W górach wielkie poruszenie
„Do gmin i powiatów na naszym terenie dotarło pismo z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z wnioskiem o wyrażenie zgody na sprzedaż nieruchomości Polskich Kolei Linowych – Polskim Kolejom Górskim, w których głównym udziałowcem jest spółka z Luksemburga” – informuje „Tygodnik Podhalański”. Wśród kilkuset działek, o które pyta resort, choćby o te, na których stoi kolejka linowa na Kasprowy Wierch.
Naturalnie wśród wielu mieszkańców wiadomość już wywołała wzburzenie. „Niektórzy doszukują się w niej nawet sprzedaży PKL nowej, zagranicznej firmie” – ocenia wpływowy w regionie tygodnik.
Przypomnijmy: Polskie Koleje Państwowe sprzedały należącą do nich spółkę Polskie Koleje Linowe (czyli m.in. kolejki i krzesełek na Kasprowym Wierchu, kolei szynowych na Gubałówkę, wyciągów na Mosorny Groń w Zawoi i Palenicę). Tworzą je samorządy Bukowiny Tatrzańskiej, Kościeliska, Poronina i Zakopanego oraz, co najistotniejsze, międzynarodowy fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners. To on de facto sfinansował 215-milionową transakcję i w efekcie stał się większościowym udziałowcem PKG. Fundusz jest akcjonariuszem PKG poprzez swoją spółkę Altura, zarejestrowaną w Luksemburgu. Jako że prywatyzacja PKL dokonać się ma poprzez połączenie obu spółek, na przejęcie nieruchomości PKL przez PKG trzeba uzyskać zgodę MSW – właśnie z racji zagranicznego charakteru Altury.
Członek zarządu PKG Łukasz Chmielowski, indagowany przez „Tygodnik Podhalański”, przekonuje, że przejmowanie działek to naturalna konsekwencja połączenia PKL i PKG. Operacja odbywać się ma „zgodnie z zapisami statutu PKG, jaki przyjmowany był przez samorządy podczas powołania spółki”. Podkreśla, że nie ma mowy „o żadnej sprzedaży nieruchomości na rzecz innego podmiotu”. Właścicielem nieruchomości będzie PKG – dodaje Chmielowski i przypomina, że bez solidarnej zgody gmin-akcjonariuszy PKG „nie można doprowadzić do sprzedaży składników majątku spółki, w tym np. kolejek; emisji i sprzedaży akcji lub obligacji Polskich Kolei Górskich; sprzedaży całej spółki PKG lub podziału jej na mniejsze firmy; kupna innej spółki lub połączenia z nią; tworzenia zabezpieczeń na składnikach majątku Spółki; zmiany siedziby firmy; zmiany statutu Spółki”.
Ale „Tygodnik Podhalański” już cytuje wójta Zawoi, który zapowiada, że nie wyda pozytywnej opinii. Przypomina przy tym, że swego czasu jego gmina wraz z Krynicą, Szczawnicą i Czernichowem – czyli innymi samorządami, na terenie których PKL miało swój majątek – chciała porozumieć się ze słowacką kompanią Tatry Mountain Resorts.
Wójt Tadeusz Chowaniak argumentuje: „Sprzedaje się Kasprowy, Gubałówkę, Mosorny Groń, Palenicę i setki atrakcyjnych działek bliżej niezidentyfikowanemu kapitałowi z Luksemburga! My chcieliśmy zawiązać polską spółkę, z siedzibą w naszym kraju, z realnym wpływem na decyzje i docelowo polskim kapitałem! W naszej spółce Słowacy mieli kupić tylko urządzenia. Tu sprzedaje się ziemię. To jakiś totalny szwindel”.
Także starosta nowotarski, na którego terenie znajdują się działki PKL w Szczawnicy, stwierdził w rozmowie z „Tygodnikiem Podhalańskim”, że prawdopodobnie również wyda negatywną opinię.
W rzeczywistości sprawa jest prosta: za Tatry Mountain Resorts przemawiało choćby to, że oprócz pieniędzy na inwestycje oferował również doświadczenie w narciarskim biznesie. Z powodzeniem bowiem unowocześnia takie stacje zimowe, jak Chopok, Szczyrbskie Pleso czy Tatrzańska Łomnica, czyniąc z nich kurorty o alpejskim poziomie.
Rzecz w tym, że słowackie konsorcjum w ogóle nie zostało dopuszczone do przetargu na zakup PKL, i to bez podania przyczyny. W rzeczywistości decydenci z Warszawy ulegli populistycznej tezie o wyprzedaniu „dobra narodowego” i „polskiego dziedzictwa”, jakim miała był kolejka na Kasprowy, „obcemu” kapitałowi.
Z kolei ci z Zakopanego bali się jakichkolwiek związków ze Słowakami (choćby na dobrych warunkach), węsząc w ich ofercie podstęp (o ograniczeniu władzy nie wspominając). Pisałem tu o tym wiele (m.in. „Kasprowy sprzedany”, 23 maja ub.roku). Naturalnie, wśród udziałowców TMR również jest międzynarodowy fundusz inwestycyjny, bo w dzisiejszym zglobalizowanym biznesie jest to niemal norma – tyle że nie ma on pozycji dominującej.
Tak czy tak, efektem ideologicznej histerii i góralskiego cwaniactwa może być kolejne odroczenie niezbędnych przecież modernizacji kolejek działających niegdyś pod szyldem PKL.