Narty w Białce a sprawa polska

Bronisław Komorowski – jak na prezydenta Rzeczpospolitej przystało – publicznie wezwał rodaków, by na narty jeździli nie w Alpy, lecz w rodzime góry. Kłopot w tym, że na wzór stacji zimowej wybrał Białkę Tatrzańską. Ta zaś może być najwyżej przykładem negatywnym.

Być może prezydent pojechał na narty do Białki z rodzinnego sentymentu. Wszak osadę tę w XVII wieku dostał we władanie starosta nowotarski Mikołaj Komorowski – zbieżność nazwisk może sugerować, iż to jakiś daleki przodek głowy państwa.

Tak czy tak, dzisiejsza Białka jest, niestety, dowodem, w jak bezsensownym kierunku może być – pod hasłem budowy nowoczesnej stacji narciarskiej – przekształcana urocza niegdyś wioska. Czym bowiem stała się w ostatnich latach Białka?

Gigantycznym parkingiem dla autokarów i samochodów osobowym, nad którym góruje płaskawy, mało urozmaicony stok, stok nafaszerowany monotonnym szeregiem wyciągów. Głównie zresztą zbyt dużych, jak na powierzchnię obsługiwanych zboczy, krzesełek. Efektem jest niebywały zwykle – a zawsze niebezpieczny – tłok na trasach.

Do tego dochodzi głośna, popowa muzyka (czasem przeplatana… politycznym serwisem informacyjnym – bo kiedy byłem tam ostatnio nadawano po prostu program jednej z komercyjnych stacji radiowych). Płynie zaś zewsząd, bo gigantofony zawieszone są nie tylko przy wielkiej restauracji przy kasach bądź na okolicznych budach z jedzeniem i napitkiem (też, by tak rzec, popowymi), ale nawet na podporach wyciągów.

Aby na stok dojechać, trzeba zwykle od głównej szosy wlec się długie minuty bądź zwyczajnie odstać swoje w długim korku. Patrząc po drodze na podtatrzańską wieś oszpeconą teraz migającymi krwistoczerwonymi neonami oraz tablicami reklamującymi 24-godzinne sklepy bądź wypożyczalnie quadów. Tak samo jest z powrotem.

Znamienne też, że właśnie takiemu miejscu największy w kraju portal internetowy przyznał w minionym sezonie tytuł „najlepszego ośrodka narciarskiego w Polsce” (oraz pięć gwiazdek, mających dowodzić jego poziomu). Przecież na tej podstawie można wysnuć wniosek, że w innych stacjach musi być… gorzej. Tymczasem, na szczęście, tak nie jest. W polskich górach można wskazać co najmniej kilka miejsc, które potrafiły zachować charakter: nie poszły w kierunku narciarskiego fast foodu czy też przemysłu.

Tyle że to Białkę zdecydował się pochwalić Pan Prezydent…