło ten dopiero w ubiegłym roku. Teraz czeka na decyzję o dofinansowaniu przedsięwzięcia – zwłaszcza że ma ono objąć nie tylko modernizację samego dworca, ale także budowę parkingu przesiadkowego i drogi dojazdowej.
Z kolei w Zakopanem głównym wyzwaniem będzie takie zorganizowanie lokalnego transportu zbiorowego, by pasażerowie po wyjściu z pociągu mogli wygodnie i szybko dotrzeć w pobliże hoteli i pensjonatów. Zbiega się to z podjętą już wcześniej strategią rozwiązywania problemów komunikacyjnych w mieście przez rozwój sieci autobusowej. Władze Zakopanego mają też nadzieję, że z połączenia kolejowego korzystaliby nie tylko turyści, ale i miejscowi: zwłaszcza ci, którzy codziennie kursują między obu miastami do pracy.
Zakłada się, że w ciągu doby między Nowym Targiem a Zakopanem (i z powrotem) pociągi kursować będą 15 razy. Nie wiadomo jeszcze, czy wahadłowe połączenia uruchomione zostaną tylko w czasie sezonu turystycznego czy też znajdą się w rozkładzie przez cały rok.
Pomysł dobrze ocenia też ekspert fundacji Pro Kolej Jakub Majewski. W komentarzu dla krakowskiej „Wyborczej” zastrzega jednak, że kluczowa będzie częstotliwość kursowania pociągów, bo nikt nie będzie chciał czekać dłużej niż godzinę na jego przyjazd. Potrzeba także dobrego zintegrowania kursów z innymi środkami transportu. Pomocny byłby wreszcie wspólny bilet na pociąg i komunikację miejską czy busy. Przestrzega też przed stosowaniem półśrodków: „Potrzeba dobrej koordynacji, by nie zepsuć pomysłu, robiąc coś na pół gwizdka”.