Po sezonie: zapnij buty, nie rozkręcaj wiązań
To że narciarskie buty po zakończeniu sezonu należy przechowywać zapięte, wiedzą chyba wszyscy. Równocześnie częste jest jednak przekonanie, że na lato trzeba poluzować sprężyny wiązań. A to nieprawda.
Urządzenie do testowania faktycznej siły wypięcia wiązań Jetbond
Co do butów, to, po pierwsze, nie można zapomnieć o ich dobrym osuszeniu. Nie wystarczy przy tym ogrzać środka wkładek wewnętrznych (tak, jak czyni się to zwykle zimą między kolejnymi dniami jazdy). Po sezonie trzeba też wyjąć z buta wkładki wewnętrzne oraz wkładki pod stopy, bo często przestrzenie między nimi są mocno zawilgocone (zresztą, choć wymaga to trochę zachodu, w ten sposób suszę buty także w sezonie i jakoś częste wyjmowanie i wkładanie wkładek im nie zaszkodziło). Dopiero, gdy wszystkie elementy buta są już suche, można je poskładać, po czym koniecznie zapiąć w nim wszystkie klamry! Inaczej po paru miesiącach skorupa zewnętrzna może się odkształcić na tyle, że na początku sezonu będą kłopoty z jej dopięciem. A już na pewno przez pierwsze dni buty będą mało komfortowe.
Jeśli natomiast chodzi o wiązania, to i je trzeba oczyścić (zwłaszcza, jeśli ktoś, nie daj Boże!, wozi narty na dachu samochodu w odkrytym bagażniku – wtedy bowiem na pewno jest na nich mnóstwo błota i szczególnie groźnej soli). Następnie jednak nie rozkręcamy sprężyn! Jak zapewnia Tomasz Osuchowski, ratownik TOPR i reprezentant szwajcarskiej firmy serwisowej Montana, obecnie stosowane do produkcji wiązań materiały są już takiej jakości, że takie zabiegi są zbędne.
Już przed samym sezonem warto natomiast sprawdzić rzeczywistą siłę wypięcia swoich wiązań na urządzeniu zwanym Jetbond (w Polsce dysponują nim m.in. niektóre sklepy Intersportu). Test rozpoczyna się wprowadzeniem do stosownego programu komputerowego danych o narciarzu (wzrost, waga, umiejętności) i ustalenia zalecanej siły wypięcia wiązań na tzw. skali DIN. Następnie w maszynie testującej umieszczana jest narta z wpiętym butem i nastawionym wedle tej skali wiązaniem. Urządzenie próbuje najpierw tył wiązania (symulując szarpnięcie stopy), a następnie – przód. Naturalnie procedura powtarzana jest dla drugiej narty. Jeśli okaże się, że wiązanie nie wypina – bądź też wypina zbyt wcześnie, czyli przy zbyt małej sile imitowanego szarpnięcia – nastawienie trzeba zmienić.
Dość wspomnieć, że kiedy przed minionym sezonem sprawdziłem na Jetbond swoje wiązania, ustawienie wedle skali DIN okazało się poprawne. Ale już sprężyny w wiązaniach mojej żony (tej samej firmy – Rossignola) okazały się być nadzwyczaj „twarde” – i trzeba było znacząco skorygować „w dół” pierwotne ustawienia.
Taka weryfikacja siły wypięcia kosztowała 35 zł od pary nart – a certyfikat ją potwierdzający jest wydawany na rok.