Przestrogi na lawiny
W związku z ostatnią serią tragicznych w skutkach lawin we Francji i Włoszech, warto uzmysłowić sobie kilka reguł, szczególnie o tej porze roku ważnych dla narciarzy i snowboardzistów.
Przypomniał je właśnie w swoim serwisie e-mailowym Henry Schniewind, przewodnik wysokogórski z Val d’Isere i twórca HAT (Henry’s Avalanche Talk) – firmy, czy raczej instytucji, zajmującej się edukacją tyczącą zachowania się w górach – zgodnie z hasłem: „Bezpieczeństwo to wolność”.
Po pierwsze, powinniśmy pamiętać, że pokrywa świeżego śniegu jest słabo związana z podłożem, bo opadom towarzyszyły zwykle silne mrozy i zimny wiatr. W efekcie pierwsza warstwa śniegu jest mocno zlodzona. Przewodnicy z Val d’Isere opisują to dosadnym określeniem „the base is rotten”.
Lawina może zejść więc już pod ciężarem pojedynczego narciarza czy snowboardzisty – pociągając jego samego i wszystkich znajdujących się w okolicy.
Najmniej stabilny śnieg leży w tym momencie przede wszystkim na stromych stokach o ekspozycji północno-wschodniej, północnej i północno-zachodniej. Zagrożenie istnieje też oczywiście pod takimi „ściankami”. Więcej: nie znaczy to, że inne miejsca są stabilne – niebezpieczne mogą być nawet te położone tuż przy wytyczonych i teoretycznie przygotowanych trasach!
Dlatego – i to rada druga – warto mieć świadomość, że nawet odbicie parę metrów poza wytyczoną tyczkami trasę jest już jazdą off piste – a więc na własne ryzyko. A to dramatycznie rośnie – zwłaszcza, jeśli jeździ się samemu. Rzecz nie tylko w tym, że w razie wypadku standardowe ubezpieczenie nie pokryje zwrotu kosztów akcji ratowniczej. Dużo istotniejsze jest to, że tylko oznaczone trasy są pod koniec dnia patrolowane przez ratowników – sprawdzają oni, czy ktoś na nich nie pozostał. Tam też jest oczywiście dużo większa szansa, by inni narciarze czy snowboardziści zauważyli wypadek – w tym lawinę, bo ta może zejść także na wytyczone trasy! Głośna była swego czasu historia 44-letniego narciarza z Wielkiej Brytanii, którego ciało znaleziono pod lawiną tuż obok jednej z tras we francuskim kurorcie La Tour.
Co najgorsze, jest już praktycznie pewne, że rozległe połacie takiego niestabilnego podłoża utrzymają się przez cały sezon – będą więc stale groźne i trzeba będzie być nadzwyczaj ostrożnym do końca zimy.
Wreszcie, po trzecie, Henry Schniewind przypomina, że w przyjętej w międzynarodowym ratownictwie górskim pięciostopniowej skali zagrożenia lawinowego (od „1”, czyli „nieznacznego” do „5”, czyli „bardzo duże”) często ogłaszany stopień „3” nie oznacza – wbrew potocznemu przekonaniu – iż niebezpieczeństwo jest średnie czy umiarkowane. Lawinowa „trójka” to zagrożenie „znaczne”! Na dodatek w praktyce może to być „zwykła trójka”, ale równie dobrze – jak mawiają przewodnicy – „wysoka trójka”.
Lawina sfotografowana przez Henry’ego w rejonie Fornet w Val d’ Isere 1 stycznia 2009 r.
Dlatego – i to kluczowa przestroga – wyruszając w góry nie wystarczy oprzeć się o prognozę meteo zasłyszaną w telewizji bądź w radiu czy znalezioną w internecie – a nawet ogłoszoną w stacji poprzedniego dnia! Wszak pogoda w górach szybko się zmienia. Warto zatem sięgnąć po lokalny biuletyn lawinowy i, co najważniejsze, zawsze zapytać o ewentualne zagrożenia ratowników pracujących w danej stacji (we Francji zwanych pisteurs’ami). Tylko oni bowiem znają aktualną sytuację w poszczególnych regionach stacji, bo patrolują zwykle okolicę wczesnym rankiem, jeszcze przed otwarciem wyciągów.
A bezpieczeństwo znaczy wolność!