Hochzeiger z możliwościami
Na razie w położonym na zboczach doliny Pitztal Hochzeiger otwarte są dwie trasy (niebieska i czerwona FIS) powyżej 2000 m n.p.m. Ale ratraki wspierane przez armatki niemal na okrągło pracują nad przygotowaniem kolejnych. A że w najbliższych dniach ma sypać, więc wkrótce stacja pokaże w pełni swoje możliwości.
A są one spore. Bo choć Hochzeiger należy do średniej wielkości austriackich kurortów zimowych, to nie bez powodu w teście renomowanego narciarskiego przewodnika ADAC uznane zostało za jedno odkryć – czyli najdynamiczniej rozwijających się stacji – 2010 roku (a w rankingu brało udział 1500 ośrodków z całych Alp). Może też pochwalić się srebrnym medalem rankingu Ski Area Test i certyfikatem „tras najwyższej jakości”.
O tym, jak się tu jeździ, mogłem przekonać się już podczas mojej pierwszej wizyty w dolinie Pitztal przed kilku laty („Rodzice i dzieci w jednej jeździli stacji (IV)”, 23 listopada 2009 r.).
Od tego czasu w Hochzeiger jest jeszcze lepiej i ciekawiej. Przykładowo, w tym sezonie co lepsi narciarze będą mogli zmierzyć się z nową, czarną trasą Zirberfall – ma 2 km długości, a w najbardziej stromym miejscu nachylenie stoku sięga ponoć 80 procent (niestety nie mogłem tego sprawdzić, bo w tym rejonie stacji wciąż brakuje śniegu). Tym samym trasy liczą tu w sumie już 54 km: najwięcej zakwalifikowano jako niebieskie i czerwone, ale są też trzy czarne – prócz Zirbellfall m.in. także ta nazwana imieniem Benni Raicha, słynnego austriackiego alpejczyka (dwukrotny mistrz świata w Bormio w 2005 r. i złoty medalista igrzysk olimpijskich 2006 r.), który tu uczył się narciarstwa. Są też spore możliwości urozmaiconej jazdy off piste (co ważne: w stosunkowo bezpiecznym, jeśli chodzi o lawiny, terenie).
A wszystko to na stokach na wysokości między 1450 a 2450 m n.p.m.
Choć więc Hochzeiger uchodzi za ośrodek stawiający na narciarskie (bądź snowboardowe) rodzinny, to zadowoli też lubiących wyzwania.
Wrażenie robi również ogród zimowy dobudowany do restauracji Zeiger (przy środkowej stacji gondolek) – nie dość, że pozwala obsłużyć dodatkowych 200 gości, to jeszcze dzięki przeszklonemu dachowi mogą oni jeść obiad podziwiając panoramę tutejszych Alp, a czasem tez się opalając (dach bowiem można rozsunąć).
Nie bez znaczenia są wreszcie niewygórowane ceny. W „niskim” sezonie skipass na 6 dni kosztuje dorosłego 147 euro (a jeśli ktoś chce jeździć także na odległym o 40 min. jazdy skibusem lodowcu Pitztal bądź w okolicach Rifflsee – 182 euro). W sezonie „wysokim” karnet w Hochzeiger kosztuje 168, a na całą dolinę – 201 euro. Na dodatek dzieci poniżej 10 roku życia jeżdżą za darmo (wystarczy, by karnet wykupił któryś z rodziców). Dobrą renomę, potwierdzoną certyfikatami jakości, mają też tutejsze szkoły narciarskie, których maskotką jest sympatyczny koziołek Pitzi – skądinąd podobny do naszego Koziołka Matołka, tyle że jeżdżący na nartach.
PS. W Hochzeiger miałem okazję jeździć na najnowszym modelu nart firmy Salomon – BBR.
Salomon BBR
Zaskakują już samym wyglądem i taliowaniem (dzioby mają szerokość 146 mm, pod butem narta ma 89 mm, zaś w okolicach piętki – 110 mm). Ale największe zdziwienie budzą podczas jazdy: zarówno na trasie, jak poza nią (bo pomimo cienkiej pokrywy śniegu nie omieszkałem sprawdzić ich także w terenie) jadą z niezwykłą płynnością, precyzją i stabilnością także przy większych prędkościach.
Surfują niemal (bo właśnie od deski surfingowej zapożyczono ich kształt).
Autor z Salomonami BBR (Fot. Dariusz Urbanowicz)
A że podobne wrażenie miał nie lada autorytet, bo Darek Urbanowicz ze specjalizującego się w testach sprzętu magazynu „NTN Snow&More”, więc Salomon BBR to chyba faktycznie rewelacja na każde warunki!