Kitz drugi raz z rzędu najlepsze na świecie
– w każdym razie wedle wpływowego portalu narciarskiego Skiresort.de. W tym poważanym w krajach alpejskich rankingu region Kitzbühel/Kirchberg zdobył po pięć gwiazdek (na pięć możliwych) w kluczowych kategoriach: „Wielkość obszaru narciarskiego”, „Trasy”, „Wyciągi i kolejki”, „Warunki śniegowe” oraz „Przygotowanie stoków”. Ogólna zaś ocena tyrolskiej stacji – 4,8 gwiazdki – okazuje się najwyższą w historii plebiscytu Skiresort.de.
Co najważniejsze, Kitzbühel, które jeszcze niedawno słusznie uchodziło za najdroższy (a tym samym najbardziej snobistyczny) ośrodek zimowy Austrii, kilka lat temu postanowiło zmienić strategię i otworzyć się także na gości z mniej wypchanym portfelem. Powód był prosty: menedżerowie tamtejszych kolei linowych uznali, że w coraz trudniejszych dla biznesu narciarskiego czasach, ryzykowne byłoby ograniczanie się jedynie do najbogatszej klienteli. Przekonywali, że owszem, kurort powinien zachować klasę, wynikającą z liczącej 120 lat tradycji uprawiania tu tej dyscypliny, ale musi rozszerzyć ofertę na nowe grupy narciarzy. A że Kitzbüheler Bergbahnen jest największą firmą w okolicy (bo i największą kompanią wyciągową w całych austriackich Alpach), więc udało się jej przełamać opory nawet najstarszych – a równocześnie najzamożniejszych i najbardziej wpływowych – rezydentów Kitz.
W efekcie szybko rozbudowano sieć kolejek, ułatwiając narciarzom przemieszczanie się między okolicznymi dolinami (dziś 53 gondole i wyciągi obsługują tu 170 km tras i niezliczone warianty terenowe). Co jednak w tym przypadku jeszcze ważniejsze, poszerzenie areału narciarskiego Kitzbühel pozwala mniej zamożnym (lub kpiącym ze snobizmu) gościom korzystać z dużo tańszych noclegów w licznych wioskach w sąsiedztwie miasteczka.
Nie bez przyczyny region formalnie nazywa się teraz Kitzbühel /Kirchberg.
Właśnie Kirchberg może służyć za wzór „budżetowej” formuły nart w Kitz Ski Unlimited. Sama wioska jest po austriacku schludna i zaciszna, jej sklepy (i bary) zapewniają wszystko, co na narciarskim urlopie jest potrzebne, na stoki całego obszaru można dostać się albo wyciągami, albo skibusami, a koszt pobytu jest radykalnie niższy, niż gdyby mieszkało się w samym Kitzbühel.
Dotyczy to zresztą, co też ciekawe, nie tylko pensjonatów, ale także hoteli, i to również takich, które klasą bynajmniej nie ustępują, a często przewyższają te w mieście. Za dowód służyć może Rosengarten Hotel (miałem szczęście spędzić w nim dwie noce). Wrażenie robi już dyskretny gust wystroju hotelowych pokoi (o dyskretnej klasie recepcji i obsługi nie wspominając). A potem – wybitna kuchnia. Lecz tu trudno się dziwić, bo jej szef Simon Taxacher w najnowszej edycji prestiżowego przewodnika kulinarnego Gault Millau może się pochwalić 19 punktami (na 20 możliwych!). Wydarzeniami są też prowadzone przez mistrza lekcje gotowania. Nie bez znaczenia jest pewnie i to, że Rosengarten to jego (i żony) własność. Naturalnie nocleg do najtańszych, łagodnie mówiąc, nie należy, ale porównanie jakości do ceny z hotelami w samym Kitzbühel i tak zdecydowanie wypada na jego korzyść. Szczęśliwie, jak się zdaje, ostatnio właściciele odstąpili od restrykcji w postaci nieprzyjmowanie dzieci do lat 16…
Prócz takich drogich pereł jest w Kirchberg (ale też choćby w Jochberg po przeciwległej stronie Kitz Ski Unlimited) multum dużo tańszych perełek w postaci zacisznych pensjonatów i hotelików.
Więcej: z nawet najmniejszych osad regionu wcale nie trzeba daleko się wyprawiać, by przednio sobie pojeździć. By już pozostać przy przykładzie Kirchberg: niewykluczone, że wkrótce na jednym z górujących nad nim zboczy (skądinąd tuż przy Rosengarten Hotel) rozgrywany będzie gigant Pucharu Świata.
Chyba wystarczy?
PS 1 października ruszyła nowa kampania reklamowa promująca Kitz – skierowana także do Polaków. W jej ramach ogłoszono konkurs internetowy z atrakcyjnymi nagrodami (m.in. pięć „narciarskich urlopów” w postaci pięciu gratisowych noclegów i karnetów dla dwóch osób). Można (i warto) próbować. Szczegóły tutaj.