Śnieg (na Podhalu) i ugoda (na Kotelnicy)
Na Podhalu wreszcie biało. Po wielu dniach odwilży spadło kilkanaście centymetrów śniegu, a że spadła też temperatura, możliwe stało się sztuczne dośnieżanie. Ponownie można więc było uruchomić wyciągi. Ruszyć też może popularna zakopiańska Kotelnica – ale to już z całkiem innego powodu.
Ta całkiem długa (ok. 750 metrów) trasa na wschodnim zboczu Gubałówki, obsługiwana przez wyciąg orczykowy, była niegdyś – ba, przez niemal 30 lat – świetnym uzupełnieniem głównej nartostrady biegnącej wzdłuż znanej w całym kraju tamtejszej kolei terenowej PKL. Potem się jednak zaczęło. Najpierw wybuchł spór między PKL a właścicielami działek na południowych zboczach Gubałówki, a potem kłótnia objęła też Kotelnicę (także między zarządzającymi wyciągiem a góralami, mający prawa do gruntu, po którym przebiegała trasa). Symbolem konfliktu stały się płoty, które przez cztery sezony uniemożliwiały narciarzom i snowboardzistom jazdę na Kotelnicy. Niedawno jednak ogrodzenia zniknęły. Okazuje się, że strony doszły w końcu do porozumienia. Co ważne: na wznowienie pracy wyciągu zgodzili się wszyscy właściciele ziemi.
Więcej, jak informuje lokalna Gazeta Wyborcza, górale z Gubałówki, Furmanowej i Kotelnicy chcą wybudować w Paśmie Gubałowskim dużą stację zimową. W tym celu chcą powołać spółkę (pierwsze zebranie udziałowców odbyć się ma w marcu), która najpóźniej w 2012 r. rozpoczęłaby inwestycję. Obejmowałaby ona m.in. budowę nowoczesnego wyciągu krzesełkowego właśnie na zboczu Kotelnicy.
Być może wzorem stali się sąsiedzi z podhalańskiej Czarnej Góry, którzy – chcąc przyciągnąć gości na zbocza tamtejszej Litwinki – kilka miesięcy temu zawiązali spółkę (ma 60 udziałowców) i zastąpili przestarzały orczyk nowoczesnymi, czteroosobowymi krzesełkami, by.
Poparcie dla inicjatywy mieszkańców Pasma Gubałowskiego deklarują władze Zakopanego. Przewodniczący rady miasta zapewnił dziennikarzy, że traktuje narciarstwo jako wizytówkę regionu. Dodał, że gmina będzie walczyć, żeby Zakopane miało jak najwięcej terenów do jazdy. Kłopot w tym, że w ub. roku rada uchwaliła plan zagospodarowania przestrzennego dla obszaru Pasma, w którym nie uwzględniono tras na Kotelnicy i Gubałówce – na ich miejscu znajdować się ma… las, choć lata temu właśnie na potrzeby nartostrad wycięto tam przecinki. Nie zmieniono też klasyfikacji gruntu.
Szczęśliwie okazuje się, że plan taki można zmienić. Wojewoda małopolski musi zbadać zgodność planu ze studium zagospodarowania przestrzennego. Ale nawet jeśli nie zażąda żadnych poprawek, to rada miasta może złożyć wniosek o wprowadzenie odpowiednich zmian, uwzględniających trasy narciarskie.
Wszystko pięknie, tyle że przez cztery lata nie zarabiali ani właściciele wyciągów, ani górale, mający tam ziemię, ani miasto. Nie mówiąc o tym, że świat poszedł hyr: w Zakopanem tylko się kłócą i grodzą stoki. W efekcie wielu potencjalnych gości – w tym ci najcenniejsi, bo najwierniejsi: autentyczni pasjonaci nart – przestało już jeździć w Tatry. Wolą wybrać się w Alpy bądź na Słowację. Sam w niedzielę o świcie jadę na Chopok, a potem do Tatrzańskiej i Łomnicy i Szczyrbskiego Plesa.