Nadzieja dla lodowców
Okazuje się, że nie tylko lodowce w Tyrolu topnieją ostatnio nieco wolniej (por. „Lodowce Tyrolu nie stopniały”). Fachowcy odnotowują, że również w Alpach francuskich dzięki śnieżnym zimom niektóre lodowce w ogóle przestały się kurczyć! A są i takie, które się nawet powiększyły.
Jak przekonuje Christian Vincent z Le Laboratoire de Glaciologie et Géophysique de l’Environnement uniwersytetu w Grenoble, pomiary w pasmach Mont-Blanc, Oisans and Vanoise dowodzą, że tamtejsze lodowce w 2013 roku nie topniały tak gwałtownie jak w latach poprzednich. Przykładowo: słynny lodowiec Argentière w Chamonix stał się cieńszy ledwie o 40 cm. Równie niewiele stracił górujący nad Meribel lodowiec Gébroulaz.
Podobne prawidłowości dotyczą lodowcowych języków, których kurczenie się jest przecież najbardziej spektakularne, bo zmiany można było dostrzec gołym okiem praktycznie każdego sezonu. I tak, języki lodowca Bossons czy wspomnianego Mer de Glace utrzymały się w ostatnim roku w stanie nienaruszonym, choć dawniej ich grubość zmniejszała się średnio 150 cm rocznie.
Dość powiedzieć, że w ostatnich stu latach lodowiec Mer de Glace stał się krótszy o 1,2 km! Co więcej, aż 650 metrów z tego ubytku przypadło na okres po 1994 roku! Mogli się o tym przekonać wszyscy, którzy skusili się na zjazd z Aiguille du Midi do Chamonix, słynną z widoków off route przez Vallée Blanche – w swej ostatniej części biegnie ona bowiem właśnie przez „Morze Lodu”. Sam pod koniec lat 90. miałem okazję kilka lat z rzędu zjeżdżać różnymi jej wariantami, i za każdym razem różnica była szokująca.
Z kolei język nieodległego Argentière skurczył się „ledwie” o 14 metrów – „ledwie”, bo to tylko połowa z tego, jak cofał się corocznie podczas ostatnich lat.
Równocześnie kilka lodowców się powiększyło. Należy do nich choćby Tête Rousse leżący nad Saint-Gervais. Ale rekordzistą jest Glacier Blanc w rejonie Oisans. W poprzednich czternastu latach aż trzy razy zwiększał on swoją grubość: w 2001 roku o 115 cm, w 2008 – o 21 cm i wreszcie w roku minionym o 35 cm. Przyczyna jest prosta: trzykrotnie większe niż normalnie opady śniegu w tej okolicy.
Znamienne jednak, że w pobliskim masywie Grandes Rousses, który ma dużo bardziej suchy mikroklimat niż okolica, lodowce są w stanie krytycznym: Saint-Sorlin stracił 96 cm, a Sarenne (chluba popularnej stacji zimowej Alpe d’Huez – aż 137 cm. Christian Vincent tłumaczy, że choćby opady były duże, to właśnie z powodu niskiej wilgotności Sarenne nie jest w stanie akumulować kolejnych warstw śniegu. Badacz przewiduje, że ten akurat lodowiec zaniknie – i to w ciągu najbliższych dwudziestu lat.
Powtórzmy jednak: pomimo ciepłych miesięcy letnich większość lodowców w Alpach w ostatnich latach ucierpiała mniej, niż można się było obawiać. Stało się tak dlatego, że zimą średnie opady śniegu były większe niż dotychczasowa średnia, a na dodatek zdarzały się także wiosną, kiedy lodowce zazwyczaj zaczynały się topić. Także wilgotność była w większości miejsc wyższa niż zwykle. Swoje robiło i to, że choć lata były bardzo ciepłe, to nie notowano nagłych fal gorąca. Na lodowcach udostępnianych narciarzom dodatkową ochronę dawało sztuczne naśnieżanie, odpowiednie gospodarowanie śniegiem (przerzucanie go w najbardziej nasłonecznione miejsca), osłanianie newralgicznych punktów specjalnymi matami itd.
Co najważniejsze, jeśli kolejne zimy będą równie śnieżne, to może odnawiać się zaczną kolejne lodowce?