Włoska kawa po szwajcarskiej stronie
Grań Matterhornu od szwajcarskiej strony, a więc Zermatt, wielu słusznie uznaje za najpiękniejszy widok górski na świecie. Dotąd był z tym tylko jeden kłopot: w podziwianiu panoramy przeszkadzała… słaba kawa.Sam miałem okazję gościć w Zermatt dwa razy w życiu. Zawsze z zachwytem wpatrywałem się w Matterhorn.
Ba, monumentalność i piękno szczytu przeszkadzały mi nawet, choć znajomi nie uwierzą, w korzystaniu z nart: tak często zmuszały mnie do przerwania jazdy, by rzucić okiem na tę górę i na chwilę choćby oddać – jak mawiał nieoceniony Juliusz Mieroszewski – „refleksji i zadumie”.
Miałem z Zermatt i inny problem: otóż aby napić się rano dobrej kawy, musiałem każdego dnia wybrać się za grań, a więc na włoską stronę stacji, czyli w rejon Cervinii. Dopiero tam espresso (doppio oczywiście) smakowało jak trzeba. I to niezależnie od tego, w którym z górskich schronisk się o nie poprosiło. Bo kawa podawana w Szwajcarii nie robiła, by tak łagodnie rzec, takiego wrażenia jak Matterhorn – i ta na włoskich zboczach. Nie mówiąc o tym, że jest deko droższa.
Problem w tym jednak, że choć narciarsko włoskie zbocza są zacne – to widok na Matterhorn jest stamtąd niemal banalny: jakby widziało się kompletnie inny szczyt.
Teraz być może wszystko się zmieni. Oto w najbliższy weekend w Zermatt ma zostać otwarta włoska kawiarnia pod obiecująca nazwą „Cup’s – Italian coffe house Zermatt”. Prócz różnych wariantów kawy, zwykle na bazie espresso właśnie, w menu znaleźć się mają inne włoskie specjalności – z wypiekami i panini włącznie.
Zdumiewające skądinąd, że nikt wcześniej nie wpadł na tak banalny pomysł na biznes. Bo inicjatywa okazuje się dla stacji na tyle poważna, że obwieszczono o niej na liście „wydarzeń zimy 2017/18”.
Powie ktoś: fanaberie. Może i tak, ale dlaczego w wielkich górach odmawiać sobie wielkiej kawy? No dlaczego?