Raport z lawin

Poważany przez miłośników jazdy poza trasami i skitouringu portal PisteHors.com ogłosił właśnie swój doroczny raport o lawinach w sezonie 2008/2009. Analiza dotyczy Alp francuskch, ale zasadnicze wnioski dotyczą wszystkich regionów i każdego narciarza czy snowboardzisty.

W minionym sezonie w Alpach francuskich w 69 zanotowanych lawinach zginęło 35 osób. Znacznie przewyższa to średnią, która w ostatnich 20 latach wynosi 19 ofiar śmiertelnych w sezonie. Oczywiście, znaczenie mogła mieć obfita w opady i dłuższa niż zwykle zima.

 Dolina Chamonix, lawina ze świeżo spadłego śniegu

Co ciekawe: od kilku lat większość ofiar lawin to nie freeridowcy czy jeżdżący poza trasami snowboardziści, lecz narciarze skitourowi oraz turyści chodzący po górach na rakietach. Znamienne, że niektórzy uchodzili za doświadczonych i obytych z górami. Ba, byli wśród nich licencjonowani przewodnicy (skądinąd w ostatnich kilku latach w lawinach zginęło aż 11 francuskich przewodników!).
Równocześnie właśnie narciarze skitourowi są o wiele lepiej wyposażeni w sprzęt lawinowy (tzw. pipsy, sondy i łopaty) niż uprawiający freeride. 

Co do przyczyn wypadków, kwestią kluczową jest oczywiście wysoka nieprzewidywalność lawin (a raczej nadzwyczaj trudna sztuka oceniania ryzyka ich zejścia). Swoje robi też jednak niefrasobliwość, a często głupota, wybierających się w góry.

Eksperci dowodzą chociażby, że na początku sezonu głównym powodem wypadków jest lekceważenie niebezpieczeństwa wynikającego z czasami wprawdzie cienkiej jeszcze, ale zwykle siłą rzeczy niestabilnej pokrywy śniegu. A przecież nawet zejście niewielkiej jego ilości jest groźne.

Zdarza się też, że ofiary były wyposażone w pipsy umożliwiające szybką ich lokalizację w razie porwania przez lawinę, tyle tylko, że urządzeń tych… nie włączyły przed wyruszeniem w góry.
Czasami z kolei grupy ignorują polecenia przewodnika, którego przecież wcześniej zatrudniły. Taka była przyczyna śmierci trójki uczestników studenckiej wyprawy skitourowej w Valmeinier, 11 marca 2009 r. W lawinie zginął też sam przewodnik.

 Lawina z nawisów śnieżnych

Osobną kwestią jest sposób prowadzenia akcji ratunkowych – oraz niewielkie prawdopodobieństwo, że zakończą się powodzeniem.
I tak, w minionym sezonie wskutek nadspodziewanie obfitych opadów w poszczególnych dolinach i regionach w niewielkich odstępach czasu schodziło wiele różnej wielkości lawin. Ratownicy musieli więc dokonać wyboru, gdzie prowadzić akcje poszukiwawcze. Sytuację utrudniał fakt, że masy śniegu zasypywały drogi dojazdowe, niszczyły wyciągi, trakcje telefoniczne i elektryczne. Tak było podczas nienotowanych od 1946 roku fali wielkich lawin, które 14 grudnia 2008 r. zeszły w regionie Queyras w południowej części francuskich Alp.

Bywa jednak i tak, że choć towarzysze wyprawy dzięki sygnałom płynącym z pipsów zdołali dotrzeć do zasypanego w szybkim czasie (nawet do 15 minut), ten jednak już nie żył – tak było w przypadku pierwszego śmiertelno wypadku sezonu 2008/2009 w masywie Chamrousse koło Grenoble.

 Lawinisko z mokrego śniegu

Wciąż więc najskuteczniejszym, a w zasadzie jedynym prócz znajomości gór i rozsądku, sposobem na lawiny jest tzw. ABS, czyli specjalny plecak z poduszkami powietrznymi, które po uruchomieniu przez zagrożonego narciarza wypełniają się gazem, co zwiększa szanse utrzymania się na powierzchni śniegu. Kłopot w tym, że zestaw taki kosztuje wciąż ok. 800 euro.

Dużo tańsze są coraz popularniejsze kursy, podczas których można nauczyć się, jak rozpoznawać oznaki niebezpieczeństwa lawinowego i jak ratować zasypanych (przykładowo: w Polsce kilkudniowe szkolenie pod okiem największego w kraju speca od lawin, wice naczelnika TOPR Adama Maraska kosztowało w grudniu – wraz z zakwaterowaniem w schronisku na Hali Gąsienicowej, wypożyczeniem sprzętu itp. – 500 zł).

PS. Ten sam portal PisteHors poinformował właśnie, że w Nowy Rok 2010 r. w Les Arcs pod lawiną (o ponad 1000 metrów długości!) zginęło dwóch narciarzy z doświadczonym przewodnikiem (35-letni Benjamin Gaimard był synem szefa tamtejszej szkoły narciarskiej). Ich ciała znaleziono pod śniegiem na głębokości 6-9 m (w najgłębszym zwały śniegu miały 12 m.). Wszyscy byli doskonale wyekwipowani – mieli m.in. plecaki z ABS Airbags. Jednak śnieg tego dnia był nadzwyczaj mokry i ciężki. W bieżącym sezonie w Alpach francuskich pod lawinami zginęło więc do tej pory już 6 osób.

Sam Benjamin Gaimard miał mawiać: „góry rządzą się własnymi prawami, których nie dasz rady oszukać”.

 PS. Prezentowane zdjęcia pochodzą z poświęconej lawinom strony internetowej French Environment Agency.