O sztucznym śnieżeniu prawie wszystko (I)
Kiedy ćwierć wieku temu na alpejskich stokach zaczęło pojawiać się coraz więcej instalacji do sztucznego dośnieżania, towarzyszyło temu wiele zastrzeżeń. Dziś armatki różnego typu są standardem, ba – wiele stacji zimowych chwali się możliwością naśnieżenia wszystkich (100 proc.!) swoich tras. Okazuje się też, że coraz to nowocześniejsze technologie sprawiają, iż sztuczny śnieg nie tylko nie szkodzi środowisku, ale też jest korzystny dla lokalnego rolnictwa.
O tajnikach i skutkach sztucznego naśnieżania traktuje obszerna rozmowa zamieszczona w ostatnim numerze wydawanego w tyrolskiej dolinie Zillertal periodyku „Z Zillertal.at”.
I tak, po pierwsze, do produkcji sztucznego śniegu potrzebna jest, prócz wody (wedle regulacji obowiązujących w Tyrolu musi mieć ona jakość pitnej!), także niska temperatura i możliwie jak najsuchsze powietrze. Jak zdradza Andreas Rausch, od 12 lat odpowiedzialny w Zillertal za utrzymanie stoków, dośnieżanie można rozpocząć już w temperaturze -2 stopni Celsjusza, gdy zaś powietrze jest bardzo suche wystarczy nawet -1. Najlepsze jednak wyniki osiąga się przy mrozie sięgającym -10 stopni.
Co ważne: najistotniejszym miernikiem pozwalającym ruszyć z naśnieżaniem jest wypadkowa temperatury powietrza i jego wilgotności zwana temperaturą wilgotnego termometru (jest to „najniższa temperatura, do której przy danej wilgotności i ciśnieniu atmosferycznym można ochłodzić ciało przy pomocy parowania”).
Wskaźniki te nie dotyczą jednak opisywanej tu już kilkakrotnie (m.in. w poprzedniej nocie) technologii Snow Maker System, bo ta pozwala produkować sztuczny śnieg nawet przy mocno dodatnich temperaturach i dużej wilgotności. Z racji na koszty jak na razie działa jedynie w dwóch miejscach Europy: na lodowcach Pitztal i Klein Metterhorn.
W ośrodkach zimowych Tyrolu sztuczne dośnieżanie dozwolone jest jedynie w określonych prawem terminach – zależą one głównie od tego, na jakiej wysokości położona jest stacja. Najczęściej armatki mogą pracować tylko między 1 listopada a 10 marca, lecz na terenach powyżej 2000 m n.p.m. można je uruchomić już od 15 października.
Z fizycznego punktu widzenia główna różnica między śniegiem naturalnym a sztucznym leży w wadze. Otóż metr sześcienny świeżego śniegu naturalnego waży od 40 do 80 kg, podczas gdy kubik sztucznego (przeciętnej, lecz dopuszczalnej na trasie jakości) – aż 380 kg, czyli od pięciu do dziesięciu razy więcej! Wpływa to oczywiście na tzw. kompaktowość śniegu. Jeśli po śniegu naturalnym o grubości metra przejedzie ratrak, to pozostanie pokrywa ok. 15 cm. Tymczasem śnieg sztuczny da się skompresować w dużo mniejszym stopniu. W efekcie raz naniesiony sztuczny śnieg utrzymuje się na stokach dużo dłużej niż naturalny.
Kłopot w tym, że zdaniem wielu narciarzy po tym naturalnym jeździ się dużo lepiej…
PS. Następnym razem m.in. o wpływie sztucznego naśnieżania na środowisko naturalne i… życie krów.