Chusteczka na stoku, czyli aby narciarzowi było przyjemnie
Stacje zimowe w rajach alpejskich prześcigają się w prostych pomysłach, mających ułatwić życie swoim gościom.
Oto pierwsze przykłady.
- W austriackim Hochzeiger (w tyrolskiej dolinie Pitztal) i szwajcarskim Zermatt na dolnych stacjach wyciągów, tuż przy bramkach sprawdzających ważność skipassów, można natknąć się na pojemniki z… papierowymi chusteczkami do nosa (oraz oczywiście koszami na nie). Tanie a użyteczne (i nieważne, kto pierwszy wpadł na taki koncept).
- W zacisznym narciarsko-termalnym miasteczku Scuol (szwajcarski kanton Gryzonia, tuż obok drogi do popularnego wśród rodaków włoskiego Livigno) przy kompleksie restauracji na górnej stacji tamtejszych gondolek wygospodarowano obszerną salę na tzw. Picnic Room. Każdy, kto ma własny prowiant, może go sobie spokojnie zjeść w cieple i przy wygodnych stołach. Oczywiście wstęp jest gratis. Są tam także obszerne szafki dla chcących zostawić plecaki czy odzież – za zamykane trzeba zapłacić, otwarte są darmowe. Sala cieszy się sporym powodzeniem także wśród Szwajcarów. Ceny w restauracjach są bowiem dość wysokie (choć i tak dużo niższe niż w modniejszych szwajcarskich kurortach).
Ciąg dalszy nastąpi…
Tylko dlaczego właściciele polskich ośrodków zimowych nie wykazują się taką inwencją? Ba, nawet nie próbują zwyczajnie kopiować tych patentów? A może się mylę i gdzieś w kraju ktoś też wpadł na jakieś sposoby uprzyjemnienia życia gościom?