Olimpiada XXI wieku – bez inwestycji!
W najbliższą niedzielę, 3 marca mieszkańcy Gryzonii zdecydują – oczywiście, jak na Szwajcarię przystało, głosując w referendum – czy dwa słynne kurorty tego kantonu: Davos i St. Moritz będą mogły kandydować do roli organizatora zimowych igrzysk olimpijskich 2022 r. Tak, tak: tych samych, o które walczyć chcą Kraków, Zakopane i Poprad.
W Szwajcarii nie wystarczy, że włodarze obu miast wystąpili z pomysłem wspólnego ubiegania się o zaszczyt goszczenia olimpiady: muszą pozyskać jeszcze zgodę mieszkańców, i to nie tylko Davos i St. Moritz, ale całego kantonu. A z tym mogą być kłopoty, bo sceptyków nie brakuje. Kiedy niedawno objeżdżałem Gryzonię, co rusz natykałem się choćby na wielkie billboardy z hasłami w rodzaju: „Zimowe marzenia = plajta dla milionów. Dlatego 3 marca powiedz: Nie! Koniec dyktatury MKOl”. Przeciwnicy uruchomili także stronę internetową, na której nawołują do protestu. I już mają sukcesy: we wstępnym plebiscycie, rozpisanym niedawno jedynie wśród obywateli Davos i St. Moritz, mieszkańcy tego pierwszego w większości wypowiedzieli się przeciw.
Argumenty są takie jak zwykle. Po pierwsze: dzięki olimpiadzie wzbogacą się nieliczni, a większość obywateli poniesie koszty niezbędnych inwestycji. Po drugie: wybudowane obiekty będą w pełni przydatne tylko podczas zawodów, potem zaś będą stać puste. Po trzecie: związane z igrzyskami inwestycje oznaczać muszą szkody ekologiczne.
Zwolennicy odpowiadają: te igrzyska mogą mieć zupełnie inny charakter od dotychczasowych. Praktycznie nie wymagają bowiem żadnych większych inwestycji.
Oba ośrodki mają bowiem od lat rozwiniętą – bo wciąż unowocześnianą – infrastrukturę sportową.
I tak, Davos „z marszu” niemal mogłoby stać się areną konkurencji łyżwiarskich (hokej, jazda figurowa i szybka) oraz narciarstwa biegowego (systematycznie rozgrywane są tu zawody Pucharu Świata), freestyle’ owego i snowboardu (w 1995 r. odbyły się tu drugie w historii mistrzostwa świata FIS w tej dyscyplinie).
St. Moritz z kolei bez problemów może gościć alpejczyków. I to nie tylko z racji tradycji – wszak to tu uruchomiono pierwszy w świecie wyciąg orczykowy, a podczas olimpiady w 1928 roku, rozdano w tych konkurencjach pierwsze medale w dziejach igrzysk. Stoki okalające St. Moritz były też miejscem walki alpejczyków podczas kolejnej olimpiady w 1948 r., wielekroć areną zawodów Pucharu Świata i czterokrotnie gospodarzem alpejskich Mistrzostw Świata (1934, 1948,1974, 2003). Co więcej, wiadomo już, że w 2017 St. Moritz będzie nim kolejny – piąty już raz.
Start alpejskiego Pucharu Świata kobiet w St.Moritz
Efektem jest oczywiście wciąż modernizowana sieć kolejek, wyciągów, instalacji dośnieżających oraz wysoki poziom utrzymania i zabezpieczenia tras.
Kurort jest też znany wśród elity saneczkarzy i bobsleistów. A to za sprawą słynnego (m.in. z racji efektownych wiraży) już na przełomie XIX i XX wieku tor w Celerina. Pierwsi śmiałkowie zjeżdżali nim już 1884 r., ale jest on systematycznie unowocześniany, więc służy do dziś – i spełnia wyśrubowane wymogi stawiane infrastrukturze w tych dyscyplinach (m.in. na początku tego roku właśnie na nim odbyły się zawody Pucharu Świata w bobslejach i skeletonie).
Zawody w skeletonie na trasie Celerina
Oba miasta – od dekad przecież topowe kurorty zimowe świata – mają też rozbudowaną ofertę noclegową i to o różnym poziomie luksusu. W samym St. Moritz działają 162 hotele (w tym osiem pięciogwiazdkowych, ale też 45 dwugwiazdkowych i 80 klasy bad & breakfast), do wynajęcia jest też prawie 2000 apartamentów. Daje to ponad 12 tys. miejsc noclegowych. Do tego dochodzą hotele, apartamenty i pensjonaty w okolicznych wioskach (doskonale skomunikowanych kolejami i busami z miastem) – z kolejnymi 12 tys. łóżek.
Davos i pobliskie Klosters oferują prawie 18 tys. miejsc noclegowych (z czego 7 tys. w hotelach, ponad 9 tys. w pensjonatach i ok. 2,5 tys. w hostelach).
Komunikację między obu ośrodkami – a także lotniskami w Zurichu czy Turynie – zapewniają doskonałe szwajcarskie koleje. Rhaetische Bahn już, na przykład, deklarują, że pociągi między Davos a St. Moritz bez problemu mogą kursować co pół godziny – pomimo, że większość trasy wiedzie przez wysokie góry bądź tunele.
Pociąg Rhaetische Bahn pod Davos
Nie bez znaczenia jest i to, że Davos ma unikalne doświadczenie w organizowaniu i zabezpieczaniu poważnych wydarzeń międzynarodowych. To tu przecież od lat odbywa się rokrocznie Światowe Forum Ekonomiczne, nie licząc pomniejszych konferencji i imprez. Zresztą i St. Moritz nie pozostaje w tyle z racji licznych tu zawodów w innych dyscyplinach sportu (golf, polo, wyścigi konne itd.), festiwali – muzycznych, literackich czy… gastronomicznych.
Odpowiedzialne za public relations w obu stacjach – Sara Roloff i Aurelia Schmid – wspominają w końcu o istotnym z ich punktu widzenia elemencie: już sam start w walce o honor goszczenia igrzysk olimpijskich jest dla obu kurortów doskonałą formą promocji. Zwłaszcza, że faktycznie jest szansa, by była to impreza łamiąca dotychczasowe kanony – taka, która wykorzystywałaby już istniejący potencjał ośrodków.
I będąca przez to całkowitym przeciwieństwem najbliższych igrzysk w rosyjskim Soczi.