Polskie Himalaje

70 lat temu Polacy pierwszy raz ruszyli zdobywać Himalaje. Tej zimy minie z kolei 30 lat od jednego z najbardziej spektakularnych sukcesów rodzimych wspinaczy – zimowego wejścia na Mount Everest.

Obie te rocznice przypomniano podczas kolejnej już edycji Spotkań Podróżników i Eksplorerów w krakowskim Dworku Białoprądnickim. 

Można było m.in. zobaczyć odnaleziony niedawno w archiwach Brytyjskiego Instytutu Filmowego archiwalny film z pierwszej polskiej wyprawy w najwyższe góry świata.  W 1939 r. w Himalaje wyruszyło czterech wspinaczy: Adam Karpiński, Stefan Bernadzikiewicz, Jakub Bujak i Janusz Klarner. Dostali pozwolenie na zdobycie dziewiczego wierzchołka Nanda Devi East (7434 m n.p.m.). Jakub Bujak i Janusz Klarner zdobyli go 2 lipca 1939 roku. Był to wtedy siódmy pod względem wysokości, a najtrudniejszy technicznie ze wszystkich zdobytych wówczas szczytów na Ziemi.

 Nanda Devi East

Wyprawa zakończyła się jednak tragicznie: podczas próby wejścia na jeden z sąsiednich szczytów Karpiński i Bernadzikiewicz zginęli pod lawiną.

Tłumy słuchały też wspomnień Leszka Cichego, który 17 lutego 1980 r. razem z Krzysztofem, Wielickim zdobył Mount Everest. Było to pierwsze w historii zimowe wejście na najwyższy szczyt Ziemi (8848 m n.p.m.).

 Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po zejściu z Everestu do bazy

O skali sukcesu świadczy fakt do tej pory na szczycie Czomolungma (tyb. Bogini Matka śniegu) / Sagarmatha (nep. Czoło nieba) stanęło ok. 3600 ludzi – w zimie jednak na Mount Everest zdołało wejść ledwie 9 himalaistów.

Młodym słuchaczom Leszek Cichy próbował uzmysłowić realia ówczesnego wspinania – począwszy od jakości sprzętu (i trudności w jego zdobywaniu w warunkach socjalistycznej „gospodarki niedoboru”) po uwarunkowania polityczne. O tym, jak ekwipunek z 1980 r. różnił się od współczesnego dowodził zresztą już dokumentalny film z wyprawy. Na młodych wrażenie robiły zwłaszcza puchowe kurtki wspinaczy, ważąca 16 kg kamera i radiotelefony z czteroczęściowymi masztami (trzeba je było skręcać przy mrozie sięgającym – 40 stopni Celsjusza). Cichy opowiadał też, jak to podczas powitania uczestników wyprawy w kraju jeden z partyjnych urzędników miał pretensję, że nie zdobyli góry dwa dni wcześniej, kiedy to kończył się kolejny zjazd partii komunistycznej, bo wtedy można by wykorzystać sukces propagandowo. „Nie mogliście, k…., wejść trochę szybciej” – szepnął do kierownika wyprawy Andrzeja Zawady. Skądinąd I sekretarz partii Edward Gierek nie zdecydował się wówczas uścisnąć rąk wspinaczom, bo dowiedział  się, że o swoim wyczynie poinformowali oni równocześnie papieża Jana Pawła II.

Uczestnikiem Spotkań była też nadzieja polskiego kobiecego himalaizmu, tyleż naturalna, co śliczna i dziewczęca, Kinga Baranowska. Opowiadała o swojej wyprawie na Kanczendzonga – trzeci co do wysokości szczyt świata (8598 m n.p.m.). Dla polskich wspinaczy to góra o szczególnym znaczeniu – przed Baranowską zdobyli go jedynie Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki i Piotr Pustelnik. To na Kanczendzondze 17 lat temu zaginęła inna wielka himalaistka, Wanda Rutkiewicz.

 Kinga Baranowska na Kanczendzonga

„Nigdy nie ryzykuję” – deklarowała trzeźwo Kinga.
Tak trzymać.