Stubai dobry przed sezonem
Aż 20 slalomów rozmaite ekipy treningowe rozstawiły w minionym tygodniu na tyrolskim lodowcu Stubai. To najlepszy dowód, jak świetne jest to miejsce do pierwszych zjazdów w sezonie.
Trenowały narodowe kadry młodzieżowe z różnych krajów (seniorzy udali się za ocean, gdzie rozpoczęła się właśnie tamtejsza edycja pucharowych startów) nie tylko Europy, ale i choćby… Kanady. Ćwiczyły kluby i różne stowarzyszenia. Stok pełen uwijających się – mniej lub bardziej sprawnie – między tyczkami alpejczyków robił wrażenie. Zwłaszcza na zboczu u stóp Stubaier Wildspitze (najwyższego szczytu w okolicy – 3340 m n.p.m.), gdzie obok siebie wytyczono… 17 wariantów slalomowych (pozostałe trzy stanęły pod drugim co do wysokości Schaufelspitze – 3333 m n.p.m.).
Do tego doszli naturalnie amatorzy. Ale tłoczniej na trasach było jedynie w okolicy obszarów treningowych, i to wtedy, gdy świeciło piękne, marcowe nieomal słońce. W innych partiach Stubaier gletscher i gdy pogoda – a zwłaszcza widzialność – nieco się pogarszały, na tłumy nie można było narzekać.
Zatory powstawały najwyżej pod wyciągami na samym lodowcu – czas oczekiwania nie przekraczał jednak nigdy 5-10 min, a był przecież weekend. W dolinie natomiast, przy dolnej stacji gondolek, było tłoczno tylko rano, tuż po godz. 8, kiedy je uruchamiano – kumulowały się ekipy treningowe wcześnie rozpoczynające zajęcia. Każda objuczona jest sporym sprzętem, więc wyjazd zabiera nieco czasu. Gdy ta fala minęła, na Stubai wjeżdżało się już z marszu.
Od najbliższego weekendu będzie zapewne jeszcze lepiej. Na sobotę 3 grudnia zaplanowano otwarcie Schlick 2000 – kameralnego, ale uroczego z racji otaczającego go masywu, do złudzenia przypominającego skały Dolomitów, a na dodatek położenia na owych 2000 m i mikroklimatu oferującego zwykle doskonałej jakości śnieg. Zachwycałem się nim tutaj już po pierwszej wizycie ponad dziesięć lat temu.
Teraz przyciągnie pewnie przynajmniej niektórych gości doliny i tym samym odciąży od żądnych nart gości sam Stubaier gletscher.