Soczi, ach to Soczi
„Z wierzchu – wysoki połysk i stan pełnej gotowości. Pod spodem – opłakane skutki dyktatury sukcesu. Oto wizytówka, w kilkunastu hasłach, zimowych igrzysk olimpijskich, które 7 lutego rozpoczną się w Soczi” – tak, w najnowszej, noworocznej „Polityce”, zaczyna swój „Alfabet Soczi” Marcin Piątek. Gwoli zachęty kilka ledwie „liter” (choć z paroma, choćby tą tyczącą Justyny Kowalczyk, można polemizować).
CUDA. Budowlane, w związku z igrzyskami. Gdy wybrano Soczi na organizatora igrzysk, wszystkie olimpijskie budowle sportowe istniały tylko w skali mini, jako rekwizyty architektów i planistów, a miasto uchodziło za kurort letni. Nad brzegiem morza, na planie koła, oddalone od siebie o rzut kamieniem, powstały wszystkie kryte obiekty z pępkiem projektu, stadionem Fisht (który w 2018 r. ma służyć podczas rosyjskiego mundialu). Pozostałą część sportowej infrastruktury wzniesiono w górach, do tego jeszcze wioskę olimpijską, bazę hotelową dla 100 tys. gości oraz setki kilometrów dróg i linii kolejowych. Wszystko wygląda imponująco, jednak sceptycy twierdzą, że z powodu tropikalnego klimatu Soczi oraz sporadycznie nawiedzających okolicę trzęsień ziemi olimpijskie cuda budowlane to zamki na piasku.
DEKRET. Najbardziej poręczne narzędzie sprawowania władzy w Rosji, stosowane z upodobaniem również na potrzeby imprezy w Soczi. W ten sposób przeforsowano m.in. zakaz jakichkolwiek publicznych zgromadzeń niezwiązanych z igrzyskami od początku stycznia do zakończenia paraolimpiady w marcu; ustanowienie w okolicach obiektów olimpijskich specjalnych stref bezpieczeństwa, gdzie panami i władcami są mundurowi; ekspresowe wywłaszczenie ludzi, których domostwa wypadły na szlaku olimpijskich inwestycji; zamrożenie cen lokalnych usług, m.in. transportowych i hotelowych, oraz wprowadzenie kar za handel biletami poza oficjalnym obiegiem (nawet do 33 tys. euro).
EKOSYSTEM. Największa ofiara igrzysk, według przedstawicieli organizacji ekologicznych. W ich raportach można poczytać o: wyschniętych studniach, zanieczyszczonej wodzie w rzekach, zabetonowanych plażach, dzikich składowiskach budowlanego śmiecia w znajdującym się nieopodal Soczi parku narodowym, wyrąbanych połaciach lasów, załamanej równowadze w świecie fauny oraz śmiesznych karach dla budowniczych igrzysk traktujących uchwaloną tuż po przyznaniu Soczi olimpiady deklarację „Zero zanieczyszczeń” jak świstek papieru.
KILLY JEAN-CLAUDE. Alpejczyk, duma narodowa Francji, trzykrotny mistrz olimpijski igrzysk w Grenoble w 1968 r. Ostatnio numer jeden wśród inspektorów Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego lustrujących w Soczi postępy w realizowaniu olimpijskich inwestycji. Jest przy tym urzędowo zachwycony wszystkim, co widzi, ufny w czyste intencje gospodarzy, a w puszczaniu mimo uszu olimpijskich kontrowersji osiągnął mistrzostwo. Killy jest taki jak MKOl: może i Rosja nie jest wzorem doskonałości, ale duch igrzysk prędko jej nie opuści i dzięki niemu z pewnością zmieni się na lepsze. Kto chce, niech wierzy.
NOWOŚCI. Zimowy program olimpijski puchnie w oczach, w Soczi zostanie rozdanych 98 kompletów medali. Po raz pierwszy poznamy mistrzów olimpijskich w: skokach narciarskich kobiet, drużynowych zawodach w łyżwiarstwie figurowym, biatlonie i saneczkarstwie oraz kilku konkurencjach narciarsko-snow¬boardowych, które trzeba zobaczyć na własne oczy, żeby zrozumieć, o co w nich chodzi.
OLIGARCHOWIE SPONSORZY. Marzenia prezydenta Putina. Podobno wyłożyli na olimpijskie potrzeby 25 mld dol., mniej więcej połowę wszystkich środków. Z początku budowali bez szemrania, jednak niekończące się wydatki z czasem utemperowały poczucie patriotyzmu niektórych, np. Olega Deripaski i Władimira Potanina. Najpierw po cichu domagali się podatkowych przywilejów oraz cięć w oprocentowaniu udzielonych im przez państwo pożyczek. Potem wystosowali do prezydenta oficjalny list, w którym zażądali, by państwo zrekompensowało im część poniesionych wydatków i wzięło na siebie w przyszłości utrzymanie olimpijskich obiektów. Jak refren powracało: te inwestycje nigdy się nie zwrócą. Olimpijskie doświadczenia podpowiadają, że Soczi nie jest pierwsze, które będzie miało ten problem. Krakowowi ku przestrodze.
ZAMRAŻARKI. Nienormalnie ciepły luty 2013 r. sprawił, że organizatorom strach zajrzał w oczy, więc po późno¬zimowych opadach zdecydowali się zmagazynować śnieg na potrzeby igrzysk. Z zamrożonych 450 tys. m sześc. roztopiła się jedna trzecia, jednak to, co zostało, powinno, w razie klęski meteo, wystarczyć. Okolice Soczi to jeden z niewielu obszarów położonych w Rosji, gdzie zimą rzadko pada śnieg. Średnia temperatura w lutym to plus pięć stopni, choć oczywiście w rejonach górskich, gdzie oczywiście w rejonach górskich, gdzie zaplanowano konkurencje narciarskie, jest i chłodniej, i śnieżniej. Ale panorama zimowych olimpijskich obiektów z palmami w tle – to się prędko nie powtórzy.