Chopok po latach, czyli największa narciarska góra tej części Europy

Słowacki Chopok jest dziś stacją, której nie powstydziłby się żaden z krajów alpejskich. A że klasa nieco kosztuje…

Dekady temu, począwszy od 1989 r., bywałem na Chopoku rok w rok, czasem kilka razy w sezonie. Zaliczyłem tam tysiące zjazdów, znałem więc tę górę (a w zasadzie północne jej stoki, bo te południowe długo były dużo trudniej z Polski dostępne) doskonale.

Potem w kontaktach z Chopokiem miałem krótką przerwę, by sześć zim temu odnowić znajomość. Choć spędziłem tam ledwie półtora dnia, skala zmian już wówczas rzucała się w oczy.

Dłuższy już wypad w minionym tygodniu pokazał pełny wymiar rewolucji.

Przełomem jest zwłaszcza powtórne połączenie obu stron Chopoka za pomocą uruchomionej trzy lata temu trzylinowej (z uwagi na częste silne wiatry) gondoli z Prehyby na sam szczyt (2003 m n.p.m.), którą detalicznie swego czasu już tu opisałem).

Komunikację ułatwia też najnowsza, zakończona minionej jesieni inwestycja, czyli gondolka prowadzona od strony południowej w rejon Kosodreviny (i o niej tu pisałem).

Do tego dochodzą choćby nowoczesne i liczące prawie 1900 m długości krzesełka (a przy nich łatwa trasa narciarska) z poziomu Lúčky, które znacznie ułatwiają logistykę gościom przyjeżdżającym samochodami. Albo krzesła Biela Púť, które zastąpiły orczyk i pozwoliły skończyć z długimi tam zawsze kolejkami.

Nie mówiąc o rozległym systemie dośnieżania – jakże ważnym na tej górze, często smaganej halnym (też wspominałem tu o niektórych rozwiązaniach technologicznych, które od tego sezonu są w użyciu).dji_0056-jpg-mCzy o nowych restauracjach – choćby „Rotundzie” na samym szczycie: z wielkimi widokami na całe Tatry i rewelacyjnymi (zwłaszcza że lokal na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie fastfoodowego) bryndzowymi haluszkami.

Lub o odnawianych systematycznie hotelach (trwają m.in. prace nad gruntowną modernizacją hoteli Junior i Pošta, które to mają być otwarte już następnej zimy). Lub o tych całkiem nowych – chociażby o wciąż się powiększającym kompleksie apartamentowców powyżej największego tamtejszego hotelu, czyli Grand Jasna.

I wreszcie o gigantycznym, więc słynnym już kompleksie termalnym Tatralandia w nieodległym Liptowskim Mikulaszu (z Jasnej kursują tam specjalne busy, a posiadacze wielodniowego skipasu mają wstęp gratis), kolejnych parkingach czy gigantycznym, a obleganym zwłaszcza w weekendy do białego rana klubie Happy End ze zróżnicowaną muzyką itd.

Zmiana oblicza Chopoka jest zasługą spółki Tatry Mountain Resorts (zarządza ona też infrastrukturą narciarską m.in. Tatrzańskiej Łomnicy i Szczyrbskiego Plesa). Przed kilku laty TMR próbowała także kupić wyciągi Polskich Kolei Linowych (z Kasprowym Wierchem włącznie), jednak transakcja została zablokowana z powodów politycznych.

Owszem, na Chopoku najlepiej poczują się ci, którzy radzą już sobie na nartach czy desce. Przeważają wszak trasy czerwone (już nie mówiąc o olbrzymich – zarówno pod względem powierzchni, jak i stopnia zróżnicowania poziomu trudności – możliwościach jazdy w terenie). Na dodatek wspomniany silny często wiatr potrafi zwłaszcza w wyższych partiach wylodzić zbocza. Znaczenie ma i to, że zwłaszcza w okresie ferii ludzi na stoku bywa sporo, a że niektórzy nie do końca panują nad nartami, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Choć równocześnie ideałem dla początkujących może być chociażby zjazd z Brhliská (w co stromszych miejscach są tam objazdówki) czy właśnie trasa Lúčky.

Owszem, nie jest już też tak tanio jak drzewiej. Za nocleg w moim ulubionym miejscu, czyli pokojach gościnnych Horskiej Služby (skądinąd jej dyżurkę przeniesiono pod wyciąg krzesełkowy Otupné-Luková), trzeba zapłacić 18 euro. Miejsce jest wprawdzie klimatyczne (a budynek leży tuż przy stoku), lecz o mocno turystycznym standardzie. Podobnie droższy stał się mój stary faworyt wśród tamtejszych barów, czyli restauracja przy parkingu w Jasnej, nosząca teraz nazwę Express: świetne jak dawniej bryndzowe pierogi kosztują 5,5 euro, równie przednia czosnkowa – 2,4 euro, a kanoniczny wskaźnik poziomu cen na Słowacji, czyli lane piwo – 2 euro.

Z kolei sześciodniowy karnet dla dorosłego w głównym sezonie kosztuje 199 euro, co biorąc pod uwagę sieć tras i wyciągów, jest akurat stawką przyzwoitą. Zwłaszcza że kiedy kupuje się skipassy przez internet, można liczyć na upust (promocyjne ceny proponują też niektórzy touroperatorzy). A już całkiem unikalną, a najkorzystniejszą dla gości, ofertą jest zakup karnetu sezonowego z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, bo już… wiosną. Kto skorzystał z niej w kwietniu ubiegłego roku, może teraz jeździć na Chopoku – powtórzmy: przez całą zimę! – za ledwie 149 euro.

Podobna akcja planowana jest zresztą także na sezon 2017/18: promocyjne karnety będą sprzedawane już w kwietniu, ale za ile, jeszcze nie wiadomo. Korzystne są też ceny kursów w szkółkach narciarskich – pięciodniowy grupowy można znaleźć za niespełna 90 euro.

Tak czy tak to na Słowacji leży dziś najlepsza stacja narciarska w tej części Europy.

PS Najnowszym polem działania TMR jest Szczyrk. Plany z nim związane też już relacjonowałem.

Słowacy ruszają w Szczyrku

Oby i tu się udało.