Tatry 2011/12: mniej kontuzji

W zakończonym właśnie sezonie zimowym Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe na podlegających mu stokach odnotowało 1711 wypadków narciarskich bądź snowboardowych. Okazuje się, że to stosunkowo niewiele.

Bo choć liczba wypadków jest porównywalna do poprzednich lat, to można mówić o tendencji spadkowej. Otóż tegoroczna zima była nader obfita w śnieg, a nadto w Tatrach przybyło wyciągów i wzrosła ich przepustowość. Wszystko to oznaczało więcej narciarzy i deskarzy na stokach. W sumie zatem relacja między liczbą jeżdżących a kontuzjowanych jest korzystniejsza .

Ratownicy sugerują, że swoje robi coraz powszechniejszy zwyczaj używania kasków (choć formalny obowiązek ich zakładania tyczy tylko dzieci do 16 roku życia). Znaczenie mogła mieć i specyfika tegorocznych opadów – otóż bywały one tak gwałtowne, że na jakiś czas uniemożliwiały stosowanie sprzyjającej wypadkom (zwłaszcza na zatłoczonych trasach) techniki skrętu ciętego.

Powoli rodacy zmieniają także chyba harmonogram narciarskiego dnia: coraz mniej osób jeździ przez okrągły dzień „do upadłego”. A to decydują się na obiad (byleby nie zakrapiany wódką pomieszaną z piwem), a to robią przerwy na pamiątkowe sesje zdjęciowe, a to gdy poczują zmęczenie idą do sauny czy na któryś z otwartych niedawno na Podtatrzu termalnych basenów.

Niewykluczone wreszcie, że lepsze jest przygotowanie kondycyjne – wszak coraz więcej osób poza sezonem zimowym biega, jeździ na rowerze, ćwiczy mięśnie na siłowni czy rozciąga się w ramach różnego typu zajęć fitness.