Ważniejszy śnieg niż kryzys

– mówią ostatnio górale z Podhala. Faktycznie: pierwsze tygodnie tegorocznego sezonu narciarsko-snowboardowego na Podhalu pokazują, że ta akurat branża okazuje się w miarę odporna na globalne zawirowania gospodarcze. Kłopoty może sprawiać najwyżej pogoda.

To brak śniegu oraz temperatury powyżej zera, uniemożliwiające sztuczne naśnieżanie, sprawiły, że sezon 2009/2010 zaczął się stosunkowo późno, bo dopiero tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Ba, symbol narciarskiej Polski, jakim są wyciągi na Kasprowym Wierchu wciąż stoją – w Kotłach Goryczkowym i Gąsienicowym śniegu wciąż jest zbyt mało.

W samym Zakopanem teraz jest ledwie 10 cm śniegu. Wyraźnie lepiej jest dopiero powyżej 1700 m n.p.m. – co zresztą meteorolodzy uznają za kolejny przejaw pogodowych anomalii, bo do tej pory nie notowano tak wyraźnych różnic w pokrywie śnieżnej na takiej wysokości . W każdym razie na nartach i snowboardzie jeździ się teraz tylko dzięki sztucznemu naśnieżaniu.

Ale miejsca, gdzie działają armatki i kursują wyciągi, są obleganei. Dość wspomnieć, że przez pierwsze dwa tygodnie sezonu narciarsko-snowboardowego w Małopolsce szpitale w Zakopanem i Nowym Targu odnotowały ponad tysiąc osób kontuzji, z których blisko trzysta oceniono jako poważne. Wiceszef Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego 29 grudnia 2009 r. zanotował w kronice TOPR: „Ponieważ ruszyły wyciągi od Witowa po Białkę Tatrzańską, ratownicy rozpoczęli zimowe dyżury. Już pierwszego dnia przetransportowano do szpitala kontuzjowanych narciarzy. Czyli zaczął się zimowy sezon”.

Innym dowodem braku kryzysu w zimowych wyjazdach były gigantyczne korki na Zakopiance w okresie poświątecznym i noworocznym – a przecież ta najpopularniejsza droga łącząca Kraków z Tatrami została w minionych miesiącach w wielu miejscach gruntownie zmodernizowana i jej przepustowość znacznie wzrosła.

Nie widać także, by spadła liczba gości zza wschodniej granicy, którzy od kilku lat coraz tłumniej przyjeżdżają w polskie góry w okresie prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia. – Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini świetnie wypełniają lukę, która do niedawna powstawała po okresie sylwestrowym, a przed feriami w polskich szkołach – przyznaje Elżbieta Tomczyk-Miczka z Małopolskiej Organizacji Turystycznej. Dodaje, że uchodzą także za świetnych klientów: – Są zwykle zadowoleni ze standardu, jaki wybierają, a nadto chętnie wydają w Polsce pieniądze, kupując tu m.in. sprzęt i odzież sportową.

Barierą jest dla nich najwyżej obowiązek wizowy – a w zasadzie powolne tempo pracy wydających je polskich konsulatów. Utrudnieniem bywa też formalizm i przyzwyczajenia pokutujące wśród wschodnich touroperatorów, działających na polskim rynku. – Chodzi o pozorne drobiazgi: tamtejsi partnerzy pod presją swoich urzędników chcą często, by przesyłać im dokumenty faksem, a nie mailem, wymagają tzw. mokrych pieczątek, czyli oryginałów i nie respektują skanów itd. My już od takiej biurokracji odwykliśmy – mówi szef jednej z agencji turystycznych kooperujących z biurami podróży na Ukrainie.

Atutem Polski przez pewien czas stało się wprowadzenie euro na Słowacji – i związane z tym podwyżki cen tamtejszych hoteli i wyciągów. Teraz jednak walka o klienta – zwłaszcza tego ze Wschodu – rozgorzała na nowo, bo Słowacy zachęcają do przyjazdu nie tylko licznymi promocjami, ale i inwestycjami w infrastrukturę – zarówno drogową, jak hotelową i wyciągową.

Podhale próbuje odpowiadać m.in. uruchomieniem basenów termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej (największe w kraju, z wodą o temperaturze 27-36 stopni Celsjusza, wydobywaną z głębokości 2400-2700 m) i Szaflarach – tyle że pod tym względem Słowacja jest chyba nie do doścignięcia. Pojawiają się też coraz to nowe kompleksy wyciągów – najnowszy to RusinSki w Bukowinie. Słabą stroną rodzimych stacji jest jednak brak doświadczenia w sztucznym zaśnieżaniu i utrzymaniu tras – przykłady z krajów alpejskich pokazują, że jest to sztuka wymagająca dziś nie tylko najnowszej technologii, ale i dużej wiedzy.

Gości przyciągnąć ma wreszcie coraz wyższy standard góralskich apartamentów – coraz częściej oferujących chociażby sauny czy jacuzzi. Wiedzą, że tradycyjne kuligi połączone z zakrapianymi posiadami to za mało.