Raport z drogi na narty AD 2022 (II)
Tak się złożyło, że w ostatnich dniach trzy razy byłem na krótkich narciarskich wypadach w Alpy. A czasy są takie, że prócz wrażeń z jazdy ważne są te dotyczące bezpieczeństwa. Oto ich porcja druga (pierwszą – z trentińskiej Madonny di Campiglio – zamieściłem tu wczoraj).
Wyjazd II (8-12 stycznia 2022): Wildschönau w Tyrolu
Od pewnego czasu, by pojechać na stoki Alp austriackich, trzeba legitymować się certyfikatem potwierdzającym przyjęcie trzech dawek szczepionki – w innym wypadku, by uniknąć kwarantanny, konieczne jest okazanie wyniku testu PCR. A że wedle polskich regulacji niepełnoletni mogli aż do dziś (25 stycznia) zaszczepić się najwyżej dwukrotnie, dla rodzin, które chciałyby spędzić tam ferie zimowe (np. tych z Małopolski), rodziło to dodatkowe koszty. Szczęśliwie rząd w końcu uznał ustalenia ekspertów i zezwolił na podanie także niepełnoletnim Polakom dawki przypominającej – w efekcie przynajmniej młodzież z województw rozpoczynających ferie pod koniec stycznia (m.in. z mazowieckiego), chcąc jechać na narty do Austrii, nie będzie musiała robić testów ekstra (a rodzice za nie płacić) – oczywiście, o ile zdąży dostać się punktu szczepień.
Kiedy sam w pierwszej połowie stycznia jechałem z 17-letnim synem do tyrolskiego Wildschönau (razem z sąsiednią doliną Alpbachtal tworzy zacny obszar narciarski zwany nie bez powodu Ski Juwel, o którym tu jeszcze kiedyś napiszę), mieliśmy dokument z negatywnym wynikiem testu PCR Jakuba. Na autostradzie z Monachium do Insbrucka nie było jednak jakiejkolwiek kontroli certyfikatów. Regularnie obsługujący tę trasę kierowca busa zdradził, że policja sprawdza Green Passy sporadycznie. Natomiast musieliśmy pokazać poświadczenie uznawanych w Europie szczepień (a więc nie choćby rosyjskiego Sputnika) w kasach w samej stacji. Kupno karnetu jest też możliwe dla posiadaczy statusu ozdrowieńca. PCR nie jest już wymagany.
Przy bramkach do wyciągów certyfikaty nie były już powtórnie kontrolowane. A o tym, jaką wagę przywiązuje się tam do bezpieczeństwa gości, świadczy to, że na naszej kwaterze do dobrego tonu należało wybieranie potraw ze szwedzkiego stołu nie tylko w maseczkach, ale i jednorazowych rękawiczkach. Maseczki – oczywiście co najmniej klasy FFP2 lub KN95 – trzeba też zakładać w kolejkach, na wyciągach krzesełkowych i w skibusach. Co ważne, nikt z tego powodu nie robi problemu. Prócz niektórych gości znad Wisły… Tych jednak obsługa wyciągów bądź kierowcy skibusów bezwględnie dyscyplinują.
I ciekawostka: w sklepach spożywczych w wielkich koszach leżą darmowe wymazówki do testów PCR przeznaczone dla uczniów tyrolskich szkół, którzy dwa razy w tygodniu mogą skorzystać z tyleż specjalnej, co prostej procedury pozwalającej sprawdzić, czy nie są aby zakażeni (wiadomość z wynikiem dostają na telefon komórkowy).