Tani sposób szlifowania stylu

Zamykający dolinę Kaunertal lodowiec to świetne miejsce na nabywanie bądź też szlifowanie narciarskiej (i snowboardowej!) techniki. I to do… 10 czerwca. Bo śnieg wciąż tam jest przedni – nawet późnym południem.

Snowpark na Kaunertaler Gletscher – w tle Norderjoch (fot. Michael Doerfler)

Kaunertaler Gletscher chwali się, że jest najmłodszym ze słynnej piątki tyrolskich lodowców. Chodzi nie tyle o najnowocześniejszą infrastrukturę, co niską średnią wieku gości. I o nastawioną na nich ofertę – głównie niezły (i codziennie dopieszczany) snowpark. Ale prócz tabunów snowboardzistów przez cały długi sezon – teraz też! – można tu spotkać zarówno rodziny z najmniejszymi narciarzami, jak tych, którzy postanowili spróbować zabawy w narty w późniejszym wieku. Są też kandydaci na alpejskich mistrzów, bo warunki do ćwiczenia pierwszych skrętów „na tyczkach” są tu idealne.

Stoki są bowiem doskonale przygotowane. Ich szerokość pozwala na próbowanie długiego skrętu ciętego (a potem doznawanie z niego frajdy). Można również znaleźć stromsze fragmenty do trenowania innych technik, są wreszcie miejsca dobre na tyczki. Da się wreszcie pojeździć w terenie (oczywiście poza samym lodowcem). Obiecująco wygląda chociażby pozatrasowy zjazd z Norderjoch (tzw. Munchner) – jeden z miejscowych znawców opowiadał mi z zachwytem o scenerii i marcowym śniegu w tamtym rejonie. Obecnie z off piste trzeba już jednak – z racji temperatury i  mokrego śniegu – szczególnie uważać.

Oczywiście, można marudzić, że na Kaunertaler Gletscher przeważają trasy niebieskie (jest ich 20 km), a zresztą 38 km tamtejszych tras to niewiele – zwłaszcza dla wytrawniejszych narciarzy.

Rzecz w tym, że oznaczenia stopnia trudności są na lodowcu mocno umowne (przykładem górna część trasy na Norderjoch – choć spokojnie zasługuje na kolor czerwony, to zakwalifikowana została jako łatwa). Zresztą jeśli ktoś miałby znudzić się 6-dniową jazdą na Kaunertal, to może – w ramach tego samego karnetu – przez dwa dni eksplorować nieodległy (i większy!) lodowiec Pitztal.  Na dodatek  karnet jest stosunkowo tani – 6 dni kosztuje teraz 150 euro.

Atrakcyjne są też ceny noclegów czy posiłków. Nie bez powodu spotkany w lodowcowej gondolce doświadczony narciarz z Niemiec nie mógł się wobec mnie nachwalić Kaunertal jako „najtańszego wśród lodowców”.

Ale o tym (i o rozmaitych detalach logistycznych) – następnym razem. Wszak na wyprawę na Kaunertal (z Monachium to ledwie 3 godziny jazdy) jest jeszcze czas – wyciągi mają tam działać do 10 czerwca.