Jechałem 3S Eisgratbahn!
Kolejka 3S Eisgratbahn na tyrolskim lodowcu Stubai jest najbardziej spektakularną inwestycją narciarską tego sezonu. W miniony weekend miałem okazję z niej skorzystać.Zaczęło się w sobotni wieczór odpaloną pod budynkiem dolnej stacji salwą z rusznic Schützenkompanie, złożonej z ubranych w XIX-wieczne mundury miejscowych miłośników lokalnej tradycji.Potem nastąpiły opowieści osób zasłużonych dla budowy (i filmy ją ilustrujące) – oraz naturalnie landowych polityków (z prezydentem Tyrolu włącznie) i przewodniczącego parlamentarnej komisji ds. kolejek górskich (bo z racji znaczenia tej gałęzi gospodarki w austriackim Sejmie stworzono i takie ciało). A także specjalne wyrazy szacunku dla szczególnego gościa, czyli 85-letniego dziś p. Heinricha Kliera, człowieka, który w l. 70 ubiegłego wieku wymyślił i stworzył ośrodek zimowy na lodowcach Stubai. Ze swoim pomysłem i propozycją zainwestowania w narciarski interes chodził od domu do domu w kolejnych wioskach doliny, ale nie znajdował aplauzu.
Dziś zaś to jego syn Reinhard zarządza tamtejszymi kolejkami i całą infrastrukturą, a rodzina ma większościowy pakiet spółki nimi władającymi, podczas gdy reszta należy do kilku bogatych obywateli nieodległego Innsbrucka.
Wreszcie proboszcz Neustift, czyli największego miasteczka w okolicy, podziękował Naturze za dolinę i otaczające ją góry oraz prosił, by Bóg błogosławił, a zwłaszcza strzegł od niebezpieczeństw, budowniczych, mieszkańców i gości.
Po rytualnym przecięciu wstęgi wszyscy mogli wejść na peron i w nocnej scenerii dotrzeć do restauracji Eisgrat na mniej już formalną część uroczystości oficjalnego (w obecności ponad 70 dziennikarzy z całej Europy) otwarcia tej epokowej inwestycji (tu główną atrakcją było menu autorstwa nagradzanego czapkami Gault Millau szefa Davida Kostnera).
O historii budowy i detalach technicznych 3S Eigratbahn już tu pisałem. Teraz wystarczy więc powiedzieć, że ta trójlinowa kolej (dwie liny nośne oraz jedna napędowa) może w niespełna 11 minut wywieźć gości z parkingu w dolinie na 2900 m n.p.m.!
Ma długość 4,7 km i 1200 m przewyższenia – jest najdłuższą tego typu koleją w Alpach. Nową jakością w tego rodzaju trójlinowych konstrukcjach jest i to, że na stacji pośredniej narciarze nie muszą opuszczać wagoników. Skoro już o tych mowa, to jest ich 48 (oraz jeden tzw. techniczny), a w każdym mogą podróżować 34 osoby (w tym 24 na siedząco). Gondole zaprojektowali styliści ze studia Pininfarina (twórcy m.in. karoserii Ferrari F50 i Fiata Coupé), utrzymując je nie przez przypadek w pomarańczowo-czarnych barwach loga właściciela, czyli Stubaier Bergbahnen. Każda kosztowała, bagatela, 200 tys. euro, a cała inwestycja pochłonęła ponad 60 mln euro!W rzeczywistości 3S Eisgratbahn pracuje już od końca października, a miejscowi żartują, że czeka ich jeszcze wiele ceremonii otwarcia.
Już dziś widać, że niebywale usprawniła ona logistykę dowożenia narciarzy na lodowiec: jej przepustowość sięgać może 3014 osób na godzinę, a wciąż działa przecież równolegle starsza gondolka wiodąca na drugi tamtejszy obszar – Gamsgarten. Nie ma więc już mowy o kolejkach (choć zdarza się, że na Stubaier Gletscher chce się dostać nawet i 12 tys. ludzi – zwłaszcza teraz, gdy w austriackich Alpach wciąż krucho jest ze śniegiem). I to mimo że 3S Eisgratbahn nie pracuje na maksymalnych obrotach (ponoć i w jej przypadku silniki muszą się dotrzeć). Goście mogą też – z pożytkiem dla środowiska – zostawić swoje auta kilkaset metrów wcześniej w dolinie. Dolna stacja 3S znajduje się bowiem nieco niżej niż perony gondoli, która pracowała tam dotąd (skądinąd wszystkie jej wagoniki udało się sprzedać kolekcjonerom i to za całkiem spore pieniądze).
Pierwsze tygodnie funkcjonowania przyniosły też pierwsze wyzwania. A to ekstremalnie silne wiatry (zdarzyło się nawet, że trzeba było zamknąć cały lodowiec, bo choć bardziej odporna na wichury trójlinowa kolej mogłaby pracować, to uruchomienie mniej zaawansowanych wyciągów było niemożliwe). A to nieoczekiwane błędy w oprogramowaniu, które powodowały włączanie bez ważnego powodu systemu alarmowego, a w efekcie zatrzymywanie maszynerii.
Już jednak zważywszy na skalę, przedsięwzięcie imponuje – zwłaszcza w czasach, kiedy po kilku słabszych zimach ośrodki narciarskie nie chcą ryzykować z inwestycjami, a i klimat społeczny im niezbyt sprzyja.
A osobna opowieść należy się choćby wytyczonej przy okazji budowy 3S Eigratbahn trasie (3,9 km) ze stacji pośredniej do samej doliny. Ciąg dalszy zatem nastąpi.
PS A o pouczającej historii udostępnienia narciarzom lodowców doliny Stubai narciarzom, tamtejszych trasach, snowparkach, atrakcjach dla dzieci itp. można też przeczytać w przewodniku „Tyrol. Serce Alp”. Opisanych jest tam również kilkadziesiąt innych ośrodków zimowych tego regionu. Pierwszy bedeker po narciarskim Tyrolu popełniony przez polskiego autora (znanego też z bloga „W śniegu i po śniegu”) można zamówić przez stronę wydawcy, czyli Tirol Werbung. I dostać do domu gratis!