Bój o kolej w Kasinie
W minioną niedzielę na opustoszałą od ponad dekady stacyjkę w Kasinie Wielkiej znowu wjechał pociąg. Ma to być pierwszy krok do stworzenia z wybudowanej jeszcze w XIX w, czyli za Austro-Węgier, trasy kolejowej między Chabówką a Nowym Sączem atrakcji turystycznej. Ale ten leżący u stóp Śnieżnicy kameralny dworzec służył też niegdyś narciarzom. I ja z niego korzystałem.
Stacja kolejowa w Kasinie Wielkiej u stóp Śnieżnicy (fot. Zygmunt Put)
Odległa ledwie 70 km od Krakowa Śnieżnica (1006 m n.p.m.) to jedna z ulubionych gór małopolskich narciarzy. Na jej północno-zachodnim zboczu wytyczono całkiem atrakcyjną trasę zjazdową – ma 1400 metrów długości i blisko 300 m różnicy poziomów.
Najpierw nartostradę obsługiwał wyciąg orczykowy (dość stromy i bodaj najdłuższy wtedy w Polsce, trzeba więc było mieć nie lada kondycję, by korzystać z niego przez cały dzień). Naturalnie nie było mowy o ratrakach, więc szybko tworzyły się muldy i oblodzenia. Na dodatek w dużej części poprowadzonej leśną przecinką nartostrady jeździło się „na jedną nogę”, bo trasa była nachylona nie tylko w linii spadku stoku… Ale też nie bez powodu na stokach Śnieżnicy jazdę na nartach zaliczali studenci kolejnych roczników krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego.
Tak czy tak zwłaszcza w weekendy w kolejce do wyciągu trzeba było odstać swoje.
Kasina Wielka stała się sławna na cały kraj wraz z pierwszymi sukcesami Justyny Kowalczyk – bo to stamtąd pochodzi znakomita biegaczka: na okolicznych polach stawiała pierwsze kroki na biegówkach, ale oczywiście próbowała też zjeżdżać ze Śnieżnicy. Wtedy też wśród miejscowych samorządowców pojawił się pomysł uczynienia z wioski ośrodka narciarstwa biegowego, którego „twarzą” byłaby p. Justyna. Ten plan – jak dotąd – nie wypalił.
Szczęśliwie udało się co innego: radykalnie poprawić warunki do uprawiania tam narciarstwa zjazdowego. Oto w 2007 roku na Śnieżnicy wybudowano czteroosobowe krzesełka o długości 1100 metrów i wydajności 2400 osób na godzinę. Wyjazd na stację górną (na wysokości 900 m n.p.m.) trwa niespełna 7 minut. Początkujący mogą korzystać również ze 120-metrowego wyciągu talerzykowego. Przeprofilowano także samą trasę: nie ma już mowy o nabieraniu złych nawyków, a jednolite nachylenie (21 proc.) ułatwia jazdę mniej wprawnym narciarzom. Stok może być też sztucznie dośnieżony, a przygotowują go dwa ratraki. Na dodatek jako że trasa poprowadzona jest przez las krzesełka kursują nawet przy silnym wietrze, a śnieg zalega długo.
Wyciąg krzesełkowy na Śnieżnicę
Przed laty wielokrotnie jeździłem Kasiny – a to na jednodniowe wyprawy, a to na zimowe ferie. Nie zapomnę i samych zjazdów (m.in. między drzewami w tamtejszym lesie), i chociażby tzw. oskubin u goszczących nas gospodarzy – z opowieściami o okolicznych akcjach partyzanckich w czasie II wojny światowej i walkach podziemia już po jej zakończeniu. A także z wyśmienitym gęsim pasztetem zapijanym bimbrem „od szwagra”. Pamiętam też pociąg, który kursował przez Kasinę: korzystało się z niego chcąc w pobliskiej Mszanie Dolnej uzupełnić zapasy prowiantu, ale też widok sunącego dnem doliny starego parowozu dodawał zjazdom ze Śnieżnicy uroku.
Jakieś 10 lat temu tamtejszą linię kolejową uznano za nieopłacalną. Pociągi przestały przez Kasinę jeździć. Tory zarastały trawą, a kameralna stacyjka zaczęła służyć jedynie jako… filmowy plan – jako miejsce do ujęć spodobała się bowiem Andrzejowi Wajdzie (przy pracy nad „Katyniem”) i Stevenowi Spielbergowi (podczas kręcenia „Listy Schindlera”).
W końcu ministerstwo transportu wpisało odcinek Chabówka-Nowy Sącz na listę linii kolejowych przeznaczonych do likwidacji. Dopiero wtedy małopolscy samorządowcy – naciskani przez miłośników kolejnictwa – zainteresowali się sprawą. Zaczęli dowodzić, że to jeden z najpiękniejszych szlaków szynowych w Polsce. Znaczenie ma i to, że początek bierze w Chabówce, gdzie znajduje się unikatowy skansen kolejowy. W maju sejmik województwa zaapelował do ministra Sławomira Nowaka o zmianę decyzji. W efekcie przed paru tygodniami rząd wycofał się z planów likwidacji trasy.
Aktywiści obywatelskiej Koalicji Kolei Galicyjskiej „Lokomotywa” chcą, by szlakiem Chabówka-Nowy Sącz jeździł zabytkowy pociąg na parę.
Sejmik wojewódzki zadeklarował, że przyszłym roku znajdzie na to pieniądze. Podróż parowozem malowniczymi dolinami Beskidu Wyspowego ma stać się kolejną atrakcją turystyczną Małopolski. Wzorem jest pobliska Słowacja, gdzie podobne górskie ciuchcie mają ponoć wielkie wzięcie. O Szwajcarii już nie wspominając.
W niedzielę kilkuset zwolenników tej inicjatywy odśpiewało na peronie w Kasinie stworzony przez Seweryna Krajewskiego, a rozsławiony przez Marylę Rodowicz song „Remedium” ze słowami „Wsiąść do pociągu byle jakiego”. Po czym odjechało pociągiem z wagonem z lat 60. minionego stulecia.