Jak dośnieżają mistrzowie (1)
Pierwszym miejscem w całej Europie, jeśli chodzi o mistrzostwo w dośnieżaniu stoków – jakże w ostatnich sezonach ważne – zasadnie szczyci się Reiteralm, niewielka stacja na granicy Styrii i Kraju Salzburskiego (tuż obok słynnego Schladming).Dość powiedzieć, że to ją na swoje pierwsze w sezonie treningi wybiera od kilku lat wielu czołowych alpejczyków z całego świata. Przyjeżdżają tu, kiedy można jeździć jedynie na lodowcach. I to kto: Marcel Hirscher, Ted Ligety czy Henrik Kristoffersen (wspomina o tym zresztą w rozmowie w tym numerze „Ski Magazynu”).
Choć na okolicznych łąkach w najlepsze pasą się krowy i owce, to przynajmniej stok nazywany Holzerpiste jest już zaśnieżony i niczym biała wstęga (a w zasadzie błękitna, bo zgodnie z wymogami współczesnego treningu musiał zostać odpowiednio utwardzony, czyli po prostu zlodzony) wyróżnia się na tle zielonych często hal i lasów. A zważywszy że dolna stacja ośrodka leży na 750 m n.p.m. ,a górna poniżej 1900 m n.p.m., robi to wrażenie.
Co więcej, trasa Holzerpiste jest stosownie stroma i urozmaicona – co czyni ją do treningu dużo atrakcyjniejszą niż płaskie najczęściej odpowiedniczki na lodowcach.Nic dziwnego, że Reiteralm chlubi się aż trzema złotymi medalami „Internationales Pistengütesiegel”. Przyznawane są one za najwyższej jakości przygotowanie tras zjazdowych przez – co ważne – jury złożone z samych fachowców tej branży. Potrójne złoto w tej materii ma jako jedyna w Europie! Naturalnie korzystają z tego także zwykli jej goście.
W Reiteralm naśnieżanie zaczyna się już… poprzedniej zimy. Wtedy to bowiem zgarnia się ratrakami na olbrzymie pryzmy każdy nadmiar śniegu (lub po prostu, jeśli pogoda na to pozwala, produkuje jego dodatkowe zasoby armatkami). Wczesną wiosną sterty te okrywane są białą włókniną. Tak składowane czekają na następny sezon. Podobno nawet w upalne lata ubywa najwyżej 25 proc. zmagazynowanych zapasów.
Równocześnie woda z topniejącego na zboczach śniegu i górskich potoków odprowadzana jest specjalnym systemem melioracyjnym do trzech sztucznych zbiorników. Jeziorko Reiteralm See mieści 100 tys. m sześc., a stawy Schnepfen i Jagastüberl – 30 tys. m sześc. oraz 15 tys. m sześc. To z nich w następnym sezonie czerpana jest do instalacji dośnieżających. Dzięki takiemu – niemal zamkniętemu – obiegowi na potrzeby sztucznego dośnieżania nie trzeba ciągnąć aż tyle wody z cieków w dnie doliny, ile potrzebne byłoby do pokrycia sztucznym śniegiem analogicznego terenu bez wykorzystania zapasów ze sztucznych akwenów.
Prócz walorów ekologicznych oznacza to też oszczędności ekonomiczne, mieszkańcom zaś tamtejszych wiosek nie grożą puste krany (co zdarza się w pobliżu innych zimowych kurortów).
Oczywiście na wypadek szczególnie ubogich w śnieg zim Reiteralm Bergbahnen, która prócz miejscowych kolejek odpowiada także za naśnieżanie swojego terenu, wybudowała na stokach aż 4 stacje pomp ciśnieniowych o imponującej łącznej wydajności 1700 l/s.Głównym jednak zadaniem pompowni jest transport wody ze sztucznych zbiorników do specjalnych oczyszczalni, gdzie jest ona filtrowana, by w końcu trafić do tzw. instalacji UV. Tam zostaje naświetlona promieniami ultrafioletowymi, dzięki czemu niszczone są potencjalne bakterie. W efekcie do naśnieżania używana jest woda o jakości pitnej. Równocześnie podczas samej produkcji śniegu w Reiteralm nie stosuje się żadnych dodatków chemicznych.
Znaczenie mają wysokiej jakości technologicznej armatki i lance tam używane. Dość powiedzieć, że ciśnienie wylotowe w tamtejszych armatkach sięga 60 barów (dla porównania: w wężach strażackich – 12 barów). Sieć doprowadzających do nich wodę żeliwnych rur (o średnicy sięgającej od 80 mm do nawet 300 m) ma ok. 38 km długości. A ukryte są one dla ochrony przed mrozem (razem z kablami elektroenergetycznymi, przewodami sterowniczymi itp.) na głębokości 1,6 metra pod powierzchnią stoku.
W sumie na zboczach dwóch tworzących ośrodek gór pracuje 150 armatek zdolnych produkować do 80 m sześc. śniegu na godzinę. Można je ustawiać w dowolnym punkcie tras (są mobilne i obrotowe), a każda kosztowała ok. 35 tys. euro. To armatki gwarantują najlepszą wydajność sztucznego naśnieżania w temperaturach granicznych.Do tego dochodzi 90 lanc (każda za ok. 4 tys. euro) – zapewniają obfite śnieżenie przy granicznych temperaturach (40 m sześc. na godzinę), lecz w skrajnych warunkach nie mogą pracować zbyt długo, a ponadto są mocowane na stałe, więc nie da się przestawiać ich w inne miejsca zbocza.
Skądinąd kluczem do sukcesu jest dobre pokrycie śniegiem zboczy i utwardzenie takiego podłoża już na samym początku sezonu: ta pierwsza warstwa stanowi podkład pod późniejsze opady i dośnieżanie. Łatwiej też wtedy przerzucać śnieg w newralgiczne miejsca itd.Cdn.