Tyrol patronem „W śniegu”
W tegorocznym sezonie patronat nad „W śniegu i po śniegu” zgodził się objąć najpopularniejszy wśród polskich narciarzy i snowboardzistów region Austrii, czyli Tyrol.
Panorama Tyrolu z górnej stacji kolejki Wildspitzbahn na lodowcu Pitztal, najwyżej dostępnym w ten sposób miejscu w austriackich Alpach (3440 m n.p.m.)
Pisałem tu o nim wielokrotnie. Ot choćby o wszystkich z jego pięciu słynnych dolin z obszarami lodowcowymi, udostępnianymi do uprawiania sportów zimowych (Pitztzal, Kaunertal, Ötztal, Stubaital oraz, otwarty okrągły rok, Hintertux). O jego świetnych stacjach na niższych już wysokościach: Schlick 2000, Hochzeiger, Vent czy moje ulubione Albachtal, które właśnie w tym sezonie stało się – razem z sąsiednim Wildschönau – częścią nowego imponującego w skali całych Alp obszaru narciarskiego nazwanego zasadnie Skijuwel.
O rozmaitych tamtejszych inicjatywach i pomysłach, mających ułatwić życie turystom (a przy okazji oczywiście ich przyciągnąć). Chodzi chociażby o wprowadzony na wszystkich pięciu lodowcach i w niektórych stacjach w dolinach gdzieindziej praktycznie niespotykany limit wieku, do którego dzieci mogą z wyciągów korzystać za darmo – i to niezależnie od pory sezonu! Nie zdążyłem zaś jeszcze napisać o najnowszej ofercie atrakcyjnych pakietów dla osób, które zamarzyły sobie wrócić – chociażby po wielu latach przerwy – do uprawiana narciarstwa…
O obozach freerideowych i kursach lawinowych – oraz mnóstwie wariantów tras dla tych, którzy w nartach nade wszystko cenią ciszę, samotność i zmęczenie podczas wypraw skitourowych. I o wszelkich innych popularnych tam sportach (sam właśnie wTyrolu spróbowałem niedawno raftingu na rzece Inn oraz paraglidingu w Stubaital).
O tamtejszych inwestycjach: innowacyjnych technologicznie (już z tej racji, że położonych na ruchomych lodowcach) gondolach w Sölden, najwyżej w Alpach austriackich docierającej kolejce w Pitztal. fantazyjnym architektonicznie kompleksie termalnym Aqua Dome w Längenfeld w dolinie Ötztal.
Skoro tyle tam się dzieje, to trudno się dziwić, że Polacy w minionych dwóch sezonach choćby właśnie w Stubaital stanowili w niektórych miesiącach zimowych ponad 50 proc. gości. Tyrolczycy zaczęli to doceniać. I dobrze. Tym bardziej warto tam jeździć (najlepiej odwiedzając po drodze stolicę regionu, czyli Innsbruck – miasto z fantastyczną, bo pełną umiłowania niezależności, historią i pięknym zabytkami).