Polacy w Alpach (i na Słowacji)

Statystyki dowodzą, że w ostatnich latach we wszystkich krajach alpejskich przybyło gości z Polski. Spada tymczasem niestety liczba Polaków jeżdżących na narty na Słowację.

Pisałem tu ostatnio („Polacy zdobyli Stubai“, 23 grudnia b.r.), że w tyrolskiej dolinie Stubai narciarze i snowboradziści z Polski wykupili w minionym sezonie ponad 50 tys. noclegów i tym samym stali się drugą pod względem liczebności grupą gości. Okazuje się, że to symbol dużo szerszego trendu. Otóż rodacy stają się coraz częstszymi gośćmi we wszystkich krajach alpejskich.

I tak, o ile w 2005 roku w Austrii odnotowano 192 tys. gości z Polski (którzy wykupili ok. 800 tys. noclegów), to w roku 2008 było ich już ponad 335 tys. (z prawie 1,4 mln noclegów), by po niewielkim spadku w 2009 r (prawie 320 tys. turystów), zbliżyć się do 350 tys. (ponad 1,4 mln noclegów) w roku 2010. Dane te tyczą wprawdzie całego roku, ale ok. 2/3 gości przypada zwykle na zimę (przykładowo, w minionym sezonie do Austrii na narty bądź deskę pojechało z Polski 225 tys. osób).

Wzrost gości z Polski notują też Włochy. Do Południowego Tyrolu chociażby w 2005 roku przyjechało 20,5 tys. gości z Polski (kupili prawie 140 tys. noclegów), a w roku minionym dotarło ich już tam prawie 50 tys. (blisko 330 tys. noclegów). Także i w tym przypadku znacząca większość to narciarze i snowboardziści.

Podobna tendencja dotyczy Szwajcarii: w 2005 r. gościła ona ponad 31 tys. turystów z Polski, a w 2010 r. (znowu: podobnie jak w Austrii po minimalnym załamaniu w 2009 r.) – ponad 51 tys. (ponad 143 tys. noclegów).

Co jeszcze ciekawsze, statystyki dowodzą, że Polacy podczas pobytów w alpejckich stacjach narciarskich zostawiają już więcej pieniędzy niż goście z wielu krajów Europy zachodniej (nie wspominając o, na przykład, Czechach), a w każdym razie przekraczają średnią wydatków na jednego gościa.

Znamienne też, że od 2009 roku rażąco mniejszą popularnością cieszy się Słowacja. O ile w 2005 roku za południową granicę pojechało prawie 200 tys. rodaków, a w 2008 r – ponad 308 tys., to potem krzywa przyjazdów idzie ostro w dół: w 2009 r. zarejestrowano niespełna 165 tys. gości, a w 2010 – niecałe 162 tys. (z 425 tys. noclegów). A przecież właśnie w tym okresie Słowacy zainwestowali olbrzymie pieniądze w poprawę standardu bazy noclegowej oraz unowocześnili wyciągi i systemy naśnieżania w swoich flagowych stacjach zimowych – sam się o tym przekonałem objeżdżając w styczniu b.r. po paru latach przerwy Chopok/Jasną oraz Tatrzańską Łomnicę i Szczyrbskie Pleso („Styczniowy śnieg w Szczyrbskim Plesie“, 28 stycznia 2011, „Tatrzańska Łomnica: idzie nowe, stare jedzie”, 1 lutego 2011).

Wyjaśnieniem jest chyba nie tyle nawet wprowadzenie euro, co polskie stereotypy.  Bo owszem, po zamianie korony na europejską walutę ceny tam nieco skoczyły. Tyle że – porównując relację jakości do ceny w Polsce i na Słowacji właśnie – są one wciąż atrakcyjne. Rzecz w tym, że wciąż panuje u nas przyzwyczajenie, że na Słowacji wszystko – od wyciągów i noclegów po piwo i obiad – powinno być tańsze co najmniej o połowę. Na nic więc zdają się rozmaite promocje i pakiety, co rusz oferowane przez Słowaków.
Tyle że ów cudowny stosunek złotego do korony już nigdy nie wróci. A słowackie Tatry Zachodnie i Niskie (z Chopokiem) są coraz lepszymi terenami narciarskimi.
 
PS. Polecam barwną (i bogato ilustrowaną) relację z naszej wyprawy skitourowej na Stubaiergletscher autorstwa Darka Urbanowicza na portalu NTN/Skifighters.