W Krakowie afera…

… z biurem podróży Excalibur Tours. Oto ogłosiło ono upadłość w czasie, gdy w Paryżu przebywała wycieczka 35 gimnazjalistów. Dzieciaki wróciły do kraju tylko dzięki pomocy urzędu marszałkowskiego, a policja zatrzymała właściciela firmy. Tak się składa, że swego czasu sam byłem klientem Excalibur.

Zaciszne tyrolskie Vent… Odkryłem je dzięki Excalibur Tours. Ale może można było inaczej?

Jakoś pod koniec lat 90. ub. wieku (ależ to brzmi…) skusiłem się na oferowany przez tegoż touroperatora wyjazd do wioski Vent w Tyrolu. Miałem dołączyć do grupy młodzieży mającej tam spędzać zimowe ferie. Bo Excalibur specjalizowało się chyba – może nie przez przypadek – w wyjazdach dla młodzieży. Propozycja była atrakcyjna tak ze względu na cenę (standard młodzieżowy, który okazał się – prócz śniadań – całkiem przyzwoity), jak niewielką odległość od słynnego Sölden – jednej z topowych stacji austriackich Alp. I faktycznie: firmowym autokarem codziennie byliśmy dowożeni do słynnego kurortu, a czasem także na dwa tamtejsze lodowce.

Lecz największym odkryciem okazała się sama Vent – malutka i zaciszna wioska na końcu jednej z odnóg doliny Ötztal. Ledwie parę domostw, wokół piękne zbocza (są i wyciągi) i, jak się potem dopiero dowiedziałem, jeden z najlepszych punktów wypadowych dla skitourowych wypraw w okolice – m.in. na Wildspitze, najwyższego szczytu austriackiego Tyrolu (3774 m n.p.m.).

A co do jakości usług Excalibur… Cóż, turystycznego standardu można się było – zważywszy choćby na cenę – spodziewać. Kłopot w tym, że biuro do opieki nad młodzieżą zatrudniło, by tak rzecz, kiepskich opiekunów. Niby mieli to być instruktorzy narciarstwa… Tyle że kilka razy byłem świadkiem, jak gubili oni  powierzonych im kursantów. I niespecjalnie przejmowali się uwagami na ten temat. A nie mieli wcale po dwadzieścia lat, lecz dużo więcej. Czy pojechali z grupą dlatego, że byli „znajomymi prezesa”?

Doświadczyłem zatem wtedy i szarej rzeczywistości c czyli prowizorki – niektórych rodzimych biur podróży. I rewelacji w postaci poznania genialnej bazy na zimowe wakacje – po części pewnie dlatego, że firma chciała jak się da ciąć koszta. Coś za coś? A może dałoby się dać za coś – jakość?