Stubai – bez nowości z nowościami
„Akurat w tym sezonie żadnych spektakularnych inwestycji infrastrukturalnych na Stubai nie ma. Ale trudno się dziwić – w ostatnich latach wydaliśmy na nie miliony euro. Proponujemy za to ciekawe pomysły” – zachwala swoją dolinę Michael Gstrein z marketingu tyrolskiej doliny Stubai.
Teraz najważniejsza wiadomość to ta, że na lodowcu można już jeździć (choć prawdę mówiąc bywały już na alpejskich lodowcach o tej porze lepsze warunki)! Wspomniane zaś nowości tego sezonu dotyczą dwóch najważniejszych ostatnio dla menedżerów lodowca grup klientów.
Pierwszą są rodziny z dziećmi. Otóż od dawna dumą Stubaier Gletscher jest BIG Family Ski-Camp, czyli świetnie wyposażona szkółka dla dzieci.
O jej poziomie świadczy choćby to, że każdy z wyciągów taśmowych (tzw. magic carpets) poprowadzony jest – ze względu na silny czasem na lodowcu wiatr – w pleksiglasowym tunelu, chroniącym uczniów przed zimnem.
Niedawno otwarto tam także tor snowboardowy dla najmłodszych Big Family Boardercross (przy wyciągu Murmelebahn). Tej zaś zimy poszerzony i wzbogacony o kolejne zakręty, przeszkody i skocznie został stok zwany Big Family Fun Slope – już dotąd liczący kilometr (co, zważywszy na jego charakter, było długością nader poważną).
Atrakcją dla rodzin będzie pewnie również otwarta dopiero co grota lodowcowa. Oto na 3000 m n.p.m., przy górnej stacji Eisgrat, we współpracy z glacjologami z Uniwersytetu w Innsbrucku 30 metrów pod stokiem wydrążono lodową jaskinię. Godzinna podróż lodowymi korytarzami, poza emocjami, jest okazją do poznania prawideł rządzących tym światem: powstawaniem oraz, niestety, topnieniem lodowców, ich wpływem na środowisko. Można się tu dowiedzieć, kiedy powstały poszczególne warstwy lodu, dlaczego lód z lodowca ma niebieski połysk i co to jest mleko lodowcowe.
Nie bez przyczyny więc Stubai w ostatnich latach cztery razy z rzędu mógł szczycić się laurem „najbardziej przyjaznego dla rodzin terenu narciarskiego w Alpach”, przyznawanym przez przewodnik narciarski ADAC (a testowanych jest 1500 stacji!).
Starsze natomiast, nastoletnie już dzieci wybiorą pewnie zlokalizowany na imponującej wysokości ok. 3000 m n.p.m. snowpark Moreboards. Snowboardowa i freestylowa branża ocenia go jako niezgorzej wyposażony, a na dodatek właśnie w tym sezonie na jego potrzeby oddano specjalny wyciąg.
Drugą, prócz rodzin, wiodącą grupą gości ośrodka stają się narciarze pozatrasowi. Na ich potrzeby już bodaj dwa sezonu temu ustawiono na lodowcu stanowiska do sprawdzania pogody i detektorów lawinowych oraz wytyczono obszar do ćwiczeń odnajdywania ofiar lawin (sam tam swego czasu trenowałem pracę z detektorem, sondowanie i odkopywanie „zasypanego”).
Obecnie tzw. Powder Department Stubai proponuje również inne użyteczne – a rzadkie w innych ośrodkach – udogodnienia. Ot choćby szczegółowe mapy piętnastu wariantów zjazdów off route (oznakowanych, ale nieprzygotowanych przez ratraki) w rejonie lodowca, możliwość zgrania ich na GPS, a nawet filmy je pokazujące.
Zmieniły się wreszcie, co też ważne, dane tyczące terenów dostępnych na lodowcu dla narciarzy. Otóż wedle coraz powszechniejszych w Alpach nowych standardów ich pomiarów (szczegóły: „Stoki wreszcie pomierzone”, 24 września b.r., oraz „Jeszcze o mierzeniu stoków”, 4 października b.r.) Stubaier Gletscher może pochwalić się 1400 ha powierzchni do jazdy, z czego przygotowanych ratrakami tras jest 205 ha, licząc zaś w kilometrach – 62 km „w linii prostej” oraz 104 km „efektywnego zjazdu”. Jak zapewnia Aleksandra Erhart, reprezentująca kolejki Stubeier Bergbahnen, jej firma nie miała oporów z przystaniem na zmienione metody szacowania oferty stacji.
Wedle poprzednich metod było tam 110 km przygotowanych nartostrad, ale Stubai wciąż pozostaje największym lodowcowym ośrodkiem Austrii, zwanym nie bez powodu „Królestwem śniegu”.