Ratujmy Sarenne!
– apelują miłośnicy tej „najdłuższej czarnej nartostrady na świecie”, wytyczonej na stokach Pic du Lac Blanc (3330 m np.m.) we francuskim (i znanym także w Polsce) Alpe d’Huez.
Poważany wśród miłośników narciarstwa portal Piste Hors alarmuje, że lodowiec Sarenne, przez który częściowo przebiega licząca 17 km trasa, topi się w najszybszym tempie w Europie. Wskutek upalnej pogody w 2003 r. warstwa lodu na jego południowo-wschodnim zboczu stopniała aż o 5 metrów i od tego czasu dalej się kurczy. W 2008 r. zmniejszyła się o kolejne 2, 5 metra – co było wtedy rekordem w Alpach. Dziś jej grubość nie przekracza 35 metrów.
O ile w 1908 r. lodowiec miał 124 hektary powierzchni, to w 1952 r. – 85 hektarów, a w 2003 r. – już tylko 41 hektarów. Wprawdzie średnia opadów śniegu w rejonie Alpe d’Huez na wysokości Sarenne w ostatnich latach wzrosła o 17 proc., ale równocześnie latem i jesienią temperatury są tam tak wysokie, że tempo topnienia lodu wzrosło o 40 proc. Pierwsze dni z ujemną temperaturą pojawiają się jesienią prawie dwa tygodnie później niż niegdyś. Wyższe są też średnie temperatury września (o 1°C) i października (1,6°C).
Eksperci ostrzegają, że jeśli tendencja ocieplenia klimatu się utrzyma, to po Sarenne w ciągu najbliższej dekady może pozostać tylko wspomnienie. Niewykluczone bowiem, że będzie on kompletnie zniszczony. Już dziś nie da się na nim jeździć w lecie na nartach czy snowboardzie.
Władze Alpe d’Huez próbują naturalnie ratować wizytówkę swojej stacji. Sposobem ma być sztuczne naśnieżanie lodowca. Jak twierdzi Christian Reverbel, odpowiedzialny za przygotowanie tras w Alpe d’Huez, „sztuczny śnieg z racji swoich właściwości nawet lepiej od naturalnego chroni powierzchnię lodowca przed topnieniem”. Chce więc gromadzić wodę powstałą z topniejącej latem i jesienią Sarenne w specjalnych zbiornikach, a potem – kiedy tylko temperatura spadnie – wykorzystać ją do produkcji sztucznego śniegu. Na lodowcu ma być w tym celu zainstalowanych 60 armatek. Projekt wspierają władze regionu, potrzeba jedynie pozwolenia budowlanego.
Kłopot w tym, że nie jest wcale pewne, czy tego rodzaju operacja wystarczy, by uratować Sarenne. Na lodowcu Pissalaise w nieodległym Val d’Isere już kilka lat temu zainstalowano sztuczne naśnieżanie, aby na powrót można było latem udostępnić go narciarzom i snowboardzistom. W połowie lipca wciąż jednak trzeba lodowiec zamykać, bo tempo topnienia jest większe niż możliwości zaśnieżania.
Także w sąsiadującym z Val d’Isere Tignes coraz częściej rozważa się zamknięcie w lecie lodowca Grande Motte. Tymczasem dotąd uchodził on za najlepsze miejsce do letniej jazdy we Francji. Chociaż tamtejsze ekipy od przygotowywania tras mają olbrzymie doświadczenie w ochronie powierzchni lodowca, to od kilku lat jego czoło wyraźnie się cofa. Nie jest też przypadkiem, że kilka lat temu z Grande Motte zeszła olbrzymia lawina lodu z seraków, która silnie zmieniła ukształtowanie północnej ściany szczytu.
I choć tak nazywanie zjazdu z Sarenne „najdłuższą czarną nartostradą na świecie” jest w sporej mierze chwytem marketingowym menedżerów Alpe d’Huez (bo przynajmniej na 2/3 długości nie jest ona wcale trudna), to już widokowo miejsce faktycznie jest piękne, a więc warte zachowania.