Polacy ratują Tyrol

To nie była łatwa zima – także dla całej północnej części Alp. Ale w takim Tyrolu honor narciarzy uratowali Polacy!

Tirol Werbung, instytucja zajmująca się promocją tego znanego austriackiego regionu, ogłosiła właśnie oficjalne (bo rządowe) statystyki tyczące minionego sezonu zimowego.

I tak, od początku listopada do końca marca do Tyrolu zjechało 4 789 293 gości (Austriaków z innych landów było wśród nich niespełna 500 tys.). To o prawie 5 proc. (ponad 217 tys.) mniej niż w sezonie 2012/13, co wszak niezbyt dziwi, zważywszy na anomalie pogodowe.

Znamienne jednak, że z przyjazdu rezygnowali narciarze (bo w tym okresie to oni stanowią gros przybyszów) z krajów najliczniej dotąd reprezentowanych na stokach Tyrolu, a więc z Niemiec (było ich o prawie 180 tys. mniej!), Beneluxu, Włoch czy Czech (Czechów, przykładowo, w sezonie 2012/13 przyjechało do Tyrolu prawie 195 tys., podczas gdy tej zimy było ich tylko 193 tys.). Ujemne notowania tyczą zresztą większości nacji.

Wzrosty zanotowano jedynie w przypadku Rosjan, Ukraińców, Słowaków, Słoweńców, a także… Amerykanów, Australijczyków i Chińczyków (ci traktują często Innsbruck jako bazę wypadową do zwiedzania Europy środkowej) – oraz właśnie Polaków. Okazuje się, że minionej zimy w Tyrolu jeździło na nartach 78 870 rodaków – o ponad 5,5 tys. (czyli 7,5 proc.) więcej niż w sezonie 2012/13.

Co równie ważne, Polacy doskonale wypadli także pod względem wykupionych noclegów (a to najistotniejszy wskaźnik dla alpejskiego biznesu turystycznego). Otóż zarezerwowali oni w tyrolskich hotelach i pensjonatach aż 457 707 nocy (o 3,1 proc. więcej w porównaniu do poprzedniej zimy) – co dowodzi, że spędzają na nartach w Tyrolu dużo więcej czasu niż chociażby Czesi czy zwłaszcza Niemcy (przyjeżdżają często tylko na weekend bądź nawet na niedzielę).

Dla szefów tyrolskiej turystyki – a także dla menedżerów tamtejszych stacji zimowych, hotelarzy, właścicieli pensjonatów, restauracji, wypożyczalni itd. – wniosek powinien być prosty: strategia kuszenia gości z Polski różnymi ofertami i promocjami jest jak najbardziej zasadna i opłacalna.

Zwłaszcza, że – o czym opowiadali mi gospodarze kilku tamtejszych stacji zimowych – Polacy przynajmniej od kilku sezonów pod względem wydawanych w Tyrolu pieniędzy przestali ustępować (licząc na dobę pobytu) narciarzom z Europy Zachodniej.