Narciarski wynalazca opowiada (I)

Wymyślił pneumatyczną armatkę dośnieżającą, podgrzewane siedzenia wyciągów, miotacz do odstrzeliwania lawin, metodę rekultywacji stoków po sezonie zimowym, system rozliczania się kolei linowych z właścicielami gruntów oraz… kilka innych rzeczy. Panie, Panowie: Herr Michael Manhart!

Armatki śnieżne Arlberg Jet skonstruowane wedle patentu Michaela Manharta

To m.in. dzięki jego pomysłom Lech Zürs z małej wioski na granicy Austrii i Szwajcarii stało się ośrodkiem narciarskim o światowej sławie, który odwiedzają rodziny królewskie, gwiazdy kina i estrady, szefowie wielkich firm i… rosyjscy oligarchowie. Niedawno – dzięki inicjatywie Franki Kobenter z Austria.Info – miałem okazję wysłuchać opowieści p. Manharta o tym, jak ze zwykłej stacji narciarskiej można zrobić globalnego już gracza w zimowej branży turystycznej.

O początkach

Pierwszy klub narciarski powstał w Lech ponad sto lat temu, więc pionierów było wielu. Ale moja rodzina udzielała się od początku. Dziadek Sepp jeszcze przed II wojną światową budował wyciągi dla miejscowych i pierwszych turystów (klub narciarski Lech obchodził niedawno stulecie). Mama też była aktywna w branży.

O sztucznym śniegu, ekologii, kosztach i technologii

Sztucznym śniegiem zacząłem interesować się w połowie lat 70. ub. wieku. Najpierw do idei dośnieżania musiałem przekonać moich sąsiadów – rolników z Lech oraz ekologów. W 1978 roku zaczęliśmy na naszych stokach systematycznie sprawdzać, czy nie szkodzi to uprawom. Okazało się, że przeciwnie: wpływa on pozytywnie na wegetację. Pod grubszą warstwą śniegu – złożoną z naturalnego puchu i śniegu sztucznego roślinom jest cieplej, lepiej więc znoszą mróz. To był argument, który przekonał rolników.

Ekologom tłumaczyłem jeszcze jedno: że najlepszym sposobem, by narciarze nie próbowali masowo zapuszczać się na tereny chronione, są dobrze przygotowane stoki: bo to je wybierze większość. Opracowałem także know how rekultywacji stoków po sezonie, za które dostałem nawet nagrodę ekologiczną Światowej Konferencji Alpejskiej. Chodziło o utrzymanie czystości wody w okolicy, zachowanie pierwotnego składu geologicznego gleby, a także… jakości traw (wysokości i grubości źdźbeł itd.). Wyszło na to, że dośnieżanie przynosi korzyści zarówno zimą, jak latem.

Drugim problemem były jednak koszty sztucznego śnieżenia. Ówczesna technologia była energochłonna, armatki potrzebowały nadto olbrzymiej ilości wody, a mimo to nie były zbyt efektywne. Udało mi się jednak skonstruować dużo oszczędniejszą armatkę pneumatyczną, która zwłaszcza przy małym mrozie była dużo wydajniejsza. Na dodatek instalacja ta była lekka, a więc łatwa do transportowania na kolejne partie stoku. Mogła też pracować tuż nad gruntem, była zatem odporna na wiatr. Nazwano ją – od nazwy naszego regionu – Arlberg Jet, a mnie przy okazji „mistrzem naśnieżania” (śmiech). Dziś jest powszechnie wykorzystywana obok tradycyjnych armatek wirnikowych (które te sprawdzają się najlepiej przy większych mrozach) oraz tzw. lanc (te pracują przy największych mrozach). W ten sposób uratowałem już kilka sezonów w wielu stacjach (śmiech).

Praca nad trasami w Lech Zürs (fot. Lech Zürs Tourismus/Sepp Mallaun)

Przy produkcji sztucznego śniegu główną rolę gra temperatura i wilgotność, czyli w sumie temperatura odczuwalna oraz dobór właściwej armatki i jej odpowiednie ustawienie na stoku. Jeśli, przykładowo, na termometrach jest -1 stopień Celsjusza, ale dobra wilgotność, to mamy taką sytuację, jakby było dużo zimniej. I choć w zasadzie jest ciepło, to można już pięknie śnieżyć. Jest teza, że to w Południowym Tyrolu sztuczny śnieg jest najlepszej jakości, bo tam mają suche powietrze. U nas w Arlbergu warunki do śnieżenia też są dobre, bo mamy klimat kontynentalny.

Jakość śniegu zależy także od składu mineralnego wody. W Lech wodę do naśnieżania bierzemy z naszej rzeki – jest niezanieczyszczona, co pomaga robić śnieżynki. Ale absolutnie czysta woda – bez jąderek kondensacji – jest niedobra.

Podczas olimpiady w Calgary w 1988 roku gospodarze sugerowali nam – bo moja firma wygrała przetarg na naśnieżanie tras zjazdowych – by używać wody ze studni artezyjskich. Musieliśmy im długo tłumaczyć, że jest ona zbyt czysta, by otrzymać z niej sztuczny śnieg.

Zresztą znaczenie ma nawet to, w jakiej fazie jest księżyc (śmiech).

Cdn.