W Polsce za kilometr (nadal) najdrożej

Za jazdę na nartach – jeśli wskaźnikiem opłacalności ma być koszt kilometra przejechanej trasy – trzeba w Polsce wciąż zapłacić dużo więcej niż w Dolomitach czy Alpach, a także w górach Słowacji. Pod względem drożyzny rodzime góry konkurować mogą jedynie ze stokami w… Czechach.

Serwis Travelplanet.pl kolejny już raz przeanalizował wydatki na narciarskie wakacje w rozmaitych stacjach zimowych Europy (z wyjątkiem bodaj tylko Skandynawii i Ukrainy).

Pod uwagę wzięto najtańsze oferty pobytu w hotelu 3-gwiazdkowym (obiekty nie mogły być przy tym oddalone od wyciągów więcej niż 10 km), z wyżywieniem HB (śniadania i obiadokolacje), dojazdem (samochodem z centrum Polski, czyli z Łodzi) i skipassem. Obowiązywały ceny z okresu feryjnego, bo od 8 do 15 lutego.

Kryterium porównawczym był natomiast Narciarski Wskaźnik Opłacalności, czyli łączny koszt, jaki goście podczas pobytu w danym ośrodku poniosą w przeliczeniu na kilometr dostępnej tam nartostrady.

Okazuje się, że w Polsce i w Czechach za kilometr zjazdu trzeba zapłacić w sumie ok. 70 zł.

Tymczasem, przykładowo, we włoskiej Val Gardena NWO wynosi 9 lub 15 złotych – w zależności od tego, czy do porównań użyje się karnetu pozwalającego na jazdę po 175 km tras czy też dającego możliwość poruszania się po 300 km nartostrad. Skądinąd, gdyby wziąć pod uwagę karnet „Dolomiti Super Ski”, obejmujący 1200 km tras regionu, to NWO wyniósłby ledwie…2,30 zł/km. Autorzy raportu przyjęli jednak realistyczne założenie, że w ciągu tygodnia nawet dobry narciarz jest w stanie pokonać dystans ok. 300 kilometrów.

Val Gardena jest nadto, przypomnijmy, nie tylko topową stacją Południowego Tyrolu, ale i jednym z najbardziej znanych kurortów zimowych kontynentu (w tym areną zawodów alpejskiego Pucharu Świata).

W równie słynnym w branży austriackim Sölden (także miejsce zmagań pucharowych oraz dwa lodowce, gwarantujące śnieg) Narciarski Wskaźnik Opłacalności sięga 10 złotych za kilometr nartostrady.

W obu tych stacjach tygodniowy koszt pobytu dla dwóch osób oszacowano bowiem (zgodnie z wspomnianymi założeniami) na 5400 zł.

Zarówno we Włoszech, jak Austrii można oczywiście znaleźć stacje mniejsze – więc i tańsze, a też mające bezpośredni dostęp do setek kilometrów tras. Tam NWO może być jeszcze korzystniejszy.

Tak czy tak, narty w Austrii i Włoszech według tych parametrów są 6 – 7 razy tańsze niż w Polsce czy Czechach.

Co więcej, taniej można pojeździć nawet w uchodzących za najdroższe Alpach szwajcarskich i francuskich. I tak, NWO w Szwajcarii sięga wedle Travelplanet.pl nieco ponad 20 zł/km, lecz jest o ponad 10 proc. bardziej korzystny w porównaniu do minionego sezonu. Choć bowiem w Szwajcarii nieco zdrożały tej zimy karnety, to równocześnie trwa ostra konkurencja ofert hotelowych – w niektórych miejscowościach noclegi staniały nawet o 25 proc. Swoje robią też niższe ceny paliwa (które na dodatek bywa w Szwajcarii tańsze niż, na przykład, w Austrii).

Radykalnie natomiast poprawił się Narciarski Wskaźnik Opłacalności w przypadku Alp francuskich. W popularnych Trzech Dolinach wynosi on w tym sezonie 13 zł/km (minionej zimy sięgał 37 zł/km) – a na dodatek jest to po części konsekwencja wspomnianego założenia, iż dobry narciarz może przejechać w ciągu tygodnia maksymalnie 300 km nartostrad (gdyby bowiem uwzględnić wszystkie 600 km tamtejszych nartostrad, spadłby on do 6,50 zł/km). W przypadku Trzech Dolin trzeba jednak uwzględnić i inną poprawkę: otóż przyczyną zdecydowanej poprawy NWO nie jest tam gwałtowny spadek kwater czy przyrost długości nartostrad, lecz… zlikwidowanie karnetów na poszczególne doliny. O ile minionej zimy w ofercie były 6-dniowe skipassy na jedną tylko dolinę (na przykład Meribel za 212 euro), to teraz dostępne są tylko karnety na cały obszar Trzech Dolin za 277 euro/6 dni.

Oczywiście, także we Francji można znaleźć ośrodki z 6-dniowymi karnetami za ok. 200 euro i odpowiednim kilometrażem tras.

W porównaniu do ubiegłorocznej analizy skoczyły też – o ponad 40 proc.! – notowania Słowacji. Otóż Słowacy udostępnili karnet na kilka ośrodków w Wysokich i Niskich Tatrach (Tatrzańska Łomnica, Strbskie Pleso, Smokovec i Jasna/Chopok), co poprawiło sumę dostępnych tras, NWO wynosi więc w efekcie w tym sezonie 27 zł/km (zamiast ubiegłorocznych 46 zł/km). Swoje zrobiły też obniżki cen noclegów.

Podsumowaniem tej analizy (i sytuacji branży zimowej w Polsce) niech będzie dość banalna konstatacja: naturalnie, w rodzimych górach nie mamy szans na ośrodki z dziesiątkami kilometrów tras narciarskich, póki jednak za jazdę w symbolicznym rejonie Kasprowego Wierchu (czyli ok.1,2 km w Kotle Gąsienicowym plus ok. 1,8 km w Kotle Goryczkowym plus dla chętnych kilkukilometrowy zjazd do Kuźnic) trzeba płacić 135 złotych dziennie, na żadną konkurencję z Alpami czy Słowakami nie ma szans. By już nie wspominać o cenach kwater i posiłków w co bardziej znanych miejscowościach górskich.

PS.
Wyniki badań za portalem Dziennik Turystyczny.